Lewandowski nie znika często, ale lubi wracać z przytupem. "Na głodzie" strzelił pięć goli w dziewięć minut

2021-04-08, 09:08

Lewandowski nie znika często, ale lubi wracać z przytupem. "Na głodzie" strzelił pięć goli w dziewięć minut
Robert Lewandowski podczas treningu . Foto: screen/Twitter/FCBayern

Odniesiona w spotkaniu z Andorą kontuzja przypomniała, że Robert Lewandowski to nie maszyna. Na co dzień łatwo o tym zapomnieć - karnego zmarnuje raz na dwa lata, regularnie trafia do bramki we wszystkich rozgrywkach, a najdłuższa seria opuszczonych przez niego meczów z powodu urazu to trzy.

Pierwsza kontuzja na kadrze

Pierwsza podczas zagranicznej kariery Roberta kontuzja też przytrafiła się na zgrupowaniu kadry. W marcu 2014 roku mieliśmy grać ze Szkocją.

Powiązany Artykuł

robert lewandowski 1200.jpg
Liga Mistrzów: Robert Lewandowski zagra w rewanżu z PSG? Polak zabrał głos

- Robert może wracać do Dortmundu. Lekarzowi Borussii zasugerowałem, by odpuścił niedzielny mecz ligowy z Freiburgiem. Istnieje ryzyko poważniejszej kontuzji – informował lekarz kadry, Jacek Jaroszewski

Powód – naciągnięte więzadło przednie krzyżowe. Nasz kapitan opuścił dwa mecze Borussii, która w Bundeslidze bez niego wygrała z Freiburgiem. Gorzej poradzili sobie osieroceni koledzy z reprezentacji Polski przegrywając po fatalnym meczu 0:1 ze Szkotami na Stadionie Narodowym.

Powrót Lewandowskiego przypadł na porażkę Borussii z imienniczką z Moenchengladbach. Na pierwszą wygraną i gola wyleczeniu musiał zaczekać do następnej kolejki i wygranej 3:0 z Hannoverem.

Pech po bawarsku

Zakończony zdobyciem korony króla strzelców sezon 2013/2014 był ostatnim Roberta na Westfalenstadion. O ile w Dortmundzie przez pierwsze trzy lata pech go omijał, w Bayernie już po kilku miesiącach musiał się zmagać z pierwszym urazem.

Lewy z powodu kontuzji prawej nogi został zmieniony w przerwie meczu z Freiburgiem, 16 grudnia 2014 roku. Leczenie trwało dwa tygodnie, szczęśliwie przypadło jednak na okres Świąt Bożego Narodzenia i Polak opuścił tylko jedno ligowe spotkanie – z Mainz.

Powrót zbiegł się w czasie z początkiem rundy wiosennej w Bundeslidze. Nie tylko Lewandowski był zatem po dłuższej przerwie. Nie można wobec tego urazem tłumaczyć długiej, jak na możliwości RL9, serii trzech meczów bez gola. Potem strzelał już jak na zawołanie aż do bolesnego spotkania z bramkarzem byłego klubu.

Człowiek w masce

Ostatniego dnia kwietnia rozgrywano półfinał Pucharu Niemiec pomiędzy Borussią Dortmund a Bayernem Monachium. W regulaminowym czasie po golach Lewandowskiego i Aubameyanga był remis. Pod koniec dogrywki polski napastnik zderzył się z bramkarzem BVB Mitchellem Langerakiem. Długo nie podnosił się, a mecz dokończył po interwencji lekarzy. Robert nie podszedł do "jedenastki" w serii rzutów karnych, a jego koledzy zmarnowali wszystkie cztery. Bayern odpadł, ale najważniejsze było zdrowie jego gwiazdy.

Lewandowski miał złamaną szczękę, złamany nos, stłuczone żebra. Opuścił... jeden mecz. Chyba tylko tyle ile było potrzeba na zrobienie specjalnej maski, w której dokończył sezon.

W masce zdobył dwa gole – jednego w ostatniej kolejce Bundesligi. W dwóch poprzednich nie trafiał, ale pewny tytułu Bayern też nie grał na 100 procent, czego dowodem porażki z Augsburgiem i Freiburgiem.

Bawarczycy oszczędzali siły na Ligę Mistrzów, gdzie jednak w półfinale nie sprostali Barcelonie. Pierwszy mecz na Camp Nou odbywał się kilka dni po bolesnym dla Roberta Lewandowskiego starciu z bramkarzem Borussii. Być może dlatego pierwsze skrzypce w meczu grali Messi i jego koledzy. W rewanżu RL9 strzelił gola, ale wygrana 3:2 nie wystarczyła do odrobienia strat.

