El. ME 2020 - Przemysław Frankowski: powołanie zawsze nobilituje

Przemysław Frankowski, mimo wyjazdu za ocean, znalazł się w kadrze reprezentacji Polski na marcowe mecze eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy z Austrią i Łotwą. "Powołanie zawsze nobilituje. Zrobię wszystko, aby trener Brzęczek znów na mnie postawił" - podkreślił.

2019-03-15, 13:45

El. ME 2020 - Przemysław Frankowski: powołanie zawsze nobilituje
Przemysław Frankowski. Foto: Printscreen z Twitter

PAP: Kiedy dowiedział się pan o powołaniu do kadry na mecze z Austrią i Łotwą?

Przemysław Frankowski: Selekcjoner Jerzy Brzęczek zadzwonił do mnie w poniedziałek. Bardzo ucieszył mnie ten telefon, bo powołanie do kadry zawsze nobilituje. Powiedział, że liczy na mnie, i zapytał, dlaczego zabrakło mnie w pierwszym składzie podczas naszego sobotniego meczu z Orlando City SC.



PAP: Podobno przytrafił się panu jakiś drobny uraz?

P.F.: Tak, ale nie było to nic groźnego. W Chicago było ostatnio bardzo zimno, w związku z czym trenowaliśmy na sztucznej nawierzchni. W pewnym momencie zabolała mnie stopa i zgłosiłem ten uraz sztabowi medycznemu. W klubie bardzo metodycznie podchodzą do spraw związanych ze zdrowiem. W sobotę przed meczem zrobiono mi testy i mimo iż wszystko było w porządku, trener powiedział mi, że woli mnie oszczędzić i że wejdę na boisko dopiero, jeśli wynik będzie niekorzystny.


PAP: I tak też się stało - pojawił się pan na murawie w 68. minucie przy stanie 0:1 i - mimo iż graliście w dziesiątkę - udało wam się wyrównać w ostatniej minucie. W dużej mierze dzięki pana asyście, pierwszej w MLS...

P.F.: Tak, ucieszyła mnie asysta, ale też zdobyty punkt, bo wcześniej nam nie szło. Graliśmy z Orlando City SC, gdzie występuje m.in. Portugalczyk Nani. Na murawę wszedłem za Nemanję Nikolicia, który sam zmarnował kilka "setek", co jest niewyobrażalne, bo zazwyczaj jest bardzo skuteczny. Potem polski sędzia Robert Sibiga, który bardzo dobrze prowadził to spotkanie, pokazał czerwoną kartkę byłemu reprezentantowi Kuby Jorge Corralesowi, i Veljko Paunović zdecydował, że zmienię nie tylko Nikolicia, ale i postaram się odwrócić losy meczu. I tak się stało. Zdaję sobie jednak sprawę, że po dwóch meczach powinniśmy mieć sześć punktów, a mamy tylko jeden.

PAP: Jak przyjęli pana kibice? Była grupa Polonusów?

P.F.: Mimo iż stadion nie był wypełniony, być może dlatego, że było bardzo zimno, to atmosfera była fajna. Naszych fanów ucieszył gol zdobyty w dramatycznych okolicznościach i wracali do domu w dobrych nastrojach. A Polaków mieszkających w Chicago było sporo. Podszedłem do nich po meczu, aby podziękować za doping. Podarowałem im też koszulkę. Cieszę się, że mogę liczyć na ich wsparcie.

PAP: Teraz przed wami mecz z liderem i jedną z czterech niepokonanych drużyn w MLS. Ale potem już będzie się liczyć tylko kadra?

P.F.: Dokładnie. Mecz z Seattle Sounders będzie trudny, bo rywale swoją siłę pokazali, strzelając Przemkowi Tytoniowi z FC Cincinnati cztery gole dwa tygodnie temu. Ale MLS to liga, w której każdy może wygrać z każdym, i liczymy, że wreszcie sięgniemy po trzy punkty, tym bardziej że gramy u siebie. A potem szybko pakuję walizki i lecę do Polski. Nie mogę się doczekać powrotu do kraju i spotkania z trenerami i kolegami z reprezentacji. Chcę udowodnić, że trener Brzęczek może na mnie liczyć, i dobrą postawą zapracować najpierw na występy przeciw Austrii i Łotwie, a później na kolejne powołania.

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej