MŚ siatkarzy: żądni rewanżu Serbowie i gospodarze, którym pomagają ściany. Polacy przed kolejnym wyzwaniem

Siatkarskie mistrzostwa świata wkraczają w decydującą fazę, uczestników której ugości Turyn. Przed biało-czerwonymi dwa kluczowe mecze w kontekście walki o obronę tytułu. W trzeciej rundzie grupowej podopieczni Vitala Heynena trafili do grupy J, gdzie zmierzą się z Serbami oraz Włochami. Jako pierwsi na parkiet turyńskiego Palasport Olimpico wybiegną jednak gospodarze oraz siatkarze z Półwyspu Bałkańskiego - biało-czerwoni do rywalizacji przystąpią w czwartek. 

2018-09-27, 08:30

MŚ siatkarzy: żądni rewanżu Serbowie i gospodarze, którym pomagają ściany. Polacy przed kolejnym wyzwaniem
Serbscy siatkarze nie mieli wiele do powiedzenia w meczu z Polską w drugiej rundzie rozgrywek. Jak będzie w trzeciej?. Foto: PAP/Maciej Kulczyński

Posłuchaj

W minioną niedzielę w Warnie "Biało-czerwoni" pokonali reprezentację Serbii 3:0 w ostatnim meczu drugiej fazy turnieju. Rozgrywający Grzegorz Łomacz podkreśla, że Polacy nie mogą ciągle myśleć o ostatnim zwycięstwie. (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W dniach 10-30 września odbywa się 19. edycja MŚ w piłce siatkowej mężczyzn. Z tej okazji sekcja sportowa portalu PolskieRadio24.pl przygotowała specjalny serwis, na którym można śledzić wszystkie wydarzenia związane z turniejem rozgrywanym w Bułgarii i we Włoszech. Zapraszamy również do słuchania relacji naszych wysłanników na antenach radiowej Jedynki i Trójki.

Powiązany Artykuł

MS_siatkowka_banner_p24_mobile.jpg
Siatkarskie MŚ Bułgaria/Włochy 2018

Samo losowanie grup ostatniej z rund grupowych wzbudziło sporo kontrowersji, jednak jego wynik wydaje się być dla Polaków korzystny. Udało się uniknąć takich potęg, jak Brazylia, Stany Zjednoczone i Rosja. Na drodze marzących o obronie wywalczonego przed czterema laty tytułu biało-czerwonych staną natomiast wspierani w każdym meczu przez kilkanaście tysięcy fanów gospodarze oraz zawsze groźni Serbowie, z którymi Polacy nad wyraz łatwo poradzili sobie jednak w poprzedniej rundzie. Na co w tym zestawie stać Michała Kubiaka i spółkę?

Rywalizację w grupie J rozpoczął środowy mecz Włochów z Serbami, którego wynik ma oczywiście znaczenie dla losów spotkań biało-czerwonych.

Ewentualna przegrana Serbii sprawiłaby, że siatkarze prowadzeni przez znakomitego niegdyś rozgrywającego Nikolę Grbicia w czwartkowym starciu z Polakami staną pod ścianą. Siatkarze z Bałkanów stanęli jednak na wysokości zadania i bez problemu rozprawili się z gospodarzami turnieju i zwyciężyli 3:0. 

REKLAMA

Okoliczności, w których odbędzie się wieczorne starcie z udziałem biało-czerwonych, będą podobne do ostatniego spotkania. Wówczas Serbowie, mając zapewniony awans, gładko ulegli biało-czerwonym w trzech setach, co dało Polakom awans do najlepszej szóstki mistrzostw.

Grbić w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" zarzekał się jednak, iż jego podopieczni nie przegrali tamtego spotkania celowo.

- Nigdy w życiu nie przegrałem tak meczu - zapewnił. Serbski trener był także pod wrażeniem gry biało-czerwonych. 

- Dawno nie widziałem tak dobrze grającej i skoncentrowanej reprezentacji Polski - dodał. 

REKLAMA

Tym razem naszym rywalom miejsce w półfinale zapewni tylko jeden wygrany set.

Wydaje się więc, że kluczem do wygranej z Serbami będzie równie dobry występ, jak ten w ostatnim starciu dwóch zespołów. Byłoby to jednak zbyt dużym uproszczeniem. Siatkarzy z Bałkanów nigdy nie można lekceważyć. Odkąd Grbić zaczął pracować ze swoimi młodszymi kolegami z parkietu, Serbowie wrócili do szerokiej światowej czołówki. Znakomity rozgrywający funkcję selekcjonera objął w 2015 roku, niedługo po nieudanych mistrzostwach świata w Polsce, które jego rodacy zakończyli na dziewiątym miejscu. 

Od tamtej pory wyniki uległy znaczącej poprawie. Nie udało się, co prawda, zakwalifikować na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, ale 2016 rok i tak był dla tamtejszej siatkówki historyczny, dzięki premierowemu triumfowi w finale Ligi Światowej. Rok wcześniej w tych samych rozgrywkach było niewiele gorzej: Serbów dopiero w wielkim finale zatrzymali Francuzi. Kolekcję medali zdobytych pod wodzą Grbicia wieńczy brąz podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy. W meczu otwarcia tej ostatniej imprezy, który został rozegrany na Stadionie Narodowym w Warszawie, Serbowie udzielili zresztą lekcji siatkówki biało-czerwonym, pewnie wygrywając w trzech setach. 

Również tegoroczny mundial każe patrzeć na Aleksandra Atanasijevicia i jego kolegów z dużym respektem. Turniej zaczęli od bardzo emocjonującego, pięciosetowego boju z USA, w którym okazali się słabsi od podopiecznych Johna Speraw. Potem wygrali jednak sześć kolejnych spotkań, m.in. z Rosją (3:1) oraz Francją (3:2). Serbskiej drużyny nie można więc lekceważyć, nawet mając w pamięci fakt, jak mocno zdominowali ich biało-czerwoni w bezpośrednim starciu. 

REKLAMA

Dużym atutem serbskiej drużyny będzie fakt, że doskonale znają zarówno biało-czerwonych, jak i Włochów. Znajomość tę zawdzięczają nie tylko meczom reprezentacyjnym, ale także doświadczeniem nabytym zarówno w Serie A, jak i Plus Lidze. Wspomniany Atanasijević do wielkiej europejskiej siatkówki wkraczał jako atakujący PGE Skry Bełchatów. W 2013 roku po dwóch latach opuścił klub z województwa łódzkiego, by przenieść się do Sir Safety Perugia. We Włoszech rozwinął się na tyle, że osiągnął status jednej z największych gwiazd Serie A. Prawdziwym ukoronowaniem przygody "Magnuma" z Perugią jest podwójna korona, wywalczona w ubiegłym sezonie. Atanasijević poprowadził drużynę do mistrzostwa i pucharu Włoch. 

Siatkarzem, który znakomicie zapisał się w pamięci bełchatowskich fanów jest także znakomity środkowy Srecko Lisinac. Mający za sobą występy na wcześniejszym wypożyczeniu w AZS-ie Częstochowa, spędził w Bełchatowie cztery poprzednie sezony, które zwieńczył znakomitą postawą w zwycięskich finałach Plus Ligi przeciwko ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle. Grając w barwach Skry, wyrobił sobie markę jednego z najlepszych środkowych świata. Wyróżniający się zwłaszcza w ataku i w polu serwisowym Lisinac nowy sezon spędzi już we Włoszech, grając w słynnym Itasie Diatec Trentino. W bełchatowskiej drużynie pozostanie natomiast przyjmujący Milan Katić, który tak w klubie, jak i w kadrze narodowej pełni rolę solidnego zmiennika. Ostatnim z reprezentantów Serbii mających za sobą grę w Skrze jest Drażen Laburić. Ten atakujący podczas mundialu na parkiecie pojawia się jednak głównie wtedy, gdy Atanasijević potrzebuje odpoczynku. 

Źródło: TVP Sport 

Kibice Asseco Resovii doskonale kojarzą natomiast przyjmującego Marko Ivovicia, który w przeszłości dwa sezony spędził w barwach klubu ze stolicy Podkarpacia. Ivović sięgnął z rzeszowianami po mistrzostwo Polski oraz wywalczył drugie miejsce w Final Four Ligi Mistrzów. Następnie zdecydował się na kontynuowanie kariery na parkietach rosyjskich. Ma za sobą sezon w Biełgorie Biełgorod (po którym na rok wrócił do Rzeszowa), a jego obecnym pracodawcą jest Lokomotiw Nowosybirsk. Ivović, który podczas trwających mistrzostw jest jedną z gwiazd serbskiej ekipy, zapowiada, że jego drużynę interesuje tylko awans do dalszych gier. 

REKLAMA

- Wiemy, że trafiliśmy na trudnych rywali, ale możemy z nimi wygrać i zapewnić sobie awans - zapewnił. 

Oczywiście Grbić ma do dyspozycji nie tylko siatkarzy z przeszłością na boiskach Plus Ligi. Od lat ważną rolę w kadrze odgrywają tacy siatkarze, jak kapitan Nemanja Petrić, od kilku sezonów stanowiący podporę Azimutu Modena, czy środkowy Marko Podrascanin, będący klubowym kolegą Atanasijevicia w Perugii. Należy też zwrócić uwagę na znakomitego przyjmującego Urosa Kovacevicia. Grający na co dzień w Trentino siatkarz był prawdziwym liderem drużyny podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy. Na mundialu miewa jednak różne mecze. Kovacević nienajlepiej spisywał się w przyjęciu podczas meczu z Polską. Niewątpliwie będzie więc żądny rewanżu. 

Druga wygrana z Serbami niewątpliwie mocno zwiększyłaby szanse biało-czerwonych na upragniony półfinał. Pamiętać jednak należy, iż za faworyta grupy (przynajmniej do meczu z Serbami) uchodzili Włosi. "Azzurri" będą rywalami podopiecznych Vitala Heynena w ostatnim meczu drugiej fazy grupowej. Włosi w dotychczasowych meczach spisywali się bardzo dobrze, przegrywając zaledwie jedno spotkanie - z Rosją (2:3), chociaż krytycy mogą przyznać, iż na drodze gospodarzy, nie licząc "Sbornej", zabrakło drużyn ze ścisłego światowego topu. 

Powiązany Artykuł

Sprawdzam siatkóka 1200.jpg
MŚ siatkarzy: cztery sztaby pan Lipski, jedna sztaba pan Siara... "Losowanie to farsa", był "challenge", są dowody

Takie głosy tylko się wzmogły po losowaniu, które, zdaniem niektórych, mogło być ustawione. Gospodarze uniknęli w końcu teoretycznie najsilniejszych rywali. Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się szkoleniowiec Włochów - Gianlorenzo Blengini, który w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport" zapewnił, iż każdy z pozostałych w turnieju rywali jest równie mocny. 

REKLAMA

- W grze zostało sześć najlepszych drużyn świata. Prostych meczów już nie będzie - uciął temat, pytany o ceremonię losowania i uniknięcie Rosjan, Amerykanów oraz Brazylijczyków. 

Blengini, podobnie jak Grbić, trenuje reprezentację od ponad trzech lat. Objął kadrę po katastrofalnym występie na polskim mundialu, który Włosi zakończyli na 13. miejscu. Brązowy medal mistrzostw Europy oraz drugie miejsce w Pucharze Świata rok później, a także, przede wszystkim, srebro igrzysk w Rio de Janeiro to największe sukcesy współgospodarzy tegorocznych mistrzostw pod wodzą Blenginiego. Nie można jednak powiedzieć, iż Włosi pod jego przywództwem znowu stali się medalowymi pewniakami. Zabrakło bowiem sukcesów w Lidze Światowej oraz jej następczyni - Lidze Narodów. "Azzurrim" nie wyszedł też start w mistrzostwach Europy w 2017 roku, gdy sensacyjnie ulegli w ćwierćfinale Belgom, prowadzonym wówczas przez Vitala Heynena. Mamy nadzieję, że belgijski szkoleniowiec znowu znajdzie sposób na podopiecznych Blenginiego. 

Wystarczy jednak rzut oka na skład "Azzurrich" by zauważyć, jak ciężkie zadanie czeka Polaków. W odróżnieniu od Serbów nie znajdziemy tutaj wielu nazwisk znanych z parkietów Plus Ligi. W sezonie 2010/2011 epizod w Asseco Resovii zaliczył jedynie rezerwowy dzisiaj rozgrywający Michele Baranowicz, mający zresztą polskie korzenie. Słynący z wyjątkowo mocnej, jak na wystawiającego, zagrywki siatkarz jest synem Wojciecha Baranowicza, który w latach 70. i 80. 62-krotnie wystąpił w barwach reprezentacji Polski. 

