Liga Mistrzów: kolejny spektakularny powrót. Ronaldo poprowadził Juventus do ćwierćfinału
Juventus Turyn po hat-tricku Cristiano Ronaldo odrobił stratę z pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atletico i zdołał awansować do kolejnej fazy rozgrywek. "Stara Dama" dołączyła do grona zespołów, które w tym sezonie dokonały niesamowitych wyczynów.
2019-03-12, 22:58
Posłuchaj
Juventus stał przed zadaniem niemożliwym do wykonania - tak trzeba określić odrobienie dwóch bramek straty przeciwko drużynie, która uchodzi za jedną z najlepiej broniących na świecie. Już w pierwszych minutach meczu mógł wlać nadzieję w serca swoich kibiców, jednak arbiter dopatrzył się faulu na bramkarzu tuż przed tym, jak piłka znalazła drogę do siatki.
Było jasne, komu służy w tym spotkaniu czas. Z każdą kolejną akcją, która nie została sfinalizowana, z każdym kolejnym niecelnym podaniem i przerwą w grze, szanse Juventusu malały. Zawodnicy Diego Simeone doskonale wiedzieli, jak urywać cenne sekundy, jak wybijać rywali z rytmu i nie pozwolić im wejść na najwyższe obroty.
Juventus nacierał, Atletico broniło się głęboko, swoich okazji szukając w kontratakach, zawsze jednak pozostawało za podwójną gardą - aż do 27. minuty, kiedy to Bernardeschi dograł piłkę w pole karne, a agresywnie wyszedł do niej Ronaldo. Strzał z bliska nie dał żadnych szans Oblakowi.
To był impuls, który zmienił ten mecz. "Stara Dama” rzuciła się do jeszcze bardziej zmasowanych ataków, Atletico zdołało wytrwać do przerwy, a tuż przed końcem pierwszej części gry miało jeszcze szansę po strzale Moraty.
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia Juventusu - Cristiano Ronaldo znów dał o sobie znać, po jego uderzeniu Oblak co prawda dał radę interweniować, ale VAR zasygnalizował, że piłka przekroczyła linię bramkową. Stan rywalizacji został wyrównany, ale gospodarze nie zamierzali zdejmować nogi z gazu.
REKLAMA
Atletico jednak największą nadzieję widziało w tym, by dotrwać do dogrywki i rzutów karnych, Juventus cały czas musiał przebijać się przez defensywę Hiszpanów. W 82. minucie w wymarzonej sytuacji znalazł się Moise Kean, jednak w sytuacji sam na sam z Oblakiem przestrzelił.
Chwilę później Bernardeschi padł w polu karnym, a sędzia wskazał na „wapno”. Do piłki podszedł Cristiano Ronaldo i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo, które dawało awans, i potwierdził, że był wart każdego euro, które zostało na niego wydane.
To kolejna niesamowita historia w tej edycji Ligi Mistrzów, kolejny przypadek, w którym zespół skazywany na porażkę ucieka spod topora. Ajax i Manchester United sprawiły ogromne niespodzianki, Juventus nie chciał być gorszy.
REKLAMA
W bramce gospodarzy oglądaliśmy Wojciecha Szczęsnego, jednak trzeba przyznać, że Polak nie miał tego wieczoru wiele pracy - Atletico praktycznie ani razu nie zmusiło go do większego wysiłku.
Jeśli ktoś spodziewał się niespodzianki w drugim wtorkowym meczu, w którym Manchester City mierzył się z Schalke, szybko stało się jasne, że do niczego zaskakującego nie dojdzie. Jeszcze w pierwszej połowie dwie bramki zdobył Sergio Aguero, trzecią dołożył Sane i emocje wygasły. „Obywatele” nie zamierzali jednak poprzestać na takim wyniku, po przerwie zdemolowali rywali, wbijając im cztery kolejne gole.
Kolejna porcja futbolu na najwyższym poziomie już w środę - Bayern Monachium podejmie Liverpool, a FC Barcelona zmierzy się z Lyonem.
REKLAMA
Juventus Turyn - Atletico Madryt 3:0 (1:0).
Bramki: Cristiano Ronaldo (27, 48, 86-karny).
Sędzia: Bjorn Kuipers (Holandia).
Pierwszy mecz - 0:2; awans - Juventus Turyn.
Manchester City - Schalke 04 Gelsenkirchen 7:0 (3:0).
Bramki: Sergio Aguero (35-karny, 38), Leroy Sane (42), Raheem Sterling (56), Bernardo Silva (71), Phil Foden (78), Gabriel Jesus (84).
REKLAMA
Sędzia: Clement Turpin (Francja).
Pierwszy mecz - 3:2; awans - Manchester City.
ps, PolskieRadio24.pl
REKLAMA