Zamieszki w Brazylii. Rośnie liczba zatrzymanych zwolenników byłego prezydenta
- Żandarmeria wojskowa zatrzymała w poniedziałek rano ponad 1200 radykalnych zwolenników byłego prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro, podejrzanych o udział w niedzielnym ataku na państwowe instytucje w Brasilii, stolicy kraju.
2023-01-09, 15:55
Zamieszki w stolicy Brazylii trwały kilka godzin. Policji udało się opanować sytuację, ale tłum zdemolował wiele gabinetów w budynkach państwowych. Media społecznościowe obiegły zdjęcia i filmy na których widać wandali z brazylijskimi flagami, niszczących wnętrza parlamentu czy sądu najwyższego.
Żandarmeria wojskowa zatrzymała w poniedziałek ponad tysiąc osób podejrzanych o udział w niedzielnym ataku. Większość z zatrzymanych zwolenników b. prezydenta Bolsonaro nie stawiała oporu.
Szturm na główne instytucje państwowe
Jak podała żandarmeria, zatrzymane osoby znajdowały się na koczowisku w stolicy, gdzie od soboty prowadziły protest w pobliżu najważniejszych urzędów państwowych. Według służb państwowych większość zatrzymanych wzięła udział w szturmie na główne instytucje państwa w Brasilii, demolując m.in. siedziby parlamentu, prezydenta i sądu najwyższego.
Wcześniej policja podawała, że w stolicy po niedzielnych zamieszkach zatrzymano około 300 osób. Zablokowano też wyjazd kilkudziesięciu autokarów, którymi do stolicy przybyły w sobotę tysiące zwolenników Bolsonaro.
REKLAMA
Z informacji służb medycznych stanu federalnego wynika, że w zamieszkach wywołanych przez prawicowych radykałów w stolicy rannych zostało około 50 osób.
Czytaj także:
Były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, przebywający obecnie w USA, skrytykował w niedzielę wieczorem atak na urzędy państwowe. Zaznaczył jednak, że podobnych działań miała dopuszczać się lewica w 2013 i 2017 r. Według osób z kręgu Bolsonaro były szef państwa powinien wrócić do kraju do końca stycznia br.
Polityk, który w październiku przegrał wybory i nie uzyskał reelekcji, opuścił kraj jeszcze przed zaprzysiężeniem swojego kontrkandydata. Część brazylijskich komentatorów twierdzi, że dyskrecja z jaką Bolsonaro zaplanował swój wyjazd z kraju może świadczyć o tym, że obawia się, iż po objęciu władzy przez administrację Luli stanie się celem prześladowań środowiska nowego, lewicowego prezydenta Brazylii.
PAP/ka
REKLAMA
REKLAMA