Liga Mistrzów: hiszpańskie kluby w odwrocie. La Liga straci pozycję hegemona?

2021-02-25, 15:51

Liga Mistrzów: hiszpańskie kluby w odwrocie. La Liga straci pozycję hegemona?
Bramkarz Atletico Madryt Jan Oblak. Foto: PAP/EPA/ROBERT GHEMENT

Po pierwszych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów tylko gracze Realu Madryt mogą być zadowoleni - pozostałe kluby La Liga przegrały i były wyraźnie słabsze od swoich rywali. Można byłoby nazwać to wypadkiem przy pracy, jednak wydaje się, że kiepska postawa dawnych hegemonów europejskiego futbolu wynika z coraz słabszej kondycji hiszpańskiej piłki.

  • Barcelona, Atletico i Sevilla przegrały swoje mecze w 1/8 finału Ligi Mistrzów
  • Hiszpańskie media narzekają na apatyczną grę swoich klubów i wzywają do zmiany stylu
  • Rewanże w LM odbędą się 9 i 10 oraz 16 i 17 marca

Poprzednia dekada upłynęła w piłce klubowej pod znakiem dominacji hiszpańskich zespołów - ekipy z La Liga sięgnęły po aż 6 pucharów Ligi Mistrzów i zostawiły konkurentów daleko w tyle. Tyle że w poprzednim sezonie hiszpańska ekstraklasa straciła swoich ostatnich reprezentantów już na etapie ćwierćfinału LM, gdzie Atletico przegrało z RB Lipsk, a Barcelona została upokorzona przez Bayern, dając sobie strzelić aż 8 goli.

Obecny sezon może być jeszcze gorszy. Barcelona, po kolejnej klęsce, właściwie już jest poza rozgrywkami, Atletico w kiepskim stylu przegrało z Chelsea, natomiast Sevilla, chociaż podjęła rękawicę w starciu z Borussią Dortmund, uległa 2:3 u siebie i również jest bliska pożegnania się z europejską elitą. Wygrał jedynie Real Madryt, ale spotkanie z Atalantą było dla "Królewskich" drogą przez mękę - mimo że podopieczni Zinedine'a Zidane'a od od 17. minuty grali z przewagą zawodnika, przełamali opór rywali dopiero w końcówce. Gola, po uderzeniu z ponad 20 metrów, strzelił w 86. minucie lewy obrońca Ferland Mendy, na ogół krytykowany za grę w ofensywie.

"Na 80 procent"

Po serii kiepskich występów hiszpańskich klubów w Europie tamtejsze media biją na alarm. Eksperci podnoszą zwłaszcza temat słabego przygotowania fizycznego i niskiej intensywności gry. Barcelona, Atletico i Sevilla pokonały na murawie znacznie mniej kilometrów od swoich rywali, co jest przedstawiane jako jedna z głównych przyczyn porażek.

Problem ma dotyczyć nie tylko czołowych drużyn, ale stylu gry charakterystycznego dla całej ligi. - W Hiszpanii piłkarze wolą mieć piłkę przy nodze niż za nią biegać. Przyzwyczajają się do niskiego tempa gry i zamiast na 100 procent, grają na 80 - powiedział na antenie radia Cadena SER trener Alvaro Benito.

W Hiszpanii sporo mówi się również o miażdżącej dla tamtejszych klubów statystyce. Wyliczono, że Bayern Monachium podczas meczu przebiega o 20 km więcej niż wynosi średnia zespołów La Liga. W przeliczeniu na pojedynczego zawodnika to aż 1,8 km różnicy!

Gracze w Hiszpanii nie tylko biegają mniej, ale i wolniej niż w Premier League czy Bundeslidze. Najszybsi gracze La Liga (Adria Pedrosa i Fede Valverde) osiągają prędkości rzędu 35 km/h. Na Wyspach i w Niemczech nie dałoby to nawet miejsca w pierwszej 10 najlepszych "sprinterów". 

Biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach największe sukcesy odnosiły drużyny grające dynamiczny i bardzo fizyczny futbol (Liverpool, Bayern Monachium), Hiszpanie muszą dostosować się do nowych trendów. Problem w tym, że Real, Atletico i Barcelona nadal "grają swoje" i bywają bezradne w starciach z zagranicznymi rywalami.

Drenaż talentów

Nie bez znaczenia jest również znaczący odpływ utalentowanych graczy z La Liga. O sile rozgrywek stanowią lekko już podstarzali Messi, Suarez i Modrić, a równorzędnych następców wciąż nie widać. Wynika to z kilku czynników, z których najważniejszym jest ekonomia.

Poza czołowymi drużynami, które w wyniku pandemii i nietrafionych inwestycji i tak znacznie dostały "po kieszeni", w La Liga mało który zespół może sobie pozwolić na zatrzymanie perspektywicznych graczy. Ci wybierają Premier League, a coraz częściej nawet Serie A, gdzie trafili m.in. Fabian Ruiz czy Luis Alberto. Przez to poziom rozgrywek sukcesywnie spada.

Brakuje również odpowiedniej współpracy z młodymi zawodnikami. W La Liga próżno szukać 18-letnich talentów, na które odważnie stawia się np. w Niemczech. Wyjątkiem jest Pedri z Barcelony, który jednak stał się graczem pierwszego zespołu w dużej mierze z konieczności.

Z kolei potencjalne "gwiazdy" ligi nie spełniają oczekiwań. Lista transferowych niewypałów jest długa, a na jej czele z pewnością należy umieścić Edena Hazarda, Lukę Jovicia czy Ousmane'a Dembele. Hiszpańskie kluby "przepaliły" mnóstwo pieniędzy, które w warunkach kryzysu trudno będzie odzyskać.

Konkurencja nie śpi

Chociaż La Liga wciąż pozostaje na czele rankingu UEFA, Premier League i Bundesliga przez większość kibiców są oceniane jako zdecydowanie bardziej atrakcyjne rozgrywki. Bezlitośni dla hiszpańskiej ekstraklasy byli piłkarze w ankiecie "Kickera" - 74,4 proc. z nich uznało Premier League za najlepszą ligę świata, 17,8 proc. postawiło na Bundesligę, natomiast tylko 5,6 proc. wskazało La Liga. Sympatie kibiców prawdopodobnie kształtują się podobnie.

O ile gra w Realu czy Barcelonie jeszcze kilka lat temu była marzeniem niemal każdego piłkarza, o tyle dziś oba kluby należy uznać za "kolosy na glinianych nogach", wymagające gruntownej przebudowy. Z kolei Atletico, które prowadzi w lidze, nie miało argumentów w starciu z 5. w tabeli Premier League Chelsea. Czy Hiszpanie zdołają się pozbierać i udowodnić, że to tylko chwilowa zadyszka? Pierwsze odpowiedzi na to pytanie przyniosą rewanże w 1/8 finału Ligi Mistrzów, zaplanowane na 9 i 10 oraz 16 i 17 marca.

Czytaj także:

bg

Polecane

Wróć do strony głównej