Pięć goli na głodzie

Mniej groźny wydawał się uraz stawu skokowego, który przytrafił się w spotkaniu z Olympiakosem Pireus we wrześniu 2015 roku.

- Skręciłem nogę, ale mam nadzieję, że wyleczę się na ligowy mecz z Darmstadt w sobotę – mówił na „gorąco”.

Mecz z ligowym słabeuszem musiał jednak odpuścić. Podobnie jak pierwszą połowę kolejnego z VFL Wolfsburg. Na szczęście Bayern do przerwy przegrywał i potrzebował bohatera szybciej niż się mogło wydawać.

Robert pojawił się na boisku w przerwie, a między 51 i 60 minutą strzelił pięć goli, które do dziś są jego wizytówką na równi z czterema wbitymi Realowi Madryt. Wystarczyło dziewięć minut i raptem jeden mecz przerwy.

Strzelecka seria trwała zresztą potem w najlepsze – po dwa trafienia Lewandowski zaliczył w kolejnych ligowych spotkaniach z Borussią Dortmund i FSV Mainz, po nich zaś popisał się hat-trickiem w Lidze Mistrzów.

Ćwierćfinał bez Lewego

W kwietniu 2017 roku doszło do niemalże powtórki z rozrywki – znów po zderzeniu z bramkarzem Borussii Dortmund – tym razem był nim Roman Burki – Robert doznał kontuzji barku. Z tego powodu musiał opuścić boisko w 72 minucie. Wcześniej zdążył jednak strzelić byłemu zespołowi dwa gole oraz dostać żółtą kartkę. Ta stała się oficjalnym powodem absencji w kolejnym spotkaniu ligowym z Bayerem Leverkusen.

Bardziej bolesny był brak Lewandowskiego w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Bayern przegrał u siebie 1:2 i choć w rewanżu RL9 już zagrał i nawet wykorzystał karnego, to „Królewscy” strzelili trzy gole w dogrywce i awansowali dalej.

Gol na Bernabeu był pierwszym wbitym po wyleczeniu barku. W Bundeslidze trafił po dwóch tygodniach, za to od razu dwa razy, w starciu z Wolfsburgiem.

Kontuzja ze słabeuszami

U progu kolejnego sezonu Lewandowski doznał lekkiego urazu mięśniowego w meczu Pucharu Niemiec z FC Chemnitzer. Teoretycznie mógł w nim – podobnie jak z Andorą – również nie wystąpić z uwagi na klasę rywala. Nikt jednak nie rozdzierał szat i nie pytał czy naprawdę Lewandowski musiał grać. Niemcy rozumieją, że z wielu względów tak.

Wówczas Lewy opuścił towarzyskie mecze kadry z Meksykiem i Urugwajem, które wykazały ofensywną niemoc drużyny pozbawionej kapitana. Na start nowego sezonu Bundesligi jej król strzelców zdążył się wykurować.

Powiązany Artykuł

Bayern PSG 1200.jpg
Liga Mistrzów: PSG zdominowało Bayern, bo "zabrakło Lewandowskiego". "Ta porażka naprawdę boli"

Z urazem w pandemię

Najpoważniejszy jak dotąd uraz przytrafił się 25 lutego 2020 roku. Bayern pokonał wówczas 3:0 Chelsea 1/8 finału Ligi Mistrzów. Lewandowski strzelił gola i zaliczył dwie asysty. Dzień później bawarski klub poinformował o kontuzji łydki i czterech tygodniach przerwy swojej gwiazdy.

RL9 opuścił ligowe spotkania z Augsburgiem i Hoffenheim oraz pucharowe z Schalke. Potem rozgrywki nie tylko Bundesligi zostały zawieszone z powodu pandemii koronawirusa.

Była to jak dotąd ostatnia przymusowa absencja kapitana reprezentacji Polski.

Szansa na rekord aktualna?

Poważniejsze kontuzje i związane z nimi dłuższe przerwy w występach dotychczas omijały Roberta Lewandowskiego. Po jednym lub kilku meczach przerwy szybko wracał do regularnego strzelania. Podobnie powinno być i tym razem. Polskiego napastnika zabraknie niestety w obu spotkaniach ćwierćfinałowych Ligi Mistrzów z PSG, ale najnowsze diagnozy mówią o możliwym powrocie na starcie z Bayerem Leverkusen w 30. kolejce Bundesligi – 20 kwietnia. To nadal daje realną szansę na zmierzenie się z rekordem 40 bramek w sezonie Gerda Mullera. Zwłaszcza, że Lewandowski lubi wracać z przytupem.

MK

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej