El. MŚ 2022: Paulo Sousa zmienił mentalność kadry. Czas na kolejne efekty

2021-09-09, 13:10

El. MŚ 2022: Paulo Sousa zmienił mentalność kadry. Czas na kolejne efekty
Paulo Sousa . Foto: PAP/Piotr Nowak

Niezależnie od subiektywnych ocen na temat dotychczasowej pracy selekcjonera reprezentacji Polski, Paulo Sousa udowodnił, że spełnił jeden ze stawianych przed nim celów - zmienił na lepsze mentalność zespołu.  

Mentalność to słowo chyba najczęściej wymawiane przez Paulo Sousę. Portugalczyk bardzo często mówi o odpowiednim nastawieniu, które jego zdaniem jest kluczem do sukcesu. Wspominał też o tym Zbigniew Boniek, argumentując zatrudnienie byłego szkoleniowca m.in. Bordeaux i Fiorentiny.

Powiązany Artykuł

glik maguire 1200.jpg
El. MŚ 2022: Kamil Glik może mieć kłopoty? Anglicy zbierają dowody

- Wybrałem trenera, który może zmienić naszą mentalność piłkarską - mówił w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". 

W sporcie wszystko ostatecznie definiuje wynik i ciężko słuchać takiej argumentacji, mając w pamięci kompromitującą porażkę ze słabiutką Słowacją. Mecz z Anglią dał jednak kolejny dowód na to, że nawet będąc krytykiem Sousy, należy przyznać rację Bońkowi - ten zespół ma właściwe nastawienie do osiągania sukcesów.

Zawsze najgorsi

- Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka - cytowany wielokrotnie tekst Kazika, skupiał jak w soczewce atmosferę panującą latami wokół reprezentacji Polski. Choć fani zawsze wierzyli w cuda i sukcesy, a futbol nie stracił na popularności, polscy piłkarze ostatecznie sprawiali wielkie rozczarowanie. O ich nieudolności powstawały kolejne żarty, a później internetowe memy. 

- Polscy piłkarze nie strzelili od kilkuset minut gola - to z kolei wers Staszewskiego z utworu "Cztery pokoje" nagranego na przełomie stulecia, obrazującego trafnie ówcześnie panujące społeczne nastroje. Diagnoza była bardzo pesymistyczna: Polacy nie tylko rozczarowują, ale nie są nawet w stanie podjąć walki.

Czytaj także:

Mimo nieco lepszej postawie w XXI wieku i uczestnictwa w wielu turniejach mistrzowskich, wszystkie z nich poza Euro 2016 kończyły się klęskami. Nie miały one wiele wspólnego z heroiczną walką do końca i głosami sympatii, płynącymi z całego świata do dzielnych piłkarzy. Choć czasem znajdowano usprawiedliwienia - jak aklimatyzacja w Korei czy rzut karny podyktowany przez Howarda Webba - Polska nie dość, że odpadała, na domiar złego robiła to bez napisania żadnej ciekawej historii.

Hiszpański przebłysk

Pod tym względem, dość dziwnym doświadczeniem dla polskiego kibica było Euro 2020. Przegrywamy pierwszy mecz z rywalem absolutnie w naszym zasięgu, być może nawet najsłabszym spośród nich (jak Korea, Ekwador, Senegal, a patrząc na okoliczności "przegrany remis" z Grecją), potem gramy o wszystko z faworytami... i obserwujemy wyrównany mecz, zakończony dobrym rezultatem. Hiszpania grająca u siebie - po remisie ze Szwecją znajdująca się pod presją - ledwie remisuje z Polską, a potem odpada dopiero w półfinale z Włochami. 

Kilka dni później podopieczni Sousy potrafili podnieść się przy stanie 0-2 i doprowadzić do remisu, co było rzeczą, do której również kibice nie byli przyzwyczajeni. Zawsze przecież kończyło się tak, że gdy nie szło, nie zmieniało się to do końca spotkania (chyba, że chodzi o... mecz z Węgrami, w którym debiutował Sousa).

Filmowy scenariusz

Również wczoraj doszło do realizacji filmowego scenariusza - naprzeciw nas Anglicy, świeżo upieczeni wicemistrzowie Europy (czyli patrząc na ostatnie rezultaty Brazylii i Argentyny na Mundialach, również druga drużyna świata). Bezlitosna maszyna do wygrywania Garetha Southgate'a, szczególnie skuteczna w defensywie. Kolejni rywale przekonywali się, że pierwszy gol Anglików to właściwie koniec emocji. 

