Luka Modrić ze Złotą Piłką. To triumf subtelności, talentu i finezji

2018-12-04, 09:00

Luka Modrić ze Złotą Piłką. To triumf subtelności, talentu i finezji
Luka Modrić. Foto: PAP/EPA/Rodrigo Jimenez

Chorwacki pomocnik Luka Modrić został uznany najlepszym zawodnikiem roku, prześcigając tych, którzy mają większe predyspozycje do tego, by stać się idolami tłumów. Co znaczy dla futbolu przełamanie dominacji Cristiano Ronaldo i Leo Messiego przez filigranowego generała środka pola?

Przez ostatnie 10 lat Leo Messi i Cristiano Ronaldo zdominowali światowy futbol. To fakt, nie opinia, podobnie jak stwierdzenie, że do momentu zawieszenia butów na kołku każdy z nich mógłby zgarniać wszystkie indywidualne nagrody i trudno byłoby to kwestionować.

Argentyńczyk i Portugalczyk weszli inny, nieosiągalny dla reszty piłkarzy poziom umiejętności, potwierdzają to zarówno kosmiczne statystyki, ale też niesamowita medialność i rozpoznawalność. Tę parę znają nawet ci, którzy mieliby problem z odpowiedzią na pytanie, ilu zawodników biega naraz po boisku podczas meczu.

To, że żyjemy w epoce tych dwóch wybitnych piłkarzy, z jednej strony jest wspaniałe - obcujemy z geniuszem w czystej postaci, a rywalizacja tej pary to osobna, wielowątkowa historia, materiał do nieskończonych analiz i dyskusji. Z drugiej zaś, trwająca dekadę gonitwa za doskonałością spycha na dalszy plan dziesiątki innych piłkarzy, którzy muszą zadowolić się drugoplanowymi rolami. 

Złota Piłka jest plebicsytem kontrowersyjnym, bez większych oporów można powiedzieć, że przynajmniej kilka razy zdarzyło się, że zawodnicy, którzy mieli za sobą przynajmniej podobny (jeśli nie lepszy) rok niż Chorwat, nie zdołali zająć pierwszego miejsca. W 2010 roku zwycięstwo należało się Wesleyowi Sneijderowi (wygrał Messi), w 2008 roku poległ Fernando Torres (strzelał jak na zawołanie, był najlepszym zawodnikiem finału mundialu, w którym triumfowali Hiszpanie), smakiem musiał obejść się Andres Iniesta, kluczowa postać tak Barcelony, jak i Hiszpanii. To samo można napisać o notorycznie niedocenianym Xavim.

Moment, w którym najważniejsze indywidualne nagrody zgarnia Luka Modrić, to nie przełom czy koniec epoki, ale idealna chwila na refleksję dotyczącą tego, że w piłce jest miejsce na inne wartości, którym wypada się pokłonić.

Luka Modrić nigdy nie był zawodnikiem z czołówki statystyk asyst i zdobytych bramek. W ponad 250 meczach dla "Królewskich" zdobył 13 goli. Kiedy grał Tottenhamie, część kibiców narzekała, że pod względem liczb nie imponuje. Można się z tym zgodzić lub nie, ale w piłce nie chodzi o liczby. Jasne, wyniki i bramki to coś absolutnie kluczowego, jednak jest wiele rzeczy, których nie da się ująć w prostej kalkulacji.

Są piłkarze, którzy czują i rozumieją grę w stopniu wybitnym. Często skromni, dalecy od tego, by błyszczeć w wywiadach i rzucać głębokie czy inspirujące myśli. Dysponujący za to pierwiastkiem, który wymyka się definicjom. To przykuwa uwagę tych, którzy w piłce szukają czegoś innego, dla których jedno podanie w środku pola czy idealne przyjęcie piłki, którym mija się rywala, znaczy więcej niż gol z trzydziestu metrów i pięćdziesiąt bramek w sezonie.

To, jakie elementy imponują ludziom w piłce, jest oczywiście względne, w tym tkwi cały urok. Jedni będą z wypiekami na twarzy oglądać uderzenia z rzutów wolnych Davida Beckhama czy Juninho, inni bez końca odtwarzać przejawy technicznego kunsztu Zinedine'a Zidane'a, część nawet po latach będzie pamiętać dryblingi Ronaldinho. Nieliczni przypomną chwilę, w której Carles Puyol klatką piersiową obronił sytuację sam na sam z napastnikiem.

Kiedy zapytamy sto osób o jeden obrazek, który przychodzi na myśl po usłyszeniu słowa "futbol", prawdopodobnie dostaniemy sto różnych odpowiedzi. I jest to jak najbardziej w porządku.

Mały wielki piłkarz

Na mundialu w Rosji Modrić imponował nie tylko piłkarskim kunsztem, ale też wolą walki, zdolnością pociągnięcia kolegów za sobą. Nic dziwnego, że w ciągu tych kilku tygodni powstały o nim setki artykułów, poświęconych zarówno temu, co prezentował na boisku, jak i warunkom, w którym ten talent się rozwijał.

Możemy tylko przypomnieć, że podczas wojny na Bałkanach gwiazda "Vatrenich" musiała uciekać z wioski, w której się wychowała, razem z rodzicami jako wojenni uchodźcy zostali osiedleni w hotelu w Zadarze.

Wychudzony, niewielki jak na swój wiek, sześcioletni Luka Modrić całymi dniami kopał piłkę na okolicznym parkingu. Jego talent odkrył Tomislav Basić, jeden z trenerów młodzieżowych drużyn NK Zadar. Kiedy dzieci trenowały, naokoło toczyła się wojna.

Jeśli ktoś spodziewa się przesłodzonej hollywoodzkiej opowieści, w której wszystko jest czarne albo białe, może się rozczarować. Modrić był odrzucony przez Hajduka Split, za którego ściskał kciuki jako dziecko, a kilka lat później grał dla konkurencyjnego Dinama Zagrzeb. Deklarował swoją sympatię dla Chelsea i Barcelony, jednak koniec końców grał dla rywali tych klubów.

Kiedy opuszczał Tottenham, kibice musieli przełknąć gorzką pigułkę - ich zawodnik odmówił treningów z zespołem, usilnie starał się wymusić transfer do wielkiego Realu Madryt, w którym miał wejść na szczyt swoich umiejętności. Kiedy kierował reprezentacją Chorwacji, cały czas ciążyły nad nim kłopoty z prawem - tak z hiszpańskim fiskusem, jak i wymiarem sprawiedliwości w ojczystym kraju.

Kibice są podzieleni, zwłaszcza po tym, kiedy przed sądem piłkarz miał dopuścić się krzywoprzysięstwa, twierdząc, że nie przypomina sobie faktów istotnych dla śledztwa. Ale to, co pokazywał na boisku, pozwalało na to, by po prostu o tym nie myśleć.

Ponad dziesięć lat temu, kiedy przechodził do Premier League, było wiele obaw dotyczących tego, jak poradzi sobie w tej lidze. Kiedy w 2006 roku Dinamo mierzyło się z Arsenalem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, Chorwaci nie mieli większych szans. Zgodnie z oczekiwaniami odpadli z rywalizacji. Swoją okazję wykorzystał jednak niepozorny 20-latek, który bez kompleksów wyszedł naprzeciwko piłkarzy Arsene'a Wengera.

Źródło: YouTube/luminescence

Francuski menedżer był zainteresowany piłkarzem, jednak ostatecznie Arsenal sięgnął nie po Modricia, a po Eduardo, który po fatalnej kontuzji nigdy nie dał "Kanonierom" tyle, ile od niego oczekiwano. Modrić zaś niecałe dwa lata później przeszedł do ekipy rywala zza miedzy.

21 milionów euro za młodego jeszcze (23 lata) zawodnika, który rozegrał kilkadziesiąt meczów w lidze chorwackiej i tak naprawdę dopiero zaczynał poważną grę w kadrze, mogło wydawać się ryzykowne. Szczególnie biorąc pod uwagę jego warunki fizyczne, które raczej nie dawały mu szans w fizycznej walce z rywalami.

Nieco ponad 170 centymetrów wzrostu i jakieś 65 kilogramów wagi to skromny dar od natury. Wszystko jednak wygląda inaczej, kiedy w tym ciele jest pierwiastek geniuszu.

Najgorszy transfer sezonu

Tottenham szybko okazał się klubem zbyt małym dla Chorwata. Fani londyńczyków mogą i tak mieć powody do radości, bo 160 meczów dla ich klubu to coś, co będą pamiętać nawet po latach. Przez 4 lata w Premier League Modrić dojrzał do tego, by grać w każdym z największych klubów świata.

Harry Redknapp, który prowadził zespół praktycznie przez cały czas jego gry w tym klubie, szukał dla Chorwata odpowiedniego miejsca. Modrić bywał ofensywnym pomocnikiem, grał w środku pola, był rzucany na lewe skrzydło. Wszędzie wyglądał dobrze, a z tych doświadczeń wyciągnął wnioski.

Angielski menedżer starał się też ustawiać Modricia jako cofniętego rozgrywającego, ale miał z tym kilka problemów. Tottenham nie był drużyną, która potrafiła zdominować każdego przeciwnika. Nawet jeśli miała przewagę w posiadaniu piłki i prowadziła grę, to od tego, do czego Chorwat musiał przyzwyczaić się w Madrycie, dzieliły ją lata świetlne.

Źródło: TVP

Pierwsze sezony w Realu stały pod znakiem niedosytu. To, że w swoim pierwszym sezonie na Santiago Bernabeu jego transfer został uznany za najgorszy w cały sezonie, jest kuriozalne i tylko utwierdza w przekonaniu, że nie wszyscy widzą od razu talent, potencjał i klasę.

Panowało powszechne przekonanie, że może grać jeszcze lepiej. Poza tym nietrudno domyślić się, o czym w Realu mówiono najwięcej - o kolejnych strzeleckich rekordach Ronaldo, oczekiwaniach względem Garetha Bale'a, transferowych przymiarkach wielkich piłkarzy.

W międzyczasie Modrić do spółki z Tonim Kroosem stworzyli w środku pola "Królewskich" najlepszy duet pomocników na świecie. Aby w pełni błyszczeć, Chorwat musi czuć odpowiedzialność - postawić stempel na prawie każdej akcji swojego zespołu, dyktować tempo, decydować, czy trzeba zawęzić grę czy ją rozciągnąć, zdecydować się na dłuższe podanie lub budowanie ataku od początku.

Tego, ile Modrić znaczy dla Realu, nie da się ocenić, ale w stwierdzeniu, że lista osiągnięć klubu bez niego byłaby krótsza, nie ma przesadnego ryzyka.

Czy Modrić zasługuje na to, by nazywać go jednym z najlepszych środkowych pomocników w historii? W takich stwierdzeniach nie ma przesady. Biorąc pod uwagę czucie gry, umiejętności techniczne, wizję i inteligencję, nie sposób go nie docenić. Ostatnie miesiące to dla niego w pewien sposób wyjście z cienia - trudno oprzeć się wrażeniu, że wcześniej przez zbyt długi czas pracował na sukcesy innych, a sam musiał zadowalać się zaledwie cząstką zachwytów, na które zasługiwał.

Nie możemy mówić o tym, że jego talent eksplodował nagle. Z roku na rok stawał się lepszym piłkarzem, ale na najwyższym poziomie gra praktycznie od dekady. Czy o wszystkim zadecydował mundial? Na pewno gra dla Chorwacji na wielkiej imprezie pozwoliła w pełni zrozumieć, na czym polega fenomen tego piłkarza.

Na tej imprezie nie było gracza, który operował na boisku z większą gracją, pokazywał esencję tego, co dokładnie znaczy grać w piłkę. W wieku 32 lat, kiedy wielu graczy najlepsze ma za sobą, imponował też przygotowaniem fizycznym, przebiegniętymi kilometrami, liczbą sprintów w każdym meczu. Niektóre zagrania wydawały się proste, chodzi jednak o to, że Modrić potrafił sprawić, żeby właśnie tak właśnie wyglądały. W jego wykonaniu po prostu wszystko sprawia wrażenie banalnego w wykonaniu, ale to tylko znamionuje klasę. W każdym miejscu boiska, bez względu na liczbę graczy, którzy starali się zabrać mu futbolówkę. 

Leo Messi i Cristiano Ronaldo są lepszymi piłkarzami od niego. Ale on także należy do zawodników, których będziemy określać mianem wyjątkowych. I właśnie dlatego wszystkie tegoroczne nagrody dla Chorwata są zwycięstwem nie tylko jego, ale też całej rzeszy futbolowych znawców, dziennikarzy oraz kibiców. I zwycięstwem futbolu samego w sobie, w którym w ostatnich latach dominują pieniądze, blichtr i krzykliwość. Tym razem doceniona została subtelność, finezja i talent w odsłonie innej niż wszystkie.

Źródło: YouTube/rom7ooo

Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej