Wimbledon, tradycja i historia. Niektórzy dygali przed królową, Nadal odmówił spotkania
Wimbledon to synonim tenisa ziemnego. Najstarszy tenisowy turniej świata to tradycja, elegancja, szampan, truskawki i bita śmietana no i oczywiście tenis na najwyższym poziomie.
2024-07-01, 12:30
- Pierwszą edycję tenisowego Wimbledonu rozegrano w 1877 roku
- 102 lat temu najstarszy tenisowy turniej świata zmienił adres i pozostaje pod nim do dzisiaj
- Biały ubiór, truskawki ze śmietaną czy kolejki po bilety to nieodłączne elementy londyńskiego turnieju
- Choć nie wszyscy tenisiści odnajdują się na kortach trawiastych, Iga Świątek stopniowo zmienia swoje nastawienie, pokazując, że opanowanie gry na tej nawierzchni jest kwestią praktyki.
102 lata na Church Road
Wimbledon to zamożna dzielnica w zachodniej części Londynu. Kibicom na całym świecie kojarzy się z rozgrywanym tu najstarszym turniejem tenisowym, który przyjął jej nazwę. Pierwsza edycja miała miejsce w 1877 roku, a organizatorem niezmiennie pozostaje All England Lawn Tennis and Croquet Club (AELTCC).
W 1922 roku turniej, a wkrótce wraz z nim siedziba klubu, został przeniesiony z Worple Road na Church Road. To właśnie tam powstał nowy kort centralny, za którego budowę odpowiedzialny był Stanley Peach. Wszystko odbyło się oczywiście w granicach dzielnicy Wimbledon, a pierwsze spotkanie w nowej lokalizacji rozegrano 26 czerwca 1922 roku.
Dla znanych z umiłowania do tradycji Anglików Wimbledon to zawsze święto. Przypomnijmy wyspiarskie zwyczaje oraz wydarzenia związane z najstarszym turniejem tenisowym na świecie.
Wimbledon - na biało albo wcale
REKLAMA
Ktokolwiek choć raz był na Wyspach Brytyjskich, zgodzi się, że mentalność miejscowych różni się od tej rodem z pozostałej części Europy. W czasach przed upowszechnieniem środków masowego przekazu czy internetu kontakt z kulturą innych regionów był mocno ograniczony, przez co w mentalności Anglików mocniej zakorzeniły się ich własne zwyczaje. Wiele z nich przybysza choćby z Polski może dziwić, ale miejmy świadomość, że dla Brytyjczyków są one całkiem zwyczajne, a często stanowią wręcz część nienaruszalnego kodeksu.
Tak jak nieodłącznie kojarzona z Wimbledonem biała barwa stroju. Wyjątków od tego nie było i nie ma nawet dla największych gwiazd. Zasadę tę próbowała wielokrotnie, bez skutku, naginać Serena Williams. Andre Agassi z tego powodu zrezygnował z gry na londyńskich kortach w latach 1988-1990. Roger Federer został upomniany za… pomarańczowe podeszwy butów, oczywiście białych butów, w 2017 r. Jurijowi Rodionovowi organizatorzy dostarczyli zaś nową bieliznę, bo jego własna nie spełniała wymogów turnieju.
Skąd to umiłowanie do bieli u organizatorów Wimbledonu? Jest to kolor dam i dżentelmenów, do tego dobrze maskujący ślady potu. Lepsze to niż spódnice do kostek u pań i długie spodnie u panów – a w takich strojach grali uczestnicy przez pierwsze kilkadziesiąt lat turnieju.
Biały kolor obowiązuje na szczęście tylko na kortach, na trybunach jest większa dowolność. Jednak w loży królewskiej mężczyźni muszą być „pod krawatem”. Z tego też powodu w 2015 roku wyproszono z niej mistrza Formuły 1 – Lewisa Hamiltona, który przyszedł ubrany w kwiecistą koszulę i kapelusz. Nakrycia głowy są również „na cenzurowanym” – ale już z dużo praktyczniejszego powodu – aby nie zasłaniać widoku innym widzom.
REKLAMA
Na wyjątkowe traktowanie w tej kwestii mogła liczyć tylko jedna osoba - rzecz jasna angielska królowa. Gdy Elżbieta II pojawiała się na kortach Wimbledonu, przez kilka godzin nie ściągała nie tylko nakrycia głowy, ale też nawet gustownych rękawiczek.
Najlepsi zawodnicy mogli dostąpić zaszczytu spotkania królowej na osobistej audiencji. Nie skorzystał z tego przywileju jedynie Rafael Nadal, który wytłumaczył, że "nigdy nie zmienia harmonogramu treningów". Może jednak zwyczajnie bał się spotkania z koronowaną głową?
