Polski aktywista Greenpeace Tomasz Dziemianczuk na razie nie wróci do kraju
Tomasz Dziemianczuk spędził pierwszą od dwóch miesięcy noc na wolności, po tym, jak wyszedł z aresztu za kaucją.
2013-11-22, 10:07
Posłuchaj
Polak był aresztowany w Rosji za udział w proteście Greenpeace, zorganizowanym w pobliżu platformy naftowej Gazpromu. Ponieważ nie ma rosyjskiej wizy, na razie musi mieszkać w polskim konsulacie w Sankt Petersburgu.
Decyzję o zwolnieniu Polaka z aresztu podjął petersburski sąd, uznając że nasz rodak nie zagraża bezpieczeństwu publicznemu. Sam Dziemianczuk dodaje, że on i jego koledzy z Greenpeace starali się przekonać Rosjan, że protest przeciwko wydobyciu ropy w Arktyce nie jest wymierzony w ich państwo. - Chcieliśmy, aby wszyscy zrozumieli, że to nie jest akcja polityczna, a jedynie próba zwrócenia uwagi na ważne problemy, związane z ochroną środowiska - opowiadał po wyjściu z aresztu Dziemianczuk.
TVN24/x-news
Ekolog z Gdańska nie wie, czy będzie mógł wrócić do Polski przed zakończeniem śledztwa prowadzonego w Rosji. W jego opinii najprawdopodobniej przez jakiś czas pozostanie jeszcze w Sankt Petersburgu.
REKLAMA
Ryzykowny protest
Działacze Greenpeace 18 września ze statku Arctic Sunrise płynącego pod banderą Holandii próbowali dostać się na platformę wiertniczą Prirazłomnaja należącą do Gazpromu. Chcieli zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Zostali zatrzymani przez rosyjską straż przybrzeżną. Najpierw zarzucono im piractwo. Za kilka tygodni Komitet Śledczy zdecyduje czy sprawę umorzy, czy też skieruje akt oskarżenia do sądu. Później zmieniono kwalifikację czynu na chuligaństwo . Grozi im do siedmiu lat pozbawienia wolności.
IAR, bk
REKLAMA