Mija 45 lat od ukazania się kultowej płyty
1 czerwca 1967 roku w Wielkiej Brytanii pojawił się ósmy album zespołu The Beatles zatytułowany "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band".
2012-05-31, 11:44
- To kamień milowy nie tylko w dyskografii Beatles, ale w ogóle w historii rocka - podkreśla dziennikarz radiowej Trójki Piotr Metz.
W 1966 roku sławna czwórka z Liverpoolu postanowiła zakończyć działalność koncertową i skoncentrować się na komponowaniu piosenek oraz nagraniach. Prace nad ósmym krążkiem rozpoczęły się na początku grudnia 1966 roku i trwały do kwietnia 1967. Długa nazwa albumu została zainspirowana przez tytuły psychodelicznych grup z zachodniego wybrzeża USA.
- Wówczas płytę nagrywało się w jeden dzień. Spędzanie czasu w studio nie było na porządku dziennym i nie miało tak naprawdę uzasadnienia. Prymitywna technika nagraniowa powodowała, że specjalnie nie było nad czym siedzieć - tłumaczy Metz.
"To była ręczna robota"
Płyta powstawała w skromnych warunkach technicznych. - To była ręczna robota z użyciem taśmy i nożyczek, bez komputerów - mówi Metz - zespołowi udało się wykonać skok od prostych i melodyjnych piosenek do utworów o niezwykle wyrafinowanych aranżacjach. Na płycie mamy do czynienia z mieszanką stylów muzycznych: od mocnego rocka, poprzez ballady, nawiązania do muzyki indyjskiej, po pastisze przebojów wodewilowych.
- Ten album ukoronował przesunięcie akcentu z singla, który był wówczas podstawowym nośnikiem przebojów i kontaktu artysty z publicznością, na album jako główny środek wyrazu artystycznego. Album jako całość koncepcyjna, a nie jako zbiór piosenek - podkreśla Metz.
Zachwycała także oprawa wizualna płyty. Na rozkładanej obwolucie znalazły się teksty piosenek, w środku zaś zestaw gadżetów do wycinania. Na okładce pojawiło się zdjęcie The Beatles przebranych za członków orkiestry wojskowej na tle tłumu znanych postaci.
Piosenki o narkotykach?
Jeszcze przed oficjalnym wydaniem płyty pojawiły się sugestie, że zawiera ona jawne odniesienia do narkotyków. Za przykłady podawano utwory: "Lucy in the Sky with Diamonds" (zbieżność pierwszych liter w słowach tytułu i nazwy narkotyku LSD) czy "A Day in the Life" (niedopuszczony do emisji przez BBC). - To była inna epoka i inne uwrażliwienie na tego typu tematy - podkreśla Metz.
Według dziennikarza Trójki, "płyta ukazała się też w idealnym momencie - tuż przed wybuchem lata miłości". Kilka dni po premierze tytułowy utwór na koncertach grał Jimi Hendrix. Niezwykle emocjonalną wersję "With a Little Help from My Friends" na festiwalu w Woodstock przedstawił natomiast Joe Cocker.
"Sgt. Pepper's..." do dziś znajduje się w czołówkach zestawień typu "albumy wszech czasów".
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk
REKLAMA