Koniec tanich elektryków z Chin. Weszły w życie unijne cła

Unijne cła na samochody elektryczne z Chin zaczęły obowiązywać o północy z wtorku na środę. Wynoszą od 7,8 do 35,3 proc., a powodem ich nałożenia jest subsydiowanie produkcji przez Pekin. 

2024-10-30, 11:31

Koniec tanich elektryków z Chin. Weszły w życie unijne cła
UE wprowadziła cła na auta ev produkowane w Chinach. Także na Tesle. Foto: Shutterstock/IM Imagery

W nocy z wtorku na środę zaczęły obowiązywać cła, które Unia Europejska wprowadziła na chińskie auta elektryczne. Rozporządzenie ich dotyczące we wtorek wieczorem zostało wpisane do Dziennika Urzędowego UE.

Cła nie obejmą jednak sprowadzonych z Chin e-samochodów, które już są na unijnym rynku. Od kilku miesięcy media alarmują, że duża ich liczba zalega w unijnych portach.

Chińskie subsydia powodem nałożenia ceł

Po dochodzeniu wszczętym w październiku 2023 r. Komisja Europejska uznała, że Chiny dofinansowują produkcję samochodów elektrycznych. Dzięki temu chińscy producenci mogą sprzedawać je po sztucznie zaniżonych cenach i być konkurencyjni w stosunku do europejskich koncernów motoryzacyjnych. Subsydia dotyczą całego łańcucha produkcyjnego – od baterii po bezpośrednie granty dla producentów.

Wzbudziło to w Unii obawy, że europejski przemysł motoryzacyjny nie poradzi sobie z nieuczciwą konkurencją ze strony Chin. Podobnie było w przypadku innych branż. Dotowanej konkurencji nie wytrzymali, np. producenci paneli fotowoltaicznych. Obecnie np. 90 proc. paneli sprzedawanych w UE pochodzi z Państwa Środka. Osłabienie europejskiej branży motoryzacyjnej zmniejszyłoby konkurencyjność gospodarki i wiązałoby się z masowymi zwolnieniami. Już teraz widać osłabienie europejskiego przemysłu samochodowego - problemy ma choćby Volkswagen, który planuje pierwsze w historii zamknięcia fabryk w Niemczech. Kryzys europejskiej branży motoryzacyjnej odczuwają też polscy producenci baterii czy części samochodowych. 

REKLAMA

Unijne cła na "elektryki" będą wynosić między 7,8 proc. a 35,3 proc. i będą nakładane w dodatku do już obowiązujących w UE ceł 10 proc. na importowane samochody. Wysokość opłaty celnej zależy od tego, w jakim stopniu dana firma była subsydiowana i od tego czy współpracowała z KE w dochodzeniu. W razie stwierdzenia zwiększenia lub zmniejszenia subsydiów wysokość ceł może zostać odpowiednio dostosowana do zmienionych. 

Opłaty będą musiały uiszczać nie tylko chińskie firmy, ale także koncerny spoza Chin, które produkują w Państwie Środka - np. amerykańska Tesla ma zostać objęta cłem w wysokości 7,8 proc.

Dla Chin dostęp do rynku europejskiego jest kluczowy. Europa jest bowiem głównym odbiorcą chińskich e-aut (trafia tam ok. 40 proc. ich eksportu z Państwa Środka) i jednym z ostatnich dużych, bogatych rynków, który pozostaje względnie otwarty. W ostatnich miesiącach USA i Kanada zapowiedziały wprowadzenie ceł w wysokości 100 proc. na import samochodów elektrycznych z Chin, a Turcja – w wysokości 40 proc.

REKLAMA

Kwestia ceł budziła i budzi w UE duże kontrowersje. Przeciwnicy opłat podkreślali m.in. ryzyko odwetu ze strony Pekinu. Premier Węgier Viktor Orban przestrzegał wręcz przed "gospodarczą zimną wojną" między Wspólnotą a Chinami. Chiny już w odpowiedzi wprowadziły dodatkowe cła np. na francuskie wyroby alkoholowe. 

Stanowisko UE wobec Pekinu zaostrzyło się w ciągu ostatnich pięciu lat. Bruksela postrzega Chiny jako potencjalnego partnera w niektórych kwestiach, ale także jako konkurenta i systemowego rywala w innych.

Czytaj także: 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej