Kody źródłowe zagrażają bezpieczeństwu polskiej armii

2013-12-08, 15:05

Kody źródłowe zagrażają bezpieczeństwu polskiej armii
Na zdjęciu arch.: wybór amerykańskich modeli dronów (miniatur) na jednej z wystaw w St. Inigores w 2005 roku. Foto: navy.mil

Tak twierdzi generał Mirosław Różański, doświadczony oficer polskiego wojska, wieloletni dowódca jednostek zmechanizowanych.

Posłuchaj

Gen. Mirosław Różański o kodach źródłowych. (IAR/A. Drążkiewicz)
+
Dodaj do playlisty

W wywiadzie dla Informacyjnej Agencji Radiowej generał Różański powiedział, że kody źródłowe są jak mózg uzbrojenia. Jeśli dostaną się w niepowołane ręce, zagrażają bezpieczeństwu całej armii.

Dodał, że w dobie rozwoju techniki kupowanie uzbrojenia bez dostępu do kodów źródłowych jest ryzykowne. - Jeżeli nie ma dostępu do kodów źródłowych to można unieruchomić każde urządzenie, każdy system walki - podkreśla generał Różański.

Na kody źródłowe zwracał uwagę zdymisjonowany niedawno wiceminister obrony, generał Waldemar Skrzypczak. W MON odpowiadał za zakupy i modernizację armii. W jednym z ostatnich wywiadów gen. Skrzypczak zwrócił uwagę, że Rosjanie kupili od izraelskiej firmy IAI kody źródłowe do bezzałogowych dronów. Polska zamierza kupić tego typu uzbrojenie, a o kontrakt walczą dwie firmy z Izraela - Elbit oraz właśnie IAI. "Gazeta Wyborcza" ujawniła list, jaki Skrzypczak wysłał do swojego izraelskiego odpowiednika. Jest w nim mowa o dronach - bezzałogowych samolotach. W dokumencie pada nazwa jednej z firm, która produkuje tego typu uzbrojenie. Wywołało to sugestie w prasie, że działania wiceszefa MON, mogły mieć związek z korupcją. Te oskarżenia, choć się nie potwierdziły, spowodowały, że generał Skrzypczak podał się do dymisji.

Wagę posiadania kodów źródłowych dostrzegają również inni eksperci. Wydawca miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Andrzej Kiński podkreśla, że kody źródłowe to jeden z ważniejszych aspektów, na jaki powinno się zwracać uwagę przy rozstrzyganiu przetargów zbrojeniowych. Andrzej Kiński tłumaczy, że kody źródłowe to nic innego, jak dostęp do całych bloków oprogramowania, które pozwalają samodzielnie modyfikować i w razie na przykład wojny, sterować uzbrojeniem czy danym systemem obronnym.

Z kolei wydawca wojskowego magazynu "Raport" Wojciech Łuczak dodaje, że w dobie zinformatyzowania sprzętu ten kto ma dostęp do software'u, ma praktycznie nieograniczoną władzę nad danym urządzeniem.

Wojciech Łuczak podaje też przykłady państw, które kupując kiedyś uzbrojenie nie zapewniły sobie dostępu do kodów źródłowych. Ekspert opowiada, że Finowie mają samoloty myśliwskie Hornet ale nie mają do nich kodów. Gdy postanowili dokupić do nich izraelskie rakiety, producent Hornetów - amerykańska firma - przypomniała Finlandii, że wymagałoby to zmiany oprogramowania samolotów, a do tego potrzebne są kody źródłowe, których Finowie nie mają.

Wśród ekspertów wojskowych znana jest też opowieść, że Saudyjczycy dysponujący amerykańskimi samolotami F-15, są niejako "na łasce" Amerykanów. Podobno firma produkująca te samoloty ma możliwość unieruchomienia ich, gdyby Saudyjczycy zbliżyli się na niebezpieczną odległość do strefy powietrznej Izraela.

W lutym ubiegłego roku portal Wikileaks ujawnił, że Moskwa i Tel Awiw dokonały wymiany kodów źródłowych do ważnego uzbrojenia. Rosja przekazała Izraelowi oprogramowanie do rakiet, które wcześniej sprzedała Iranowi - obecnie "wrogowi numer jeden" żydowskiego państwa. Z kolei Izrael przekazał kody źródłowe do dronów Heron produkowanych przez firmę IAI. Bezzałogowce te wcześniej Izrael sprzedał Gruzji, która jak wiadomo nie jest na "liście przyjaciół" Federacji Rosyjskiej.

Zobacz galerię - dzień na zdjęciach>>>

mc

Polecane

Wróć do strony głównej