Powiązany Artykuł

paulo sousa 1200 (1).jpg
El. MŚ 2022: Polska - Anglia. Nogi i głowy współpracują coraz lepiej. Paulo Sousa: rozwijamy mentalność

Tymczasem nasza kadra, grająca z nimi bardzo wyrównany mecz, niedopuszczająca do groźnych sytuacji, potrafi skutecznie zamknąć "Synów Albionu" we własnym polu karnym, a następnie wyrównać po strzale Damiana Szymańskiego, który jeszcze w sierpniu nawet nie przypuszczał, że wyjdzie w takim meczu na boisko. Ba, on nawet nie mógł być pewien powołania. 

Sabotaż Bońka

Sousa zawalił Euro, ale dziś jeszcze wyraźniej widać, że winę za tę porażkę ponosi głównie Boniek. Słynny "Zibi" nie dał szkoleniowcowi czasu na dłuższe pracowanie nad wspomnianą wyżej mentalnością i "procesem", w który tak wierzy Portugalczyk. Jest on wierny swojej doktrynie i filozofii, nawet mimo niepowodzeń. Nie zawsze wychodziło mu to na dobre (choćby w Bordeaux), ale podstawowy research na jego temat skłoniłby do wniosku, że chce on pracować nie punktowo, a całościowo. Wierzy w projekt, nie w grę od przypadku do przypadku. 

Zatrudnianie tego trenera na chwilę przed Euro 2020 to sabotaż, bo nie było choćby cienia szansy, że Sousa wejdzie do szatni i powie: Panowie, wiem, że przed nami wielki turniej, więc moje pomysły potem, teraz bazujemy na waszym dotychczasowym doświadczeniu. Czwórka w linii w obronie, dwóch skrzydłowych i Lewandowski sam na szpicy. Narysujemy nowe pomysły na stałe fragmenty gry, damy wam ze sztabem odpowiednie przygotowanie fizyczne, a potem będziemy myśleć.

Brzęczek vs Sousa

Jego poprzednik, Jerzy Brzęczek, w swoich wypowiedziach pudrował rzeczywistość (słynne "jeśli chodzi o zachowanie taktyczne i nasze poruszanie się, jestem zadowolony" po fatalnym 0-1 z Holandią) i lubił budować syndrom oblężonej twierdzy. Sousa też zdążył już przejść przez piłkarskie piekło po porażce ze Słowacją i zostać nazwanym "Siwym Bajerantem", który nie ma wyników. Największa różnica między nimi jest taka, że gdy Sousa mówi o silnej mentalności, widać, że jest w tym autentyczny i umie to przenieść na zespół.

Mimo upływu kolejnych miesięcy pracy, Brzęczek wciąż mieszał ustawienia, systemy gry, próbował coraz to nowych piłkarzy i nawet gdy wygrywał, to bez przekonania. Miał kompromitujące mecze z Austrią i Słowenią w eliminacjach, do tego oglądanie zmagań w silnie obsadzonej Lidze Narodów przyprawiało o ból głowy i zgrzytanie zębów.

Powiązany Artykuł

Marco Rossi 1200.jpg
El. MŚ 2022: trener Węgrów załamany po meczu z Andorą. "Gdyby nie rodzina, popełniłbym samobójstwo"

Pomysł Sousy tworzył się w bólach, ale on nie zwątpił w obraną strategię, choć jeszcze wczoraj polscy kibice dostawali drgawek na sam widok nazwisk takich jak Dawidowicz czy Jóźwiak. Portugalczyk potwierdził jednak, że gra z Hiszpanią nie była przypadkiem i zespół pod jego wodzą - nawet znów przetrzebiony kontuzjami - potrafi nie tylko postawić się światowym potęgom, ale też osiągnąć dobry rezultat. 

Po udowodnieniu, że jego drużyna jest właściwie zmotywowana, a on sam broni się nieoczywistymi decyzjami personalnymi, przed nim kolejne etapy budowy. Musi udowodnić to, co do tej pory mu nie wychodziło - przekonująco wygrywać mecze, w których to Polska jest faworytem. W innym wypadku, turniej w Katarze zostanie rozegrany bez naszej kadry, a w mediach ruszy karuzela spekulacji na temat potencjalnego nowego opiekuna reprezentacji. 

Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl


Polecane

Wróć do strony głównej