US Open: rywalka Świątek przewiduje problemy Polki? "Wyjdzie na kort z większym obciążeniem"
- Nowy Jork można albo kochać, albo nienawidzić. To miasto albo dodaje energii, albo przytłacza. Ja jestem w tej pierwszej grupie - przyznała Belinda Bencic, która będzie rywalką Igi Świątek w meczu o ćwierćfinał wielkoszlemowego US Open. W tym turnieju Szwajcarka odnosi największe sukcesy.
2021-09-05, 18:44
- US Open potrwa do 12 września
- Zawody na Flushing Meadows–Corona Park to ostatni Wielki Szlem w tym sezonie
- Tytułu w grze pojedynczej mężczyzn bronił Austriak Dominic Thiem (nie wystąpi w turnieju). W grze kobiet Japonka Naomi Osaka, która odpadła już z rywalizacji
Powiązany Artykuł

US Open: Kontaveit - Świątek. Polka w czwartej rundzie, awans po zaciętym meczu
Bencic urodziła się w 1997 roku w szwajcarskim Flawil. Jej rodzice pochodzą ze Słowacji, a z ojczyzny wyemigrowali w 1968 roku. Ojciec Ivan był hokeistą, a teraz zajmuje się szkoleniem córki.
Belinda pierwszy kontakt z tenisem miała w wieku trzech lat, kiedy zaczęła uczęszczać do akademii Melanie Molitor, matki... Martiny Hingis. Pod jej skrzydłami była do 19. roku życia.
W cyklu WTA zadebiutowała w 2012 roku, a w 2014 jako 17-latka właśnie na Flusging Meadows przebiła się przez kwalifikacje, a następnie dotarła aż do ćwierćfinału, w którym przegrała z Chinką Shuai Peng. W 2015 roku zaczęła regularnie odnosić sukcesy w imprezach WTA, m.in. dwukrotnie w finale zmierzyła się z Agnieszką Radwańską - pokonała Polkę na trawie w Eastborune, odnosząc pierwszy zawodowy triumf, a przegrała w Tokio.
REKLAMA
W 2016 roku osiągnęła siódme miejsce na liście światowej, ale jej ranking i forma wciąż falowały ze względu na liczne problemy ze zdrowiem, m.in. z kręgosłupem.
Wiele dobrego w jej tenisowej karierze wydarzyło się w 2019 roku. Najpierw wygrała turnieju w Dubaju, później w US Open dopiero w półfinale uległa późniejszej triumfatorce Kanadyjce Biance Andreescu, a następnie zwyciężyła w halowych zawodach w Moskwie.
- Nowy Jork można albo kochać, albo nienawidzić. To miasto albo dodaje energii, albo przytłacza. Ja jestem zdecydowanie w tej pierwszej grupie - tłumaczyła tenisistka, która najwyżej dotarła do czwartej lokaty w światowym rankingu.
W tym roku znowu w amerykańskiej metropolii idzie jej świetnie. W trzech meczach nie straciła seta.
REKLAMA
- Głośna, zaangażowana publiczność dodaje mi skrzydeł. Gra przy pełnych trybunach po okresie pandemii i występów bez kibiców jest czymś niesamowitym - podkreśliła Szwajcarka.
Przed US Open była w ćwierćfinale turnieju w Cincinnati, gdzie przyjechała po zdobyciu olimpijskiego złota w Tokio. Sądzi, że triumf w igrzyskach może mieć duży wpływ na dalszą karierę.
- Już w Cincinnati czułam się bardziej zrelaksowana i spokojna niż zwykle, ale i pewne swoich umiejętności - zaznaczyła.
Teraz na drodze Bencic stanie Iga Świątek, 20-letnia triumfatorka ubiegłorocznego French Open, która ze Szwajcarką wygrała w lutym w finale w Adelajdzie, odnosząc pierwsze zwycięstwo w cyklu WTA.
REKLAMA
W poniedziałek zamierza się skupić przede wszystkim na swojej grze, nie zamierza nakładać na siebie specjalnej presji.
- Myślę, że to Polka wyjdzie z większym obciążeniem na kort. A z takim ciśnieniem nie wszyscy potrafią sobie radzić, zwłaszcza młodsze zawodniczki miewają z tym kłopot - dodała.
Sama coraz lepiej sobie z tym radzi. Jakie ma sposoby?
REKLAMA
- Nie czytam mediów, nie śledzę profili społecznościowych, a skupiam się na radach płynących z mojego sztabu i najbliższego otoczenia. Staram się też jak najmniej rozmawiać przez telefon, a robię rzeczy, które pozwalają mi się oderwać od tenisa - tłumaczyła.
Wspomniała, że w Tokio po ćwierćfinale całkiem wyłączyła telefon.
- Wiedziałam, że cały związany z tym szum będzie mi szkodził. Teraz w Nowym Jorku już też mam włączony "tryb samolotowy" - dodała.
REKLAMA
Może m.in. dlatego Bencic jest pewna siebie, prezentuje wysoką formę i dobrze się czuje na, ale i - co podkreśla - poza kortem. Podopieczną trenera Piotra Sierzputowskiego jednak docenia.
- Gra bardzo agresywnie, dobrze serwuje. To sprawia, że jest to bardzo niewygodna rywalka. Postaram się jednak narzucić swój styl, swoje warunki i nie pozwolić, by gra była prowadzona na warunkach Polki. To miłe uczucie być w drugim tygodniu Wielkiego Szlema, ale myślę, że ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałam - podsumowała Szwajcarka, cytowana przez ojczyste media.
REKLAMA