Niemieckie media też przygotowują się do wyborów w Polsce. Sięgnęły do arsenału anty-PiS-owskich oszczerstw
Duża część niemieckich mediów od lat ostro krytykuje Prawo i Sprawiedliwość, zarzucając tej partii ksenofobię, prorosyjskość i autorytarne zapędy. Zbliżające się w naszym kraju wybory parlamentarne sprawiają, że z jeszcze większym zacięciem starają się uderzać w polskie władze, licząc, że wpłyną tym samym na wyniki przy urnach.
2023-04-03, 14:35
Krytyczna wobec polskich władz postawa dużej części niemieckich mediów zaczęła w ostatnim czasie dominować także w gazecie "Berliner Zeitung", która przekonywała swoich czytelników, że jeśliby PiS przegrał wybory, to "silny stary człowiek Polski – szef partii (PiS) Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki i kilku jego ministrów muszą po przegranych wyborach obawiać się więzienia, tak jak Benjamin Netanjahu, premier Węgier Viktor Orban i prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan".
Tego, w opinii autora artykułu Klausa Bachmanna, nie musieli się obawiać z kolei Angela Merkel i Gerhard Schroeder, gdyż "niezależne sądownictwo, które utrudniało im rządzenie, chroni teraz ich prawa obywatelskie".
Te same stare oszczerstwa
W ten sposób publicysta "Berliner Zeitung" przywołuje stare, a przy tym kompletnie wydumane oskarżenia formułowane często przez prasę niemiecką, a powtarzane przez część polskiej opozycji - która zarzucała PiS autorytaryzm, porównując rządy tego ugrupowania do tych sprawowanych na Kremlu czy w Mińsku.
Te porównania były formułowane nawet wtedy, gdy władze rosyjskie czy białoruskie pacyfikowały wszelkie niezależne ośrodki w swoich krajach, mordowały swoich przeciwników politycznych bądź skazywały ich w procesach pokazowych.
REKLAMA
Po tym, jak Putin najechał Ukrainę, a Łukaszenka mu w tym pomagał, zestawienia te stały się rzadsze, ale nie zniknęły. Nie mówiąc już o tym, że nigdy nikt za nie nie przeprosił.
Może dlatego Klaus Bachmann porównał system władzy w Polsce "jedynie" do rządów Netanjahu, Orbana i Erdogana – chociaż, oczywiście, celem publicysty było wrzucenie wszystkich tych polityków do jednego worka z podpisem "autokraci".
Niemcy, lepiej wstydźcie się za swoich liderów
Bachmann porównał też w swoim artykule polskie władze do władz niemieckich, wyróżniając przy tym tak skompromitowanych bliską współpracą z Putinem polityków, jak Angela Merkel i Gerhard Schroeder.
Lista zarzutów wobec nich jest długa i za wiele "grzesznych czynów", które firmowali, stojąc na czele niemieckiego rządu, dziś w Niemczech wielu polityków i ekspertów przeprosiło. Po inwazji Rosji na Ukrainę część naszych zachodnich sąsiadów potrafiła zaś przyznać, że popełniła błąd, nie słuchając przestróg Polski przed rosyjskim imperializmem. To jednak rzadko przekładało się na lepsze zrozumienie tego, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja polityczna w naszym kraju.
REKLAMA
Praworządność batem na Polskę
Niemieckie media szczególnie lubią komentować sprawę rzekomego "upolitycznienia" wymiaru sprawiedliwości w Polsce, zapominając przy tym, że na ich podwórku ujawniono, że rząd federalny wraz z ustępującą kanclerz i sędziami Trybunału Konstytucyjnego zakulisowo ustalali wspólną politykę Niemiec. Pisząc o naszym kraju, zapominają także, że to w Niemczech sędziowie sądów federalnych są wybierani przez polityków. Tu jednak, jak widać, problemu nie ma, problemy są jedynie nad Wisłą.
Dlatego w lutym dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", komentując uchwalenie nowelizacji polskiej ustawy o Sądzie Najwyższym, która miała otworzyć drogę do odblokowania przez Komisję Europejską środków z Funduszu Odbudowy, ocenił, że "jeżeli KE poważnie traktuje uzależnienie wypłaty Polsce miliardów z Funduszu Odbudowy od powrotu do zasad praworządności, nie może zadowolić się ustawą, która została właśnie uchwalona przez polski parlament".
Reinhard Veser na łamach "FAZ" pisze, że wprawdzie przyjęta nowelizacja faktycznie zmniejsza ryzyko dyscyplinowania sędziów za orzeczenia sprzeczne z linią rządu, "ale nie dotyka sedna tych decyzji, za pomocą których prawicowo-narodowy rząd Polski chce poddać sądownictwo kontroli politycznej: od 2018 roku sędziowie są powoływani i awansowani wyłącznie przez starannie dobranych zwolenników partii – i to w procedurze, która według zdecydowanej większości polskich prawników jest niekonstytucyjna".
REKLAMA
Koniec, kropka. PiS, co by nie zrobiło, zawsze będzie autorytarne, zawsze będzie winne, zawsze będzie niegodne sprawowania rządów.
Zawsze winne PiS
Taka postawa odzwierciedla ton większości tamtejszym publikacji i komentarzy. Wspomniany na wstępie "Berliner Zeitung" potrafił nawet zrzucić na Jarosława Kaczyńskiego odpowiedzialność za zabójstwo polityczne Marka Rosiaka przez Ryszarda Cybę, gdy ten zaatakował łódzkie biuro tej partii. Znów głównym argumentem było to, że, według niemieckiego dziennika, to Kaczyński jest odpowiedzialny za „nienawiść” w polskiej polityce i za sprawowanie autorytarnych rządów w Polsce.
"Die Welt" z kolei potrafił zarzucić polskim władzom, że swoje rządy w dużej mierze opierają na antyniemieckich hasłach, nie zauważając przy tym, jak często niemiecka polityka realizuje jedynie egoistyczne cele, które zagrażają bezpieczeństwu i rozwojowi Polski.
Niemcy zapamiętują sobie krytykę z Polski
Dlatego w niemieckich mediach tak często krytykowano Polskę za to, że nie apelowała o zatrzymanie budowy Nord Stream 2, podczas gdy ówczesna kanclerz Angela Merkel przekonywała, że przecież jest to jedynie projekt gospodarczy, a nie polityczny. Zły za to miał być Baltic Pipe, a jeszcze wcześniej terminal LNG w Świnoujściu, który miał uzależniać region od dostaw z USA.
REKLAMA
Jeszcze gorzej Polska robiła, stawiając na atom, z którego Niemcy – z przyczyn ideologicznych – zdecydowali się zrezygnować, a także budując CPK, który może stać się zagrożeniem dla niemieckich lotnisk. Polski węgiel jest zły, a nowe kopalnie niemieckie już złe nie są. Zła była też współpraca władz w Warszawie z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem i wzmacnianie wschodniej flanki NATO, co miało prowokować Rosję. Gdy przy władzy jest Joe Biden, przeciwnik Trumpa, a Polska ma wciąż dobre relacje z Białym Domem, niemieckim mediom już o wiele ciężej atakować prowadzoną przez rząd PiS politykę bezpieczeństwa.
Boli je jednak, że Polska nie kupuje sprzętu wojskowego z Niemiec, tylko z USA i Korei Południowej, a także to, że nasz kraj ostro krytykuje od początku inwazji rosyjskiej rząd Olafa Scholza za brak zdecydowanej pomocy Ukrainie, mimo że władze w Berlinie głoszą wszem wobec, że nikt tak jej nie pomaga, jak one…
Polacy nie tacy, jacy być powinni
Polskie władze były nad Łabą krytykowane także za nieprzyjmowanie islamskich migrantów, w kwotach, które chciała narzucić Bruksela i Berlin, i za rzekome prześladowanie mniejszości seksualnych, a także odbieranie kobietom praw do nieskrępowanej aborcji, będącej, jak twierdzą postępowe niemieckie media, prawem człowieka. Obecnie zaś panuje tam ponadpartyjny i ponadmedialny konsensus, by z pogardą odrzucać polskie apele o wypłatę reparacji wojennych. Toczy się zaś dyskusja nad potrzebą wypłaty odszkodowań… Tanzanii - za lata 1885-1918, czyli czasy kolonialne.
Niemiecka prasa krytycznie opisuje też polską religijność, przywiązanie do katolicyzmu, tradycji i patriotyzmu. Stąd wciąż miesza te wartości z ksenofobią, rasizmem i antysemityzmem. Zapomina jednocześnie o tym, jak to w Niemczech z roku na rok rośnie liczba ataków na Żydów czy migrantów, jak liczne są marsze neonazistów i do jakich rozrób potrafi dochodzić na ulicach niemieckich miast, w szczególności, gdy stroną agresywną są przedstawiciele mniejszości muzułmańskiej czy lewackie bojówki.
REKLAMA
Uderzają w św. Jana Pawła II
O tym, jak media niemieckie potrafią obrzydzać swoim czytelnikom "konserwatywnych Polaków" i ich wartości jest choćby tekst zamieszczony przez dziennik "Die Tageszeitung" (TAZ), który komentuje zorganizowanie w polskich miastach w miniony weekend marszy w obronie św. Jana Pawła II, a także reakcje na film dziennikarzy TVN "Franciszkańska 3" oraz książkę holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka pt. "Maxima Culpa", według których Karol Wojtyła miał tuszować przynajmniej trzy przypadki pedofilii wśród księży.
Korespondentka "TAZ" Gabriele Lesser przekonuje w nim, że zarówno książka, jak i film są bardzo dobrze udokumentowane i podkreśla, że "można uznać za pewne", iż te trzy przypadki nadużyć seksualnych miały miejsce, a późniejszy papież o nich wiedział. Polscy wierni jednak nie dojrzeli, jej zdaniem, do tego, by uznać, że papież Polak był "nieświętym świętym"…
Taki obraz "konserwatywnej" Polski i Polaków przekazują niemieckie media swoim odbiorcom, utwierdzając ich w negatywnych stereotypach, a przy tym, mają nadzieję, że szerzenie tych oszczerstw pomoże opozycji skupionej wokół Donalda Tuska w wygraniu zbliżających się wyborów.
REKLAMA
CZYTAJ WIĘCEJ
- Poruszające wspomnienie pani Genowefy. Pokazała, jak Niemcy rabowali Polskę. "Niech teraz oddadzą"
- Niemcy chcą wypłacić reparacje Tanzanii. W sprawie Polski chowają głowę w piasek
Petar Petrović
REKLAMA