Lasek o katastrofie w Smoleńsku: piloci lecieli za nisko

2013-10-03, 17:08

Lasek o katastrofie w Smoleńsku: piloci lecieli za nisko
Brzoza, o którą miał zawadzić Tu-154M. Foto: Włodzimierz Pac/PR

Szef rządowego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej Maciej Lasek, powtórzył, po raz kolejny, że przyczyną katastrofy Tu 154M było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania.

Czego konsekwencją, twierdzi Maciej Lasek, było zderzenie z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji samolotu.

Zespół, który działa przy kancelarii premiera i został powołany do wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, wydał w czwartek komunikat.

Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>

Pytany o powody wydania tego oświadczenia, Lasek powiedział PAP, że w ostatnim czasie wpłynęło do zespołu kilka pytań dotyczących uderzenia samolotu w brzozę. Jak dodał, zespół uznał, że warto odpowiedzieć na nie w ten sposób. - To nie drzewa były za wysoko, ale samolot leciał zbyt nisko - podkreślił Lasek i dodał, że ślady zderzeń z przeszkodami zostały zidentyfikowane i opisane przez członków polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, którzy pracowali w Smoleńsku. Odnaleźli oni wbite w pień brzozy elementy konstrukcji lewego skrzydła.

Kolejny dowód, zdaniem Laska, to wykonywanie synchronizacji czasowej, czyli porównanie poszczególnych zdarzeń we wszystkich rejestratorach parametrów lotu i rozmów oraz analiza zapisów urządzenia TAWS, które ostrzega przed niebezpiecznym zbliżaniem się do ziemi. Wreszcie - podkreśla szef rządowego zespołu - na zderzenia z kolejnymi przeszkodami wskazuje zapisany w rejestratorach wzrost wibracji silników.

Zespół Laska twierdzi też, że zanim doszło do uderzenia w brzozę, które zakończyło się oderwaniem części skrzydła, samolot uderzał w inne przeszkody terenowe. Po raz pierwszy stało się to w odległości ok. 1,1 km od progu pasa lotniska, w rejonie radiolatarni. Prawe skrzydło przecięło tam wierzchołek drzewa. - Nie spowodowało to jednak uszkodzenia samolotu, które miałoby wpływ na jego zdolność do lotu - napisał Lasek. Samolot był wtedy około 10 metrów nad ziemią i 5 metrów poniżej poziomu pasa startowego.
Następnie samolot na wysokości czterech metrów złamał grupy brzóz i topól (niektóre o średnicy 10 cm). - Zderzenia te spowodowały uszkodzenia skrzydeł, ale samolot nadal zachowywał zdolność do lotu - przypomniał Lasek.
Jak twierdzą eksperci rządowego zespołu - uderzenie w dużą brzozę, które doprowadziło do oderwania ok. sześciu metrów lewego skrzydła wraz z lotką, nastąpiło w odległości 855 metrów od progu pasa. Wtedy samolot zaczął w sposób niekontrolowany przechylać się w lewo. (...) Według zapisów czarnej skrzynki, załoga prawie do końca próbowała przeciwdziałać temu obrotowi, ale było to niemożliwe - uważa Maciej Lasek.

"Bezprawie na służbie kłamstwa"

W odpowiedzi na komunikat zespołu Laska szef biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Bartłomiej Misiewicz napisał w oświadczeniu, że zespół parlamentarny nadal oczekuje na przedstawienie materiału dowodowego wskazującego na to, że samolot Tu-154M uderzył w brzozę. - Pan Lasek zapomniał bowiem poinformować opinię publiczną, że tylko odczyt zawarty w raporcie Tatiany Anodiny mówi o uderzeniu w drzewo, nawet odczyt autorstwa CLK KGP i ekspertów Jerzego Millera mówi jedynie o występowaniu odgłosu stuku - czytamy w oświadczeniu.
Misiewicz dodał, że nie może być prawdą, że odnotowaną przez skrzynkę parametrów lotu awarię silnika widoczną w odczycie jako wzrost drgań podstawy silnika, spowodowały gałęzie odrywające się od drzew. - Silniki są przed takimi sytuacjami zabezpieczone konstrukcyjnie, a samolot przeleciał na wysokości wykluczającej ich oderwanie - napisano w oświadczeniu.
Misiewicz zaznaczył też, że w znanych materiałach nie ma żadnego protokołu oględzin przez polskich ekspertów wraku, miejsca zdarzenia czy toru lotu. - Nigdzie też nie podano nazwisk konkretnych osób, które miałyby wykonywać takie czynności ze strony polskiej - dodał.
- Na koniec pragnę wskazać na niedopuszczalność powoływania się na stanowisko biegłych prokuratury w sytuacji, gdy praca ich objęta jest tajemnicą śledztwa i w sposób oczywisty p. Lasek nie może takimi informacjami dysponować, a opinia publiczna nie może ich sprawdzić. Działania takie są kolejnym dowodem stosowania przez doradców Tuska bezprawia na służbie kłamstwa - napisał Misiewicz.

mc

Polecane

Wróć do strony głównej