33 lata temu, u wybrzeży Kuby, rozbił się "Dar Przemyśla”

20 grudnia 1987 roku rozbił się u wybrzeży Kuby „Dar Przemyśla”. Pierwszy polski jacht, który opłynął świat bez zawijania do portów. Tragiczne losy żaglowca oraz jego kapitana Henryka Jaskuły. 

2020-12-20, 05:00

33 lata temu, u wybrzeży Kuby, rozbił się "Dar Przemyśla”
Żeglarstwo - zdj. ilustracyjne . Foto: Ververidis Vasilis/Shutterstock.com
  • "Dar Przemyśla” jednostka ufundowana przez Urząd Wojewódzki Województwa Przemyskiego oraz Polski Związek Żeglarski
  • Henryk Jaskuła, jako pierwszy Polak opłyną świat dookoła bez zawijania do portów
  • Niezasłużony koniec, jednego z najwspanialszych jachtów w historii Polski

 

Dar Przemyśla

W roku 1978 w Stoczni Gdańskiej Jachtowej, Stogi został zbudowany i oddany do użytku jacht „Dar Przemyśla”. Był to jedyny przedstawiciel tak zwanej IV klasy Conrad 45J. Dwu masztowy, drewniany z ożaglowaniem typu jol. Z głównym masztem w pobliżu środka wyporności jednostki i drugim, zdecydowanie mniejszym na rufie. Matką chrzestną została mieszkanka Przemyśla nauczycielka Stanisława Gawrynowicz. Jednostka została sfinansowana przez Polski Związek Żeglarski oraz władze ówczesnego Województwa Przemyskiego.

Henryk Jaskuła

Kryzys w latach trzydziestych zmusił do wyjazdu z polski rodzinę Jaskuły. Los rzucił ich do Argentyny. Henryk Jaskuła zawsze czuł się Polakiem i nie chciał swojego życia spędzić na obczyźnie. Zaraz po zakończeniu II wojny światowej powrócił do kraju. Złożył korespondencyjnie papiery na Uniwersytet Jagielloński. Został przyjęty. Na uczelni poznał swoja małżonkę, pochodzącą z Przemyśla, Zofię Kiełtykę. Po studiach oboje przenieśli się do rodzinnego miasta żony. Tęsknota za rodziną w Ameryce Południowej spowodowała, że zaczął interesować się żeglarstwem. Zdobył wszelkie niezbędne patenty. W 1973 poleciał do Chile. Z tego kraju wyruszył jachtem "Euros” do Argentyny. Opłynął przylądek Horn. To był drugi polski żaglowiec, który dokonał tej sztuki. Dotarł do Buenos Aires stolicy Argentyny. Po ponad 30 latach spotkał się z całą rodziną.

Samotny rejs dookoła świata bez zawijania do portu

Kapitanowi Jaskule bardzo zależało na jak najszybszym rozpoczęciu podróży. To spowodowało, że jednostka nie była odpowiednio wyposażona przed startem. Nie posiadała sprzętu, którym można by było wezwać pomoc w nagłej potrzebie. Brak było tratwy ratunkowej. Jedzenie stanowiły puszki z mięsem i wojskową grochówką oraz chleb. Na pokładzie znajdowało się 500 litrów wody. Nie została spożytkowana ze względu na wykorzystywanie w czasie podróży deszczówki. Ale już w połowie rejsu zabrakło alkoholu, który Jaskuła wziął ze sobą. A było to 24 litry spirytusu, piwa i wina. Mimo niedostatecznego wyposażenia rejs zakończył się pełnym sukcesem. Po 344 dniach, 20 maja 1980 roku, przybił do Gdyni, portu z którego wystartował.

REKLAMA

 "Polsko kochana, Twój syn powrócił" - to były pierwsze słowa jakie wypowiedział Jaskuła, po powrocie do kraju.

„Bałtyk, kanał La Manche, Morze Północne były mi wybitnie nieprzychylne. Wiały przeciwne i słabe wiatry. Halsowałem na tych akwenach bez wytchnienia. Atlantyk Południowy przyjął mnie, tak jak to potrafi zrobić w porze zimowej. Uderzenie sztormu trwało 5 dni, zepchnęło mnie z trasy. Za to zdumiewająco łagodny był Pacyfik. Przylądek Horn był dla mnie wyjątkowo uprzejmy. To się rzadko zdarza” - opisywał swoją podróż.

Zaczęły się przepychanki kto jest ważniejszy w strukturach Przemyskiego Związku Żeglarskiego

Urząd Wojewódzki przekazał nieodpłatnie żaglowiec do Przemyskiego Związku. W tym momencie do akcji wkroczyli ówczesny prezes Lesław Antoniewski oraz Katarzyna Kogut wiceprezes do spraw szkolenia. Działacze ci poznali na początku 1985 roku żeglarzy z krakowskiego klubu żeglarskiego Szkwał. Oni nie mieli jachtu. Dysponowali za to pieniędzmi i szerokimi kontaktami we francuskim porcie Nicea. Tam postanowiono przenieść Dar Przemyśla. Mając zupełnie nowe perspektywy działacze związkowi zatrzymali przygotowania do drugiego rejsu dookoła świata. Planował go Jaskuła, tym razem ze wschodu na zachód. Decyzja o wstrzymaniu wyprawy doprowadziła do odejścia ze struktur żeglarstwa przemyskiego Jaskuły.

„12 grudnia 1986 roku wystąpiłem oficjalnie z zarządu Przemyskiego OZŻ, aby nigdy więcej do tego OZŻ  nie powrócić. Uraz do tego środowiska był bardzo głęboki, poczułem się sam jeden, obcy pośród do niedawna swoich, odtrącony, wzgardzony” - opisywał tę sytuację Jaskuła w nieopublikowanej książce swojego autorstwa „Drugi rejs i zagłada Daru Przemyśla”

REKLAMA

Osoby, które przejęły jeden z najlepszych polskich jachtów wypłynęły w rejs z Nicei na Karaiby, aby tam miło spędzić czas.

20 grudnia 1987 roku. 33 lata temu Dar Przemyśla został rozbity

„Zmrok zapadł przed godziną 19.00 i zaświeciły latarnie morskie. Gdy dochodziła 20.00 jacht znajdował się w odległości ok. 400 metrów od brzegu. Gdyby dalej szedł tym kursem, za 20 minut 14-tonowy jacht pędzący pełnym baksztagiem z szybkością 7 węzłów, zderzyłby się czołowo z brzegiem na Punta Barlovento, do którego to cypla miał zaledwie dwie mile. Kogut zrobił niezamierzony zwrot przez rufę i kursem około 160stopnmi jacht uderzył prawą burtą o próg skalny. Burta trzasnęła. Robert krzyknął „ster prawo!”. Myślał, że cały czas mają ląd po lewej burcie. Jacht uderzył ponownie prawą burtą o ten próg, już z mniejszą szybkością, gdyż pierwsze uderzenie wyhamowało pęd, a fala przybojowa podniosła go i przerzuciła przez próg na płyciznę, gdzie legł na prawej burcie z masztami skierowanymi do brzegu” - relacjonował ostatnie chwile żaglowca Jaskuła w swojej książce.

Nikt za tę katastrofę nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Jacht pozostał na wybrzeżu kubańskim i tam dokonał żywota.

Pożegnanie z "Darem Przemyśla" i kapitanem Henrykiem Jaskułą

„Do istot, które kochałem bardziej niż bardzo zaliczam „Dar Przemyśla” (...) Żyję z połową duszy, ta druga połowa leży we wraku „Daru Przemyśla” na kubańskiej plaży, gdzie (...) został on bezmyślnie, nonszalancko, jak własność państwowa, rozbity na progu rafowym (…) Wygląda to tak, przy innym spojrzeniu na sprawę, jakby ten jacht nie mógł żyć beze mnie, jakby połowa mojej duszy zadomowiona w nim zrewoltowała się, brzydziła się dotykiem steru jachtu tych rąk, które wydarły go moim. Często wydaje mi się, że ten jacht popełnił samobójstwo” - tymi słowami wypowiedzianymi w polonijnym Yacht Clubie imienia Josepha Conrada w Chicago, Jaskuła pożegnał się z Darem Przemyśla.

REKLAMA

Kapitan Henryk Jaskuła zmarł 40 lat po zakończeniu pierwszego polskiego rejsu dookoła świata bez zawijania do portu. Stało się to 14 maja tego roku w Przemyślu.

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej