Katastrofa pod Szczekocinami. Jeden z pociągów nie hamował

Jak wynika z opinii biegłych, tuż przed katastrofą pociąg relacji Przemyśl-Warszawa jechał 98 km/h i w ogóle nie zaczął hamować.

2012-12-03, 11:20

Katastrofa pod Szczekocinami. Jeden z pociągów nie hamował
Pod Szczekocinami zderzyły się dwa pociągi. Foto: Wojciech Janaczek/kolejkielecka.y0.pl/Wikimedia Commons/CC

Posłuchaj

Prokurator Tomasz Ozimek (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W marcu, w czołowym zderzeniu dwóch pociągów zginęło 16 osób, 98 odniosło obrażenia.
Jak wynika z opinii biegłych, pociąg relacji Warszawa-Kraków, na krótko przed katastrofą jechał 100 km/h. 400 metrów przed zderzeniem rozpoczął manewr hamowania, w chwili zderzenia miał prędkość 40 km/h. Z kolei pociąg relacji Przemyśl-Warszawa jechał 98 km/h i w ogóle nie zaczął hamować.
- Zbyt wcześnie na odpowiedź na pytanie, dlaczego tak było. Mamy nadzieję, że dowiemy się tego z ostatecznej opinii biegłych - powiedział prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Postępowanie w sprawie wypadku zostało przedłużone o kolejne trzy miesiące, do 3 marca przyszłego roku. Do tej pory w śledztwie przesłuchano ok. 200 świadków. 166 z nich to pasażerowie obu pociągów, pozostali to pracownicy różnych spółek kolejowych. W śledztwie zgromadzono wiele dokumentów kolejowych, nie tylko bezpośrednio związanych z marcową katastrofą, ale też dotyczących np. szkoleń i ruchu pociągów.
3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin koło Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa-Kraków. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa.
Według prokuratury dyżurny ze Starzyn Andrzej N. doprowadził do skierowania pociągu Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. Jolanta S., dyżurna ze Sprowy - zdaniem prokuratury - wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl-Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy do Krakowa. Według prokuratorów dyżurna nie sprawdziła, dlaczego tor jest zajęty, co było jej sygnalizowane przez system kontroli ruchu.
Dyżurnym postawiono zarzuty nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej. Andrzej N. jest podejrzany ponadto o poświadczenie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej ruchu pociągów.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej