Protesty przed ukraińskimi stacjami telewizyjnymi. "Chcemy prawdy!"
Milicja i oddziały Berkut przejęły kontrolę nad centrum telewizyjnym w Kijowie, by nie dopuścić do opanowania go przez uczestników Euromajdanu, czyli trwających w tym kraju masowych protestów przeciwko władzom.
2013-12-07, 19:29
Posłuchaj
W odpowiedzi zgromadzeni na Majdanie Niepodległości ludzie ruszyli w sobotę pikietować siedziby stacji telewizyjnych. Domagali się uczciwego informowania o wydarzeniach na Euromajdanie.
Po kilkuset manifestantów pikietowało przez kilka godzin najpopularniejsze telewizje: Inter, 1+1, ICTV i Ukraina. Dziennikarka kanału Inter Olha Czerwakowa powiedziała, że ona i jej koledzy informują o wydarzeniach obiektywnie, co potwierdzają też niezależni eksperci.
- Nasi reporterzy śpią po 5 godzin na dobę, tylko po to, aby mówić o Majdanie. Oni cały czas są tam. Pokazujemy wszystko, co się odbywa - zapewniała protestujących.
Manifestanci pozostaną na razie tylko przed siedzibą telewizji państwowej, której cały czas antenowy wypełnia prorządowa propaganda. Z powodu cenzury, 3 dziennikarzy już zrezygnowało z pracy w jedynym państwowym kanale ogólnokrajowym - Pierwszym, który mimo największego zasięgu cieszy się bardzo słabą oglądalnością.
Opozycja oceniła, że koncentracja sił milicyjnych wokół centrum telewizyjnego może świadczyć o przygotowaniach ekipy prezydenta Wiktora Janukowycza do fizycznej rozprawy z demonstrantami.
- Jest to czysto rosyjski, putinowski scenariusz. Janukowycz go powtarza, by mieć takie telewizyjne pole, jakie jest mu potrzebne - oświadczył Taras Steckiw z opozycyjnego ruchu "Trzecia Ukraińska Republika", były szef ukraińskiej Rady Radiofonii.
Polityk zwrócił uwagę, że w centrum znajduje się stacja nadawcza, która przesyła sygnały wszystkich ukraińskich kanałów telewizyjnych. - Janukowycz chce mieć własny obrazek informacyjny, tak jak w Rosji i kiedy będzie oczyszczany Majdan, telewizja będzie pokazywała Jezioro Łabędzie - ocenił Steckiw.
Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>
REKLAMA
Protesty na Ukrainie trwają od dwóch tygodni. Początkowo demonstranci domagali się od władz zmiany decyzji w sprawie umowy stowarzyszeniowej. Liczyli, że prezydent Wiktor Janukowycz zmieni zdanie i podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie podpisze dokument. Tak się jednak nie stało. Do postulatów proeuropejskich dołączono wtedy hasła zmiany władzy.
REKLAMA