Czarne chmury nad Jose Mourinho. "The Special One" stał się problemem Tottenhamu?
Jose Mourinho często powtarza, że optymalny czas pracy trenera wynosi dwa lata. Mimo to dotychczas dotrzymał tego terminu tylko w jednym klubie. I wiele wskazuje na to, że ta sztuka nie uda mu się w Tottenhamie.
2021-02-18, 13:20
15 milionów funtów dla bezrobotnego?
Sytuacja Jose w Londynie staje się tym gorsza, im bardziej w tabeli osuwa się prowadzony przez niego Tottenham. Początek sezonu "Koguty” miały znakomity. Jeszcze w listopadzie liderowały Premier League. Apogeum formy osiągnęły miesiąc wcześniej, gromiąc 6:1 Manchester United na Old Trafford. Wtedy nikt nie myślał, że za kilka miesięcy największym problemem będzie brak w kontrakcie trenera klauzuli umożliwiającej wcześniejsze rozstanie.
Obecnie Tottenham zajmuje w lidze angielskiej 9. miejsce ze stratą 20 punktów do lidera – Manchesteru City.
Angielskie media podają, że Portugalczyk nad Tamizą zarabia 15 milionów funtów rocznie. Kontrakt obowiązuje do 2023 roku. W przypadku odwołania „The Special One”, „Koguty” musiałyby i tak płacić mu pensję jeszcze ponad 2 lata.
REKLAMA
Atmosfera wokół Jose robi się coraz gęstsza - media donoszą o konfliktach z zawodnikami, częstsze są kłótnie z dziennikarzami. To wszystko już znamy z poprzednich miejsc pracy Portugalczyka i zazwyczaj miało to bezpośredni związek z rychłym jego odejściem.
Jose odchodzi kiedy chce
- Oddałem Porto wszystko co najlepsze. Deklaruję jasno, że chcę opuścić Porto. Mam co prawda ważny kontrakt z klubem, ale to się da załatwić. To prawie na pewno był mój ostatni mecz z Porto. Dostałem wiele ofert, jedna z nich szczególnie przypadła mi do gustu. Ta od klubu, którego właścicielem jest Roman Abramowicz - mówił "The Special One" tuż po wygraniu z FC Porto Ligi Mistrzów w sezonie 2003/2004.
REKLAMA
Jego zasługi dla „Smoków” były niepodważalne. Rok przed najważniejszym trofeum sięgnęli razem po Puchar UEFA. Ta deklaracja brzmiała jednak niemal jak jednostronne wypowiedzenie umowy. Portugalczyk był wówczas trenerskim objawieniem i mógł rozdawać karty.
Oferty miał nie tylko z Chelsea, ale choćby np. z Liverpoolu. Ostatecznie to pieniądze rosyjskiego oligarchy załatwiły sprawę wciąż ważnego kontraktu z FC Porto i Mourinho mógł przenieść się na Stamford Bridge.
Rosyjskie sny o potędze
Niebieska część Londynu wydawała się wówczas idealnym miejscem pracy dla dopiero co obwołanego mianem trenera roku Jose.
Roman Abramowicz miał ambicje wygrywania nie tylko w Premier League, ale też w Lidze Mistrzów i nie szczędził na to pieniędzy. Udało się tylko w połowie. Dwa pierwsze sezony to dwa mistrzostwa Anglii. W Europie ciągle szło im jak po grudzie. Najpierw Inter Mediolan, potem FC Barcelona i wreszcie Liverpool FC eliminowały „The Blues” z rozgrywek.
REKLAMA
Dodatkowo Mourinho był w stałym konflikcie z władzami klubu, szczególnie z szefem poszukiwaczy talentów Frankiem Arnesenem. Rozgoryczony „The Special One” już w styczniu 2007 roku zapowiadał odejście wraz z końcem sezonu. Dał się przekonać, żeby zostać na kolejny i to był błąd. Chelsea słabo zaczęła rozgrywki ligowe, ale decydujący okazał się mecz z Rosenborgiem Trondheim w Lidze Mistrzów.
O ile Abramowicz był w stanie przeboleć porażki z europejskimi potęgami, to wymęczony remis na własnym stadionie z grupowym słabeuszem nie wróżył niczego dobrego w kontekście zdobycia pucharu. A to było wciąż marzeniem Rosjanina.