Rodzinne początki
A skoro już przy początkach jesteśmy. Pierwszy turniej na Wimbledońskiej trawie odbył się w 1877 roku. W 1884 roku do rywalizacji włączono singiel kobiet i debel mężczyzn. Trwająca edycja jest 135 w historii. Nie grano tylko w czasie obu wojen światowych oraz w 2020 z powodu pandemii koronawirusa.
REKLAMA
Pierwszym triumfatorem Wimbledonu został Spencer Gore. Na starcie musiał pojawić się w eleganckim stroju i z własnym sprzętem, a za wygraną otrzymał… 12 funtów.
Lata 80. XIX wieku to czas dominacji Williama Renshawa, który zwyciężał wówczas siedmiokrotnie, trzy razy w finale pokonując swojego brata bliźniaka. Enrest Renshaw sam zwyciężył zresztą w 1888 roku. Co ciekawe to właśnie bracia rozegrali między sobą pierwszy pięciosetowy finał w historii.
Rodzinnie było także w pierwszym finale kobiet. W 1884 roku wygrała Maud Watson, pokonując w decydującej grze swoją siostrę Lillian.
Truskawki i kolejki
REKLAMA
Wimbledon to do dziś jedyny wielkoszlemowy turniej rozgrywany na trawiastej nawierzchni. To powszechnie znany fakt, ale nie każdy wie, że wszystkie cztery do pewnego czasu preferowały zieloną murawę. French Open zrezygnowało z niej w 1928 r., US Open w 1975, a Australian Open w 1988 roku.
Tradycją londyńskiego turnieju są także słynne truskawki. Średnio w tym czasie zjada się ich prawie 30 ton, podlanych niemal 10 tysiącami litrów śmietany. Ich cena niezmiennie od lat wynosi 2,5 funta za 10 sztuk, a pierwszy raz pojawiły się ponoć już podczas premierowej edycji rozgrywek. Ma to zapewne związek z terminem rozgrywania zawodów – przełom czerwca i lipca to także apogeum sezonu na truskawki.
Wimbledon jest jednym z ostatnich turniejów, na który bilety można kupić w kasach w dniu meczu. To również miejscowa tradycja, a bardzo długie kolejki stały się jej częścią. Nikt jednak nie narzeka, bowiem zwyczajowo stanie w nich stało się okazją do integracji, zawierania nowych znajomości, a dla sprzedawców jedzenia i napojów – zarobku.
70:68 w piątym secie i finał w 37 minut
REKLAMA
Na chwilę przejdźmy jednak do kwestii sportowych, aby wymienić kilku rekordzistów londyńskiej trawy. Najwięcej razy wśród panów triumfował Roger Federer – ośmiokrotnie. Po siedem razy zrobili to – wspomniany William Renshaw oraz Amerykanin Pete Sampras, a także Novak Djoković.
Wśród kobiet 9 razy triumfowała była trener (współpraca trwała chwilę) Agnieszki Radwańskiej, Martina Navratilova, a o jeden raz mniej Amerykanka Helen Wills Moody.
Dumni Brytyjczycy na kobiecy triumf czekają aż od 1977 roku, kiedy przed własną publicznością zwyciężyła Virginia Wade. Mniejsza jest tęsknota za triumfem singlisty, a ostatnim takim wyczynem popisał się w 2016 roku Andy Murray.
W 2010 roku został z kolei rozegrany najdłuższy mecz w historii Wielkiego Szlema. W Londynie John Isner po przeszło 11 godzinach pokonał Nicolasa Mahuta 70:68 w decydującym, piątym secie. Najdłuższy finał to dzieło dwóch wielkich rywali – w 2008 Rafael Nadal wygrał z Rogerem Federerem po 4 godzinach i 48 minutach.
REKLAMA
Rekordowo krótko z kolei grali William Renshaw z Johnem Hartleyem. Ich finałowy pojedynek w 1881 roku, zakończony wygraną tego pierwszego 6:0, 6:1, 6:1 trwał zaledwie 37 minut.
Biało-Czerwone sukcesy
Biało-Czerwonym nigdy nie udało się wygrać dorosłej wersji Wimbledonu w grze singlowej. Najbliżej była Jadwiga Jędrzejowska w 1937 roku i Agnieszka Radwańska 75 lat później.
Radwańska dwukrotnie docierała tu do półfinału, a jej siostra Urszula triumfowała w turnieju juniorek w 2007 roku zarówno w grze singlowej, jak i deblowej. Dwa lata wcześniej juniorski turniej wygrała zresztą także Agnieszka, a w 2018 roku – Iga Świątek.
REKLAMA
Wśród panów największy sukces jest dziełem Łukasza Kubota, który w parze z Marcelo Melo zwyciężył w grze podwójnej w 2017 roku. Singlowo nasze największe sukcesy to półfinały Jerzego Janowicza w 2013 i Huberta Hurkacza w 2021 roku.
Na pierwszy indywidualny triumf liczymy z pewnością w tym roku za sprawą Igi Świątek. Korty trawiaste nie są jednak jeszcze jej ulubionymi, ale to się zmienia.
Warto dodać, że legendarna Martina Hingis jest jedyną tenisistką w historii, która będąc rozstawiona z „jedynką” dwukrotnie odpadła z Wimbledonu już w pierwszej rundzie. Nie każdemu pasuje gra na trawie.
"Szalony Gang" pod dowództwem aktora
REKLAMA
Skoro jesteśmy na Wyspach Brytyjskich, to na koniec – wzorem słynnego Monty Pythona – „coś z zupełnie innej beczki”.
Wimbledon kojarzyć się będzie bowiem również kibicom piłki nożnej. „Szalony Gang” – tak nazywana była drużyna z tej dzielnicy Londynu, która w 1986 roku weszła do najwyższej klasy rozgrywkowej (wówczas jeszcze First Division, nie Premier League), a rok później wygrała Puchar Anglii.
Wimbledon nie grał w piłkę, przynajmniej nie w takiej formie, jak możemy to sobie wyobrażać. Ich hasłem było powtarzane przez charyzmatycznego kapitana - Vinnie Jonesa – piłka może przejść, zawodnik nie. Kości rywali aż trzeszczały, mecz z „Szalonym Gangiem” był nawet dla Liverpoolu czy Manchesteru United przykrym obowiązkiem. Cała liga życzyła im spadku.
– Byliśmy traktowani jak osa, która wpadła do pokoju – mówił ich menedżer Dave Bassett. Wyobraźcie to sobie. Popołudnie, angielska herbatka, dym unosi się nad samowarem, trwa kulturalna rozmowa i nagle wszystko zakłóca brzęczenie osy. Jak tu kontynuować rozmowę, gdy nad nami wisi taka groza?
REKLAMA
Taki właśnie był Wimbledon przełomu lat 80. i 90. XX wieku. Dopełnieniem tej historii jest naprawdę poważna kariera aktorska, jaką zrobił wspomniany Vinnie Jones. Grając rolę twardzieli stał się ulubieńcem reżysera Guya Ritchiego, występował obok takich tuzów jak Nicolas Cage czy Brad Pitt. Zagrał choćby w „Eurotripie”, „X-Menach”, „60 sekund” czy „Przekręcie”. Aktorem był chyba lepszym, a na pewno bardziej finezyjnym, niż piłkarzem.
Iga Świątek wśród faworytek
Wimbledon to jednak głównie kawał historii światowego tenisa. W 2012 roku rozgrywano tu także mecze w ramach londyńskich igrzysk olimpijskich. W tym roku 137 edycja najstarszego tenisowego turnieju świata.
Kibice zaczynają objadać się truskawkami, zawierają znajomości w astronomicznie długich kolejkach czy obserwują, kogo tym razem organizatorzy wyproszą za niewłaściwy strój.
Iga Świątek zapewnia, że chce zagrać na Wimbledonie jak najlepiej i pokazać, że może zagrać na każdej nawierzchni.
REKLAMA
Iga Świątek wielokrotnie przyznawała, że chciałaby stać się zawodniczką, która może dobrze grać na kortach trawiastych i czuć się tam komfortowo, bo, jak powiedziała, dobrzy zawodnicy potrafią grać na wszystkich nawierzchniach.
Być może Iga Świątek udowodni, że rozgryzła trawę, na razie jednak wśród kobiet trudno wskazać murowaną faworytkę. Portal The Analyst jednak podjął wyzwanie.
Z obliczeń analityków Opta Ace wynika jednak, że w 2024 roku to Iga Świątek, liderka rankingu WTA ma największe szanse na sukces na trawiastych kortach Wimbledonu.
<<< WIĘCEJ O WIMBLEDONIE 2024 >>>
REKLAMA
Wimbledon, historia i tradycja. W 2022 Wimbledon świętował 100-lecie. Tak opisywał to wydarzenie z perspektywy kortu centralnego Cezary Gurjew:
Czytaj także:
- Ranking ATP: Hubert Hurkacz na rekordowym miejscu!
- Wimbledon bez legendy? Novak Djoković niepewny występu. "Nie przyjechałem na kilka rund"
- Wimbledon 2024. Ważna decyzja organizatorów. Chodzi o flagi Rosji i Białorusi
kier/red/PolskieRadio24.pl
REKLAMA