Brzeziński: Amerykanie pytali dlaczego nie chcę zmienić nazwiska
Zbigniew Brzeziński nie tylko nie chciał zmienić nazwiska, ale czasem podpisuje się jako Osama bin Laden. To tylko niektóre anegdoty opowiadane przez byłego doradcę amerykańskiego prezydenta Jimmy'ego Cartera.
2013-10-23, 10:51
W 1958 roku Brzeziński otrzymał amerykańskie obywatelstwo. Urzędnik pytał go wtedy, czy nie chce zmienić nazwiska. Polak odpowiedział mu na to: "Ameryka jest jedynym krajem, gdzie możesz zrobić karierę bez zmiany nazwiska Zbigniew Brzeziński".
Przez kilka lat Brzeziński doradzał prezydentowi USA bezpieczeństwa narodowego. Niedawno Uniwersytet Johnsa Hopkinsa wydał o nim książkę zatytułowaną: "Zbig: The Strategy and Statecraft of Zbigniew Brzezinski" pod redakcją Charlesa Gatiego. I właśnie z tej okazji Brzeziński wystąpił w debacie zorganizowanej przez School of Advanced International Studies (SAIS) na tej uczelni.
Gdy prowadzący debatę zwrócił uwagę na fakt, że jeden z synów Brzezińskiego jest Republikaninem, drugi Demokratą, a córka jest politykiem niezależnym, były doradca Cartera zażartował: - Mój owczarek niemiecki skłania się ku Tea Party. Jesteśmy bardzo ekumeniczną rodziną.
Opowiadał też, że kiedyś Jan Paweł II prosił go o częstsze spotkania. Brzeziński tłumaczył papieżowi, że nie może, choć to wielki przywilej. Na co Jan Paweł II miał mu oświadczyć: "Musisz. To przecież Ty stałeś za moim wyborem".
REKLAMA
Ale nie tylko anegdoty z przeszłości interesowały uczestników debaty. Brzeziński ocenił, że skończyła się geopolityczna epoka, w której światowa hegemonia była celem wielu liderów politycznych, jak choćby Napoleona - pierwszego przywódcy, "który myślał, że dominacja nad Europą zapewni mu dominację nad światem".
- To trwało 200 lat, ale dziś globalna hegemonia jest nieosiągalna. W związku z tym musimy wybierać konflikty, w które się angażujemy, gdyż konsekwencje nadmiernego zaangażowania mogą okazać się katastrofalne - powiedział Brzeziński. Zwrócił uwagę na fakt, że USA jako nadrzędna siła globalna "od drugiej wojny światowej nie wygrały ani jednej wojny z wyjątkiem tej przeciwko Irakowi w 1991 roku".
Pochwalił USA za to, że wobec Syrii działały ostrożnie. Bo jak dodał - w tym przypadku "nie ma prostego wojskowego rozwiązania".
Pytany o rady dla kandydatów na prezydenta USA, Brzeziński podkreślił, że w dokonywaniu wyborów w polityce zagranicznej muszą kierować się priorytetami i pamiętać, że mają bardzo mało czasu na ich realizację. - Obama rozumiał wyzwania polityki zagranicznej i miał głęboką wiedzę na ich temat, ale nie był wystarczająco zdeterminowany. To jest nauczka dla innych - powiedział politolog.
Ostrzegł jednocześnie, że istnieje ryzyko, iż "będziemy mieć kandydatów ubiegających się o urząd prezydenta, których wiedza o polityce zagranicznej jest ograniczona bądź prymitywna". Jego zdaniem, amerykańska opinia publiczna jest coraz mniej uświadomiona politycznie, co tłumaczył niską jakością przekazów telewizyjnych, oglądanych przez widzów w sposób bezkrytyczny.
- Dziś mamy więc społeczeństwo nadmiernie reagujące na międzynarodowe wydarzenia, jak to widzieliśmy po zamachach z 11 września, kiedy wypowiedzieliśmy wojnę "międzynarodowemu dżihadowi", nie zastanawiając się nad tym, co dżihad oznacza dla ludzi. Oznacza walkę, jak krucjaty dla chrześcijan - powiedział.
Brzeziński narzekał na środki bezpieczeństwa obowiązujące w Waszyngtonie przy wejściu do niemal każdego publicznego budynku. Ujawnił, że czasem podpisuje się - "Osama bin Laden". - Nigdy mnie nie zatrzymali - dodał.
PAP/asop
REKLAMA
REKLAMA