Co ciekawe, Chelsea było bardzo blisko tego celu jeszcze w tym samym sezonie. Pod wodzą nowego trenera - Avrama Granta - dotarła aż do finału, gdzie przegrała po rzutach karnych z Manchesterem United. Potknięcie Johna Terry'ego i strzał w słupek przy decydującym karnym przeszły do historii.
REKLAMA
Dwa dni po wpadce z Norwegami ogłoszono rozwiązanie kontraktu z Portugalczykiem. Jego ostatni mecz oglądało rekordowo mało widzów – 24 tysiące.
Trenerski geniusz na szczycie
Do końca sezonu 2007/2008 Jose pozostawał bez pracy. Mógł sobie na to pozwolić po przeszło trzech latach w Chelsea, gdzie zarabiał rekordowe jak na tamte czasy 6,5 mln funtów rocznie.
W czerwcu 2008 r. przyjął ofertę Massimiliano Morattiego i objął Inter Mediolan.
Praca w Serie A do dziś stanowi chyba najlepszą wizytówkę Mourinho. Tym razem do dwóch mistrzostw Włoch dołożył także spektakularny sukces w Lidze Mistrzów. I to z drużyną o, zdawałoby się, mniejszym potencjale niż prowadzona poprzednio. W finale rozgrywek sezonu 2009/2010 Inter, po dwóch golach Diego Milito, pokonał Bayern Monachium.
REKLAMA
Kibicom najbardziej wryła się w pamięć rywalizacja półfinałowa z FC Barceloną. Po wygranej 3:1 u siebie, w rewanżu mediolańczycy większość meczu musieli się bronić w osłabieniu. Czerwoną kartkę za uderzenie Sergio Busquetsa dostał Thiago Motta.
Co bardziej pamiętliwi mają wciąż przed oczami obrazek Hiszpana zwijającego się z bólu a w międzyczasie przez palce spoglądającego na sędziego.
Barca była wtedy u szczytu potęgi. Awans w dziesiątkę na jej stadionie wydawał się niemożliwy. Wtedy Jose pokazał, na co go stać. To właśnie od tego meczu w szerszej świadomości funkcjonuje pojęcie „autobusu” parkowanego we własnym polu karnym. Nawet Samuel Eto’o rzadko opuszczał własną połowę boiska. Barcelona wygrała, ale tylko 1:0. Inter awansował, Portugalczyk dał upust swojej radości na oczach wściekłych katalońskich kibiców.
REKLAMA
Inter Mediolan był tym klubem, w którym Mourinho pracował dokładnie dwa sezony. Swoje odejście zapowiedział już przed finałem Ligi Mistrzów. Słowa dotrzymał. Być może także dzięki temu do dziś na Giuseppe Meazza jest klubową legendą, choć spędził tam tylko dwa lata.
Lewandowski przesądził?
Nowym miejscem pracy "The Special One" został Real Madryt. Wydawał się być trenerem idealnie skrojonym pod „Królewskich”. Wielki trener w wielkim klubie. Mimo wielu gwizd, z Cristiano Ronaldo na czele, nie udało się nawiązać do wcześniejszych sukcesów. Przynajmniej tych w Europie.
W lidze bowiem w sezonie 2011/2012 Real po raz pierwszy od 4 lat okazał się najlepszy. Dodatkowo zdobył rekordowo dużo punktów – 100 oraz bramek – 121.
„Królewscy” gorzej wypadli w Lidze Mistrzów. W pierwszym sezonie pracy Portugalczyka odpali w półfinale po prestiżowej rywalizacji z Barceloną. Rok później za mocny okazał się Bayern, a w kolejnym sezonie...Robert Lewandowski. Każdy polski fan pamięta 4 gole „Lewego”. Mourinho z pewnością również zapamiętał je na długo.
REKLAMA
Na Santiago Bernabeu Jose pracował trzy sezony. Sam zapewne wie, że o jeden za długo. W tym ostatnim wygrali tylko Superpuchar Hiszpanii. Może więc to gole Polaka przesądziły o dalszym losie trenera?
- Klub i trener porozumieli się w sprawie rozwiązania kontraktu szkoleniowca za porozumieniem stron. Po rozmowach z trenerem Jose Mourinho osiągnęliśmy porozumienie o zakończeniu współpracy wraz z końcem sezonu. Obie strony stwierdziły, że to właściwy moment – poinformował 20 maja 2013 r. prezes Realu Florentino Perez.
Powrót na Stamford Bridge
Latem tego samego roku Portugalczyk po sześciu latach powrócił do Chelsea. Mówił wówczas o powrocie do domu i nazywał siebie "The Happy One". Szczęście nie potrwało długo. Dokładnie... dwa sezony. Drugi z nich zakończył się odzyskaniem mistrzostwa Anglii. I gdyby tylko „The Special One” chciał stosować się do własnej maksymy...
REKLAMA
Już nieco ponad pół roku później żegnał się z Londynem w fatalnej atmosferze. Obrońcy tytułu w pierwszych 16 kolejkach nowego sezonu zdobyli jedynie 15 punktów i mieli tylko punkt przewagi nad strefą spadkową.
Styl gry także był nie do przyjęcia - ledwie 18 strzelonych goli. Do tego złe decyzje personalne, słabe relacje z władzami i kibicami, a nawet...zwolnienie lekarki, którą Jose obwiniał za częste kontuzje swoich podopiecznych. Cierpliwość Romana Abramowicza wyczerpała się 17 grudnia 2015 roku.
Sukces ponad stan czy porażka?
Podobnie jak po pierwszej pracy na Stamford Bridge, Mourinho zrobił sobie pół roku wolnego. Potem otrzymał propozycję powrotu na ławkę trenerską. Propozycję z gatunku tych nie do odrzucenia, bo złożoną przez klub, w którym zawsze chciał pracować. Jak sam mówił, Old Trafford była mu przeznaczona. 26 maja 2016 roku został oficjalnie ogłoszony nowym menedżerem Manchesteru United.
Choć miał do dyspozycji min. Pogbę i Ibrahimovicia, trafił na zdecydowanie zły okres w historii „Czerwonych Diabłów”. Ostatni tytuł mistrzowski zdobyły one w sezonie 2012/2013. Po nim odszedł Sir Ale Ferguson i nastały lata chude. Do dziś United nie udało się odzyskać prymatu w Premiership.
REKLAMA
Szkopuł w tym, że kibice na Old Trafford są przyzwyczajeni do sukcesów. Do nowej sytuacji, a taką z pewnością jest brak krajowego mistrzostwa od 7 lat, nawykają powoli.
Pod wodzą Mourinho udało im się zdobyć 3 inne trofea – Tarczę Wspólnoty, Puchar Ligi i Ligę Europejską. Ligę w debiutanckim sezonie Portugalczyka zakończyli na miejscu szóstym, w kolejnym zostali wicemistrzami. Z dzisiejszej perspektywy to bardzo dobre miejsce, najlepsze od wspomnianego sezonu 2012/2013. Wielu jednak kręciło wtedy nosem na aż 19 pkt straty do lokalnego rywala Manchesteru City.
Mimo wszystko, ponownie najlepsze wyniki Jose osiągnął w swoim drugim sezonie pracy z klubem.
REKLAMA
I ponownie pozostał na stanowisku na kolejny. Po jego 17 kolejkach „Czerwone Diabły” zajmowały szóste miejsce w lidze. Bardziej martwiła strata do pozycji dającej awans do Ligi Mistrzów – wynosiła aż 11 punktów.
Perspektywa braku awansu do złotodajnych rozgrywek oraz konflikt z najdroższym graczem w zespole - Paulem Pogbą przesądziły sprawę. Niemal równo 3 lata po rozstaniu z Chelsea - 18 grudnia 2018 roku Mourinho został zwolniony z Manchesteru United. Oficjalny powód: słabe wyniki.
Znów się nie uda?
"The Special One" sam najczęściej nie trzymał się własnej teorii o dwóch sezonach. Wiele wskazuje na to, że jego obecni włodarze również nie będą chcieli czekać aż tak długo.
W czwartkowy wieczór Tottenham zmierzy się w pierwszym spotkaniu 1/16 finału Ligi Europy z austriackim Wolfsberger. Oprócz tych rozgrywek zespół Jose Mourinho będzie walczył o jedno trofeum w tym sezonie - to Puchar Ligi Angielskiej, gdzie w finale zmierzy się z Manchesterem City.
REKLAMA
W tym momencie "Koguty" są w dołku i prezentują się fatalnie, a jedyną rzeczą, która może ocalić posadę Mourinho, wydają się być trofea, które przeważnie przypadały na drugi sezon pracy portugalskiego trenera.
MK
REKLAMA