PŚ Zakopane: Piotr Żyła kończy 35 lat. Nazwany „klaunem” skoczek rozkręci imprezę?

Piotr Żyła kończy 35 lat. To wyjątkowa postać, która przed rokiem została nazwana "klaunem". Wypowiedź wywołała w Polsce oburzenie. Czy rzeczywiście w skokach narciarskich nie ma miejsca na oryginalną postawę, śmiech, a skoczkowie rzadko wychodzą przed szereg?

2022-01-16, 12:30

PŚ Zakopane: Piotr Żyła kończy 35 lat. Nazwany „klaunem” skoczek rozkręci imprezę?
Piotr Żyła w niedzielę, 16 stycznia będzie obchodzić urodziny. Czy w Zakopanem sprawi sobie prezent i zajmie miejsce na podium?. Foto: screen-Facebook/ Piotr Żyła - Official
  • Piotr Żyła 16 stycznia skończy 35 lat
  • Tego samego dnia w Zakopanem zostanie rozegrany indywidualny konkurs Pucharu Świata
  • Polski dwukrotny mistrz świata został kiedyś przez niemieckiego dziennikarza nazwany "klaunem"
  • Historia skoków narciarskich zna więcej "klaunów", którzy okazywali się pionierami, ale żaden nie osiągnął tyle, co Piotr Żyła

Święto skoków

Gdyby 16 stycznia w tym roku nie przypadał w niedzielę, można by go w kraju tak zakochanym w skokach narciarskich jak Polska ustanowić dniem wolnym od pracy. W Zakopanem rozegrany zostanie konkurs w ramach Pucharu Świata, ale to nie wszystko. 35 urodziny obchodzić będzie postać nietuzinkowa, sportowiec, który od lat nie tylko dostarcza nam emocji, ale też regularnie poprawia humory wypowiedziami, jakich próżno szukać u innych skoczków. 16 stycznia 1987 r. w Cieszynie, na szczęście po jego polskiej stronie, urodził się Piotr Żyła.

Jest sześciokrotnym medalistą, w tym dwukrotnym mistrzem świata – indywidualnie i w drużynie. 17 razy stawał na podium Pucharu Świata, w tym dwukrotnie na jego najwyższym stopniu. To ogromne sportowe sukcesy, które czasem tylko przykrywa nieszablonowy styl wypowiedzi zawodnika:

"Całkiem nieprzyjemnie się tu skacze. Głupia jest ta skocznia, powinni ją wysadzić w powietrze".

"Nieeee, nic się nie stało. W sumie to jestem zadowolony, bo to mój pierwszy upadek na mamucie".

REKLAMA

"Do końca tak nie było. Córka zażarła kostkę z kibla i trzeba było do szpitala jechać".

Tak o różnych wydarzeniach ze swojego życia opowiada niedzielny jubilat. Za to kochają go kibice, ale jak zawsze, znajdą się też tacy, których taka postawa drażni.

Mistrz świata w cyrku

- Skoki narciarskie to jest poważna sprawa. Tu nie ma śmiechów (…). Ekstrawertycy zdarzają się rzadko, a takich klaunów na całego nie ma wcale. A nie, moment. Jeden jest. Jak się nazywa ten Polak, którego kiedyś trener musiał przywołać do porządku, gdy przesadzał z błaznowaniem przed dziennikarzami. To jak on się nazywał? A, tak: Piotr Żyła. Ten, który śmieje się tak głośno po każdym poprawnym skoku, że się zastanawialiśmy, jaka to będzie radocha, jak zostanie mistrzem świata. No i w sobotę został mistrzem świata – napisał niemiecki dziennikarz Volker Kreisl na łamach "Sueddeutsche Zeitung" po życiowym sukcesie Piotra.

W tak postępowym kraju jak nasz zachodni sąsiad stereotypy nie mają racji bytu. Tak się przynajmniej wydawało, ale jak widać nie każdemu pasuje szczere wyrażanie uczuć w skomercjalizowanym świecie. Dla pana Kreisla historia skoków narciarskich ma złą wiadomość – w cyrku zwanym Pucharem Świata  „klaunów” było znacznie więcej. Ale żaden nie osiągnął tyle co Piotr Żyła.

REKLAMA

Szwed, który zmienił zasady gry

Ojcowie rewolucji zawsze mają pod górkę. Przynajmniej do czasu gdy rewolucja wygra i tym samym odeśle stary ład na właściwe miejsce w historii. Tak było w przypadku Jana Bokloeva, który w sezonie 1986/1987 zmienił zasady gry w skokach narciarskich.

Dziś skoczek, który w locie ma narty ułożone równolegle, wywołałby prawdopodobnie niedowierzanie ekspertów i dziennikarzy, nie tylko niemieckich. Tzw. styl „V” to teraz standard, ale zanim tak się stało ktoś musiał go wymyślić, przetestować na sobie, a dodatkowo rzucano mu pod nogi kłody w postaci bardzo niskich ocen sędziowskich.

Tym kimś był wspomniany Bokloev, a u progu jego odkrycia leży – jak to często bywa – przypadek. Były wczesne lata 80-te i w skokach narciarskich nikt nie wyobrażał sobie, że można to robić inaczej niż trzymając narty w locie równolegle. Szwed podczas jednego z treningów musiał się ratować przed upadkiem i zauważył wtedy, że rozłożenie nóg zwiększa powierzchnię nośną i wydłuża skok.

Wbrew obowiązującej technice zaczął więc na oficjalnych zawodach stosować tzw. Styl „V”, co spotykało się z drwinami środowiska, które nazywało go m.in…”klaunem”. Swoje trzy grosze dorzucali także sędziowie oceniając próby Szweda na 14-15 pkt. za styl. Wszystkim malkontentom miny zrzedły, gdy w sezonie 1988/89 Bokloev wygrał pięć konkursów Pucharu Świata i zgarnął Kryształową Kulę. Już wtedy znajdował wielu naśladowców, w tym m.in. słynnego Niemca – Jensa Weissfloga.

REKLAMA

Trzy lata później wszelkie dyskusje ustały, bo styl „V” uznano za oficjalnie obowiązujący. „Klaun” okazał się pionierem.

Na koniec – polski akcent – ostatni rekord świata w długości skoku uzyskany stylem równoległym wynosi 194 metry i należy do Piotra Fijasa. Z uwagi na przedstawione powyżej okoliczności tego wyniku już pewnie nikt nie pobije.

„Orzeł”

Michael Thomas Edwards miał 8 lat, kiedy wymarzył sobie, że wystąpi na igrzyskach. Nie wiedział wprawdzie w jakiej dyscyplinie, ale był przecież dzieckiem, miał czas się zdecydować. Tyle że lata mijały, a on niespecjalnie zdradzał smykałkę do jakiegokolwiek sportu. Za to miał problemy ze wzrokiem. Na tyle poważne, że właściwie wykluczały zawodowstwo.

Mimo to w 1984 roku Brytyjczyk był o krok od kwalifikacji na igrzyska w Sarajewie w konkurencji narciarstwa alpejskiego. Większość w takiej sytuacji zmienia najwyżej metody treningowe, on zmienił dyscyplinę.

REKLAMA

- Przyszło mi do głowy, że olimpijskie marzenie łatwiej zrealizować w skokach. Taniej i konkurencja w kraju żadna – wspomina Edwards.

Do kolejnej olimpiady, w Calgary, trenował w szaleńczym tempie. Bez względu na pogodę codziennie oddawał przynajmniej kilka skoków. Najpierw na K-10, potem K-20, a potem jeszcze większych obiektach. Postęp rodził się w bólach. Dwukrotnie pęknięta czaszka, połamane żebra, uszkodzona nerka.

- To był cud, że się wtedy nie zabiłem – wspominał po latach.

W ostatnich dniach 1986 roku Edwards zadebiutował w Pucharze Świata. Na belce usiadł w wielkich okularach ukrytych pod narciarskimi goglami. Wylądował na 65 metrze. Dało mu to oczywiście ostatnie miejsce, ale fani z miejsca pokochali Brytyjczyka i nadali mu przewrotny pseudonim "Orzeł".

REKLAMA

W kolejnym sezonie wystąpił m.in. we wszystkich konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Trzykrotnie był ostatni, ale raz wyprzedził aż dwóch konkurentów. Zwyżka formy nadeszła zatem tuż przed igrzyskami w Calgary. Kask dostał od Włochów, narty od Austriaków, a Finowie pozwolili mu ze sobą trenować. W międzyczasie mieszkał w miejscowym psychiatryku i pracował jako malarz, zresztą razem z trenerem fińskiej kadry.

W spełnieniu marzenia nie przeszkodziły mu nawet warunki fizyczne bardziej pasujące do czołgisty niż skoczka narciarskiego – 82 kg przy 173 cm wzrostu. W lutym 1988 roku Edwards wystąpił na igrzyskach w Calgary w obu konkursach skoków. Za zajęcie dwóch ostatnich miejsc w stawce oklaskiwano go tak samo mocno, a może nawet bardziej żarliwie, niż medalistów.

Paradoksalnie brytyjski zawodnik przyczynił się też do rozwoju dyscypliny. Jego występy były jedną z przesłanek ku wprowadzeniu systemu kwalifikacji do konkursów Pucharu Świata.

Po zakończeniu kariery zdążył jeszcze m.in. nagrać dwie piosenki po fińsku. Czyli w języku... którego w ogóle nie znał. Nie może to dziwić w przypadku człowieka, który stał się symbolem skoków, choć niewiele widział i lądował często tuż za bulą.

REKLAMA

Urodzinowy prezent w Zakopanem?

Piotr Żyła nie jest więc pierwszym „klaunem” w historii zimowej dyscypliny. Miejmy nadzieję, że też nie ostatnim, bo jego poprzednicy przyczynili się nie tylko do popularyzacji skoków, ale też rewolucyjnych zmian w tym sporcie. Zmian, na których do dziś korzystają najwięksi mistrzowie.

W przypadku urodzonego w Cieszynie Polaka nie wolno jednak zapominać o tym, że to także znakomity sportowiec. Jego lista sukcesów jest znacznie dłuższa, niż ta wymieniona w pierwszym akapicie. W niedzielę może do niej dopisać kolejny, zajmując miejsce na podium konkursu w Zakopanem, który odbędzie się dokładnie w jego 35-te urodziny.

Sto lat, wielu sukcesów, poczucia humoru i dystansu do wszystkich, którym ono przeszkadza. A w niedzielnym konkursie - lepszych skoków niż podczas sobotniej "drużynówki".

Program zawodów PŚ w Zakopanem:

Niedziela, 16 stycznia

14:30 - Kwalifikacje

REKLAMA

16:00 - Konkurs indywidualny

Piotr Żyła, złotousty skoczek kończy 35 lat - The best of Piotr Żyła

Czytaj także: 


MK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej