Ich śmierć zmusza do refleksji. Piłkarze, którzy odeszli przedwcześnie
W poniedziałek piłkarskim światem wstrząsnęła wieść o śmierci młodego zawodnika Atalanty Bergamo, zaledwie 19-letniego Andrei Rinaldiego. Niestety, tragicznych śmierci wśród piłkarzy było więcej.
2020-05-12, 10:00
Rinaldi był dopiero na początku swojej kariery, jednak nigdy nie dowiemy się, co mógł osiągnąć w piłce. Zawodnik poczuł się źle w piątek, gdy trenował w swoim domu w Cermenate, w prowincji Como, trafił na oddział intensywnej terapii do szpitala w Varesegdzie.
Stwierdzono u niego pęknięcie tętniaka mózgu, a jego stan lekarze określili jako bardzo poważny. Zmarł w poniedziałek.
>>>Serie A: nie żyje piłkarz Atalanty Bergamo. Andrea Rinaldi miał 19 lat
"Andrea nosił koszulę Nerazzurri od 13 roku życia do tej wiosny (...) Zawsze był otwarty i pozytywny, wszyscy go lubili - napisał klub.
REKLAMA
Choć piłkarze wydają się okazami zdrowia i z racji wykonywanego zawodu muszą często przechodzić dokładne badania, co jakiś czas zdarzają się podobne tragedie, w wyniku których odchodzą ludzie młodzi, którzy teoretycznie powinni mieć przed sobą jeszcze wiele lat życia. Rinaldi dołączył do grona tych, których śmierć wstrząsnęła futbolowym światem i na pewno zmusiła wielu graczy do refleksji.
Śmierci wciąż aktywnych graczy zawsze wywołują szok i poczucie straty. W ostatnich latach wiele o wielu z nich informowały media na całym świecie.
Cheick Tiote
Tiote był najbardziej znany z gry w barwach Newcastle. Dla "Srok” rozegrał 156 meczów, był także wielokrotnym reprezentantem Wybrzeża Kości Słoniowej, gdzie u boku m.in. Didiera Drogby wystąpił w 55 spotkaniach.
W 2010 i 2014 roku reprezentował barwy swojego kraju na mistrzostwach świata w RPA i Brazylii. Defensywny pomocnik rozegrał w Anglii siedem sezonów, znany był z nieustępliwości i twardej gry. Tiote był bohaterem jednego z najlepszych meczów w historii Premier League. Strzelił wyrównującego gola w starciu z Arsenalem, w którym "Sroki" przegrywały 0:4, by w samej końcówce odrobić straty.
REKLAMA
Źródło: YouTube/Jahmal Smith
Było to jedyne trafienie, jakie zawodnik ten zaliczył dla Newcastle. W styczniu 2017 roku opuścił klub i dołączył do chińskiego BJ Enterprises.
Tiote zasłabł podczas treningu, został od razu przewieziony do szpitala, jednak nie udało się go uratować. Przyczyną śmierci był zawał serca. Piłkarz osierocił trójkę dzieci. Miał 30 lat.
REKLAMA
Antonio Puerta
W 2007 roku śmierć tego zaledwie 22-letniego piłkarza wywołała żałobę właściwie całego piłkarskiego świata. Puerta zapowiadał się na rewelacyjnego piłkarza, od dziecka związany był z Sevillą i zdążył już wystąpić w ponad pięćdziesięciu spotkaniach dla tego klubu, zadebiutował też w dorosłej reprezentacji Hiszpanii. Niestety, koszulkę "La Furia Roja" miał założyć tylko raz.
Po pół godzinie gry w ligowym spotkaniu z Getafe Puerta padł na murawę, interweniowali koledzy z zespołu. Piłkarz odzyskał przytomność i o własnych siłach zszedł do szatni. Tam zemdlał po raz kolejny. Odwieziono go do szpitala, gdzie okazało się, że miał atak serca.
Lekarze walczyli o jego życie, ale bezskutecznie. 22-latek doznał niewydolności wielonarządowej i nieodwracalnego uszkodzenia mózgu.
REKLAMA
Przedsezonowe badania nie wykazały żadnych chorób, okazało się jednak, że Puerta miał wrodzoną wadę serca, która została odkryta dopiero po jego śmierci.
Świetna postawa na boisku sprawiła, że donoszono o ogromnym zainteresowaniu ze strony czołowych europejskich klubów. Talent i olbrzymie umiejętności sprawiały, że uznawano go za jednego z najbardziej perspektywicznych graczy na świecie.
REKLAMA
Daniel Jarque
Do tragedii doszło 8 sierpnia 2009 roku. Espanyol przygotowywał się do sezonu, a Jarque, wychowanek klubu, miał rozegrać swój pierwszy sezon z opaską kapitańską na ramieniu. W miejscowości Coverciano w pobliżu Florencji trwało zgrupowanie zespołu z Barcelony.
Piłkarz rozmawiał przez telefon z narzeczoną, jednak nagle zamilkł. Zaniepokojona kobieta zadzwoniła do kolegi z drużyny, który znalazł Jarque nieprzytomnego w pokoju. Hiszpan zmarł w szpitalu, powodem był atak serca. Miał 26 lat. Dwa miesiące później na świat przyszedł jego syn.
Śmierć Jarque wywołała ogromne poruszenie zwłaszcza wśród hiszpańskich piłkarzy. Hołd piłkarzowi składali między innymi Cesc Fabregas, Anders Iniesta po strzeleniu zwycięskiego gola dla Hiszpanii na mundialu w RPA pokazał koszulkę, na której widniał napis "Dani Jarque na zawsze z nami".
REKLAMA
- Chciałem aby Dani był ze mną. W ten sposób wyraziłem hołd koledze - powiedział piłkarz Barcelony, który przyjaźnił się ze stoperem Espanyolu i grał razem z nim w młodzieżowych reprezentacjach kraju. Przyznał, że to wydarzenie miało wielki wpływ na jego życie.
Zmarłego wspominał też Raul Tamudo, a kibice Espanyolu do dziś pamiętają o swoim piłkarzu, którego określają mianem "Wiecznego Kapitana". Numer 21, z którym grał Jarque, był zastrzeżony aż do sezonu 2017/18, a przejął go inny wychowanek zespołu, Marc Roca.
Davide Astori
31-letni Astori został znaleziony martwy w niedzielę 25 lutego 2018 roku w hotelowym pokoju w Udine na północy Włoch. Zmarł we śnie. Fiorentina, której był piłkarzem, miała rozegrać tego dnia ligowy mecz z tamtejszym Udinese. Spotkanie to, podobnie jak wszystkie przewidziane na niedzielę mecze 27. kolejki Serie A, zostało odwołane.
REKLAMA
Wstępne wyniki sekcji zwłok Davide Astoriego wykazał, że przyczyny śmierci gracza Fiorentiny i reprezentacji Włoch były naturalne. Jak informowały włoskie media, doszło do stopniowego spowolnienia akcji serca. Pojawiły się jednak kontrowersje, które dotyczyły fałszowania dokumentacji medycznej. Istniały podejrzenia, że zawodnik nie przeszedł obowiązkowych badań.
Przed wszystkimi meczami Ligi Mistrzów i Ligi Europy, które odbyły się w tygodniu po jego śmierci, pamięć kapitana "Violi" została uczczona minutą ciszy.
Astori rozegrał 14 spotkań w drużynie narodowej Italii, m.in. w Pucharze Konfederacji FIFA w 2013 roku.
REKLAMA
Marc-Vivien Foe
26 czerwca 2003 roku Kamerun prowadził 1:0 z Kolumbią w Pucharze Konfederacji, kiedy w 72. minucie środku boiska upadł na trawę Marc-Vivien Foe. 28-latek został zniesiony z boiska na noszach. Kilka minut wcześniej mówił koledze z drużyny, że nie czuje się dobrze, miał zostać zmieniony.
Lekarze walczyli przez 45 minut o jego życie, ale na próżno. Sekcja zwłok wykazała, że piłkarz miał niewykrytą wcześniej wadę serca. Osierocił trzyletniego i sześcioletniego syna oraz dwumiesięczną córkę. Kameruńczycy awansowali do finału rozgrywek, gdzie przegrali z Francją 0:1. Strzelec zwycięskiego gola, Thierry Henry, zadedykował bramkę właśnie tragicznie zmarłemu piłkarzowi.
Foe był piłkarzem takich klubów jak West Ham United, Olympique Lyon czy Manchester City. Jeszcze jako gracz Lens, z którym sensacyjnie zdobył mistrzostwo Francji, miał trafić do wielkiego Manchesteru United, jednak ostatecznie transfer udaremniła poważna kontuzja, przez którą przepadł mu także występ na mundialu we Francji w 1998 roku.
REKLAMA
11 listopada 2003 został zorganizowany mecz, w którym reprezentacja Kamerunu zmierzyła się z zespołem gwiazd rozegranym w Lyonie dla uczczenia pamięci zmarłego na tym boisku Foe. Kamerun wygrał 3:1, ale nie było to najważniejsze.
W zespole gwiazd, nazwanym "Teamem Przyjaźni", zagrali tacy piłkarze, jak Thierry Henry, Robert Pires, Sylvain Wiltord i Nicolas Anelka. Dochód z tego spotkania przeznaczony został na fundusz charytatywny, którym kieruje wdowa po Foe, Marie-Louise.
Miklos Feher - śmierć węgierskiego piłkarza była drugim przypadkiem w ciągu niecałego roku, w którym pozornie zdrowy i zdolny do wielkiego fizycznego wysiłku zawodowy piłkarz w niewytłumaczalny sposób rozstał się z życiem. Niecały rok przed wydarzeniami z 2004 roku w niemal identycznych okolicznościach zmarł Marc-Vivien Foe.
REKLAMA
Miklos Feher, 24-letni piłkarz Benfiki Lizbona, wszedł w końcówce meczu z Vitorią Guimaraes. Chwilę później asystował przy golu na 2:1, który dawał jego drużynie zwycięstwo. Na sekundy przed zakończeniem meczu zobaczył żółtą kartkę za przeszkadzanie rywalom we wznowieniu gry. Tuż po tym upadł na murawę i już się nie podniósł. Chwilę potem stracił przytomność, upadł na murawę i już z niej nie wstał. Portugalskie media obiegły nagrania kolegów, którzy wiedzieli już, że stało się coś bardzo złego. Feher zmarł tej nocy w szpitalu.
Zawodnik coraz lepiej radził sobie w Portugalii, stał się też podstawowym zawodnikiem reprezentacji Węgier. Jego śmierć wywołała wiele dyskusji dotyczących badań zdrowotnych u zawodowych piłkarzy.
REKLAMA
Ivan Turina
Znany z gry w Lechu Poznań golkiper został znaleziony przez sąsiadów we wczesnych godzinach porannych w swoim apartamencie w północnym Sztokholmie 2 maja 2013 roku.
W rozmowie z dziennikiem "Aftonbladet" dr Karol Żyto, lekarz klubowy AIK, ujawnił, że jego piłkarz Ivan Turina miał wadę serca - wiedzieli o tym sam piłkarz, jego rodzina i sztab medyczny klubu.
- Nie mamy pojęcia, co się stało. Był mężczyzną w sile wieku. Zmarł w nocy w łóżku. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć... Miał dwoje małych dzieci, czekał na narodziny kolejnego. To bardzo smutne. Rodzina jest pogrążona w żałobie. My wszyscy też - powiedział prezes klubu Johan Segui.
REKLAMA
Turina był zawodnikiem szwedzkiego zespołu od 2010 roku, wystąpił w 89 meczach. W lutym przedłużył kontrakt do 2016 roku. W Lechu zagrał w 12 spotkaniach Ekstraklasy i zdobył z nim Puchar Polski.
Piermario Morosini
Wielokrotny reprezentant Włoch w drużynach młodzieżowych, jako zawodnik Udinese nie zdołał przebić się do pierwszego składu zespołu, był wielokrotnie wypożyczany. Kiedy reprezentował barwy Livorno, w 2012 roku, Piermario w 31. minucie spotkania zasłabł i upadł na murawę.
Natychmiast została mu udzielona pomoc medyczna, ale serce 25-latka przestało bić w karetce, w drodze do szpitala. Według raportu z sekcji zwłok, który opublikowano po upływie dwóch i pół miesiąca, przyczyną śmierci włoskiego piłkarza było rzadkie genetyczne schorzenie, którego nie zdołano wcześniej wykryć.
REKLAMA
Zawodnik był doświadczonym przez życie człowiekiem. W młodym wieku musiał zmierzyć się ze śmiercią rodziców oraz starszego brata, sam opiekował się niepełnosprawną młodszą siostrą. Po jego śmierci odwołano spotkania Serie A i Serie B, a koledzy z boiska wielokrotnie oddawali cześć jego pamięci.
Gregory Mertens
Mertens był młodzieżowym reprezentantem Belgii, występował w barwach Lokeren. W chwili śmierci miał 24 lata. Zawodnik zasłabł w meczu rezerw swojego klubu po kwadransie gry, okazało się, że miał zawał serca. Trafił do szpitala, został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, ale nigdy nie odzyskał przytomności. Zmarł trzy dni później.
Klub podkreślał, że podczas badań nie zauważono niczego niepokojącego, a zawodnik nigdy nie miał problemów z sercem - podobnie jak w innych wymienionych tutaj przypadkach.
REKLAMA
Znani piłkarze tracili życie w różnych tragicznych sytuacjach. Kolumbijczyk Andres Escobar został zastrzelony po mistrzostwach świata w 1994 roku. Na turnieju chciał przeciąć dośrodkowanie w pole karne, ale uczynił to tak niefortunnie, że pokonał swojego bramkarza. Kolumbia przegrała 1:2 z USA, co ograniczyło jej szanse na wyjście z grupy na turnieju w 1994 roku. Niedługo po powrocie do kraju obrońca został zastrzelony w rodzinnym Medellin.
Po tej tragedii było wiele spekulacji dotyczących tego, jaki był motyw zbrodni - donoszono o zemście za przegrane u bukmacherów pieniądze i o odwecie narkotykowego kartelu za skompromitowanie kraju. W Kolumbii czasów Pabla Escobara trudno wykluczyć jakąkolwiek ewentualność.
W ubiegłym roku życie stracił Emiliano Sala, który zginął w wyniku katastrofy samolotu, którym podróżował do Cardiff, by zostać piłkarzem walijskiej drużyny.
REKLAMA
W 2015 roku Junior Malanda z Wolfsburga zginął tragicznie w wypadku samochodowym. W 2019 roku w ten sam sposób odszedł Jose Antonio Reyes, znany z gry w Arsenalu, Atletico Madryt i Sevilli.
W 2016 roku w katastrofie lotniczej zginęli prawie wszyscy piłkarze brazylijskiego Chapecoense.
REKLAMA
Robert Enke popełnił samobójstwo, przegrywając walkę z depresją. Depresją, która cały czas zbiera śmiertelne żniwo, jednak ponad dekadę temu wciąż była uznawana za coś wstydliwego, a cierpiący na nią bardzo często byli pozostawieni samym sobie, mimo że, jak w przypadku niemieckiego bramkarza, teoretycznie powinni mieć wsparcie. Niestety, często zostają pozostawieni samym sobie.
Śmierć na boisku w przypadku zawodowych sportowców zawsze budzi jednak skrajne emocje - trudno wyobrazić sobie, że ludzie, którzy są profesjonalistami, imponują fizyczną formą, w jednej chwili tracą życie w wyniku wady lub choroby, której nigdy nie wykryto. Ludzie opisani wyżej to w większości gracze, którzy byli w świecie wielkiego futbolu. Na jego obrzeżach podobnych przypadków jest więcej.
ps, PolskieRadio24.pl
REKLAMA
REKLAMA