Turniej Czterech Skoczni: Kobayashi może przejść do historii. Japończyk przyćmi słynnych rodaków?

Ryoyu Kobayashi ma już na koncie trzy konkursowe zwycięstwa w obecnej edycji Turnieju Czterech Skoczni. 23-letni Japończyk jest o krok od wygrania wszystkich czterech zawodów podczas tej samej edycji. Przed laty przed podobną szansą stanęło jego dwóch słynnych rodaków, jednak ani Yukio Kasaya, ani Kazuyoshi Funaki nie byli jednak w stanie odnieść historycznego sukcesu. 

2019-01-04, 17:53

Turniej Czterech Skoczni: Kobayashi może przejść do historii. Japończyk przyćmi słynnych rodaków?

W sezonie 2018/2019 skoczkowie rywalizują w 40. edycji Pucharu Świata. Portal PolskieRadio24.pl z tej okazji przygotował specjalny serwis, w którym można znaleźć wszystkie najważniejsze informacje związane z wydarzeniami na skoczniach. 

Powiązany Artykuł

banner grafika tunij czterech skoczni 1200.jpg
PŚ W SKOKACH 2018/2019

Kobayashi okazał się najlepszy w Obertsdorfie, Garmisch-Partenkirchen oraz Innsbrucku. W klasyfikacji tegorocznej edycji TCS wyprzedza drugiego Niemca Markusa Eisenbichlera aż o 45,5 pkt. Biorąc pod uwagę formę 23-latka, wielu ekspertów i kibiców zastanawia się, czy Japończyk zostanie trzecim w historii, po Niemcu Svenie Hannavaldzie i Kamilu Stochu, skoczkiem, który zwycięży w każdym z czterech konkursów podczas tej samej edycji prestiżowego turnieju. 

W przeszłości przed podobną szansą stanęło dwóch słynnych rodaków Kobayashiego. W sezonie 1971/1972 terminarz rywalizacji był nieco inny niż obecnie. Skakanie rozpoczynano w Innsbrucku. Już tam wielką klasę pokazał Yukio Kasaya. Japończyk zwyciężył z ponad dziesięciopunktową przewagą. Swoją formę potwierdził podczas noworocznych zawodów w Garmisch-Partenkirchen, gdzie różnica między nim a konkurentami była jeszcze wyższa (13,7 pkt). Kasaya okazał się najlepszy również w Obertsdorfie. 

W dwudziestej edycji słynnej rywalizacji azjatycki skoczek miał szansę zostać pierwszym, który zwycięży we wszystkich czterech konkursach tej samej edycji. Na przeszkodzie stanęły mu jednak... przepisy rodzimej federacji narciarskiej. Skoczek musiał wrócić do ojczyzny, by wziąć udział w krajowych eliminacjach do igrzysk olimpijskich, które miesiąc później miały rozpocząć się w Sapporo. 6 stycznia 1972 roku w Bischofschofen triumfował więc słynny Norweg Bjoern Wirkola, a ze zwycięstwa w całym turnieju cieszył się jego rodak Ingolf Mork. Nieobecny na finiszu Kasaya musiał się zadowolić 56. miejscem w klasyfikacji końcowej. 

REKLAMA

"Na pocieszenie" skoczek pewnie wywalczył przepustkę na igrzyska, na których wystartował jako wielki faworyt gospodarzy. 6 lutego okazał się najlepszy na skoczni normalnej (K-86), wyprzedzając rodaków Agitsugu Konno oraz Seiji'ego Aochi. Pięć dni później konkurs na dużym obiekcie (K-110) ukończył jednak na rozczarowującym siódmym miejscu, a z sensacyjnego złotego medalu cieszył się wówczas Wojciech Fortuna. 

26 lat później inny skoczek z Kraju Kwitnącej Wiśni był o krok od "wielkiego szlema". Sezon 1997/1998 był zresztą popisem Japończyków. Poza Kazuyoshim Funakim, świetne wyniki osiągali też Hiroya Saito i Masahiko Harada. To z tą dwójką Funaki walczył o triumfy w niemieckiej części turnieju. W Obertsdorfie o 1,5 pkt wyprzedził Saito, by w Ga-Pa o 1,7 pkt pokonać drugiego w klasyfikacji Haradę. Jeszcze lepiej słynącemu z pięknych stylowo skoków Japończykowi poszło w Innsbrucku. Pokonał wówczas Hannavalda, który cztery lata później został pierwszym zwycięzcą wszystkich konkursów w tej samej edycji TCS, o ponad 10 punktów. 

Wydawało się, że prowadzący wówczas też w klasyfikacji Pucharu Świata Funaki musi zwyciężyć też w Bischofschofen. Po pierwszej serii nie było to już takie pewne. Japończyk skoczył dobrze (120 m), ale zajmował trzecią pozycję ze stratą 5,7 pkt do liderującego Hannavalda. W drugiej rundzie Funaki skoczył jednak znacznie słabiej. 110,5 metra oznaczało 8. miejsce z prawie 30-punktową stratą do Niemca, który ostatecznie zwyciężył w zawodach. Rozczarowanie Funakiego z pewnością ukoił jednak triumf w końcowej klasyfikacji turnieju, który wiązał się wówczas m.in. z wygraną luksusowego samochodu marki Audi. 

Funaki kapitalnie spisał się podczas lutowych igrzysk w Nagano, gdzie poradził sobie z gigantyczną presją tysięcy dopingujących go rodaków. Zaczął od srebrnego krążka na skoczni normalnej (K-90), gdzie uległ o zaledwie punkt Finowi Janiemu Soininenowi. Zrewanżował się jednak temu rywalowi na większym obiekcie (K-120), gdzie triumfował z przewagą 11,5 pkt. Japońsko-fińska rywalizacja była jednym z najbardziej zapamiętających w pamięć momentów tamtych igrzysk. Funaki zakończył je zresztą z dwoma złotymi medalami. Wspólnie z Saito, Haradą i Takanobu Okabe w rywalizacji drużynowej nie dali szans rywalom, pewnie wyprzedzając Niemców i Austriaków. 

REKLAMA

Japońscy fani, którzy w bardzo skromnej obsadzie udali się w tym roku na Turniej Czterech Skoczni, liczą, że za trzecim razem ich ulubieńcowi uda się przejść do historii. O tym, czy tak się stanie przekonamy się już 6 stycznia podczas zawodów w Bischofschofen. 

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej