Bezdomny może zarażać, a nie chce się leczyć
Mężczyzna, który swego czasu nocował w starym samochodzie na podwórku przy jednej z kamienic w Strzelcach Opolskich, choruje na prątkującą gruźlicę.
2012-10-12, 13:51
Posłuchaj
Prawo zezwala w takim przypadku na przymusowe leczenie, ale to niełatwe do realizacji.
Mężczyzna nie chce się leczyć. Chorobę odkrył lekarz, gdy mężczyzna przebywał w areszcie. Wyszedł zanim trafił na leczenie. Henryk M. to człowiek uzależniony od alkoholu, wiele lat mieszkający na ulicy. Jest dobrze znany streetworkerom, pomagającym ludziom wyjść z nałogu. W tym roku przez pewien czas mieszkał nawet w Domu dla Bezdomnych Barka pod Strzelcami Opolskimi - mówi Antoni Wiercha członek Stowarzyszenia Barka.
Chory na gruźlicę mężczyzna znowu spędza czas pod dużymi sklepami i prosi o możliwość odwiezienia wózka, aby wyciągnąć z niego monetę, czy żebrze o pieniądze. Istnieje prawdopodobieństwo, że kogoś zarazi.
Czy w takiej sytuacji sprawą nie powinna zająć policja? Odpowiada Katarzyna Nowak, rzecznik komendy w Strzelcach Opolskich.
REKLAMA
- Zgodnie z przepisami instytucją właściwą do podejmowania wszelkich czynności w stosunku do osób chorych jest Państwowy Inspektorat Sanitarny, który w ramach pomocy prawnej może się zwrócić do nas o doprowadzenie takiej osoby do najbliższej placówki zdrowia - powiedziała.
Sanepid już z taką prośbą się zwracał, bo mężczyzna na dobrowolne leczenie zgodzić się nie chciał. Policjanci zatrzymali Henryka M., zawieźli do szpitala, a stamtąd przetransportowano go do lecznicy w Kup. Tyle że pacjent szybko stamtąd uciekł. Katarzyna Kanoza, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Strzelcach Opolskich tłumaczy, że to niezwykle trudna sprawa, bo z jednej strony, jak mówi "zgodnie z ustawą o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, chory, u którego występuje gruźlica płuc w okresie prątkowania, podlega obowiązkowej hospitalizacji". Ale z drugiej strony, żaden lekarz do łóżka pacjenta nie przywiąże - dodaje Kanoza.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że chory człowiek trafi ostatecznie za kraty, wtedy też zajmą się nim lekarze. Pytanie, na ile doleczony wyjdzie na wolność i dlaczego cela więzienna wydaje się być jedynym rozwiązaniem - mówi Antoni Wiercha. - Ta sytuacja obnaża słabość systemu wspierania osób w podobnych sytuacjach - dodaje.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
REKLAMA
IAR, to
REKLAMA