Baranowicz nie jest zresztą jedynym siatkarzem w składzie Włoch, którego korzenie sięgają poza Italię. Dwie największe gwiazdy włoskiej kadry to zawodnicy naturalizowani. Mało kto wyobraża sobie walkę Włochów o medale największych imprez bez pochodzącego z Kuby Osmany'ego Juantoreny oraz Iwana Zajcewa, syna mistrza olimpijskiego z 1980 roku - Wiaczesława, wielokrotnego reprezentanta Związku Radzieckiego.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

Kubańczycy 1200.jpg
MŚ siatkarzy: gdy wielka polityka dotyka wielkiego sportu... Kuba przez lata "zmuszała" siatkarzy do ucieczek

Juantorena ma za sobą wiele udanych występów w barwach reprezentacji Kuby, jednak dalszą grę dla swojej ojczyzny uniemożliwiły mu przepisy panujące w tym komunistycznym kraju. Zawodowi sportowcy nie są bowiem mile widziani jako reprezentanci karaibskiego państwa. W zmianie obywatelstwa Juantorenie pomogło...zawieszenie na doping. Siatkarz wykorzystał brak gry do wyjazdu na Półwysep Apeniński i podpisanie kontraktu z Itasem Trentino. Wszystko to kosztowało go aż trzy lata przymusowej przerwy w grze - na parkiety powrócił jesienią 2009 roku. Od tamtej pory grał też w tureckim Halkbanku Ankara, a obecnie broni barw Cucine Lube Civitanova. Niedługo po przyjeździe do Europy uzyskał włoskie obywatelstwo, by w 2015 roku zadebiutować w tamtejszej kadrze, gdzie jest drugą największą gwiazdą. 

Palma pierwszeństwa należy bowiem do Zajcewa. Ten, w odróżnieniu od Juantoreny, urodził się we Włoszech, gdy jego tata grał w tamtejszej lidze. Mały Iwan początkowo chciał zostać hokeistą, jednak z czasem przekonał się do siatkówki. Początkowo zasmucił ojca faktem, że wolał reprezentować Włochy, zamiast Rosji. Z czasem również Zajcew senior zaakceptował decyzję syna, który szybko stał się gwiazdą światowej siatkówki. Na wymienienie wszystkich sukcesów tego przyjmującego nie starczyłoby miejsca, więc podkreślmy tylko, iż Zajcewowi wciąż brakuje w kolekcji złotego medalu wywalczonego z reprezentacją. Zawodnik, który po poprzednim sezonie zamienił Perugię na Modenę, jest niebywale zmotywowany, by przełamać niemoc w Turynie - rodzinnym mieście trenera Blenginiego. 

Juantorena i Zajcew to oczywiście niejedyni siatkarze z najwyższej półki, na których może liczyć włoski szkoleniowiec. Wymienić tu należy uważanego przez wielu za najlepszego obecnie rozgrywającego świata Simone Giannellego, znakomitego środkowego Daniele Mazzone, słynącego ze świetnej gry w obronie libero Massimo Colacciego czy, wreszcie, Filippo Lanzę, który stanowi ogromne wsparcie w ataku dla dwójki naturalizowanych graczy.

Ten pobieżny rzut oka na najcięższe działa, jakie wytoczyć mogą przeciw biało-czerwonym trenerzy Grbić i Blengini pokazują skalę trudności zadania, przed którym stoją Vital Heynen i jego podopieczni. Belgijski trener kokietuje dziennikarzy, mówiąc, iż czuje się "zmęczony, stary i głupi", ale, niewątpliwie w zaciszu hotelowego pokoju, przygotowuje rutynowanym rywalom, niejedną niespodziankę. Nasi siatkarze niejednokrotnie pokazywali już, że są w stanie udanie rywalizować zarówno z Serbami, jak i Włochami, których potrafili pokonać podczas fazy interkontynentalnej tegorocznej Ligi Narodów. 

REKLAMA

W obu wypadkach liczymy na powtórki. Niezależnie od tego, na ile losowanie było sprawiedliwe, z jego wyników powinniśmy być zadowoleni. Obyśmy podobne zadowolenie odczuli z występów biało-czerwonych na turyńskich parkietach podczas trzeciej fazy grupowej mistrzostw świata.

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej