Z młodzieżówki do Ekstraklasy. Maciej Stolarczyk odmieni Jagiellonię? "Drużyna ma być skuteczna"

Maciej Stolarczyk w czerwcu przestał być selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski do lat 21. Nie pozostawał jednak długo bez pracy. - Cieszę się, że otrzymałem możliwość kolejnej pracy. W Jagiellonii chcę się nadal realizować jako trener - powiedział szkoleniowiec w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. 

2022-07-14, 08:35

Z młodzieżówki do Ekstraklasy. Maciej Stolarczyk odmieni Jagiellonię? "Drużyna ma być skuteczna"
Maciej Stolarczyk objął drużynę Jagiellonii w czerwcu. Nowy trener opowiedział o swoim pomyśle na "Dumę Podlasia". Foto: PAP/Artur Reszko

Maciej Stolarczyk w przeszłości był piłkarzem m.in. Pogoni Szczecin, Widzewa Łódź oraz Wisły Kraków. To właśnie z występami w słynnej drużynie "Białej Gwiazdy", która m.in. dotarła do 1/8 finału Pucharu UEFA w 2003 roku, był najbardziej kojarzony. Stolarczyk, który występował na boisku jako lewy obrońca, jest także ośmiokrotnym reprezentantem Polski. 

50-latek ma za sobą pracę szkoleniową w juniorskich reprezentacjach kraju. W latach 2018-2019 prowadził natomiast ekstraklasową wówczas Wisłę Kraków, a potem znowu pracował w Polskim Związku Piłki Nożnej. Od października 2020 roku prowadził reprezentację do lat 21. Niestety, nie udało mu się awansować do mistrzostw Europy. W czerwcu zakończył pracę w PZPN i niemal od razu objął Jagiellonię Białystok, która w poprzednim sezonie PKO BP Ekstraklasy rozczarowała. 

W rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl nowy szkoleniowiec "Dumy Podlasia" podsumował swoją dotychczasową pracę, ocenił nieudane eliminacje mistrzostw Europy, a także opowiedział o swojej wizji gry Jagiellonii

Można powiedzieć, że od razu po zakończeniu jednej pracy, zaczyna Pan drugą. Kiedy dostał Pan propozycję zastąpienia trenera Nowaka w Jagiellonii?

To było po naszym nieszczęśliwym meczu z Niemcami w Łodzi. Rzeczywiście szybko to się potoczyło. Kontrakt z PZPN miałem do końca eliminacji. Z jednej strony czułem duże rozczarowanie, bo mocno liczyliśmy na to, że awansujemy do baraży, ale… takie jest życie. Cieszę się, że od razu otrzymałem możliwość kolejnej pracy, bo nie ukrywam, że mam w sobie dużo energii, by nadal się realizować jako trener.

REKLAMA

Czyli nie trzeba było Pana długo namawiać do przyjęcia propozycji z Białegostoku?

Chwilę musiałem się zastanowić, ale od początku propozycja wydawała mi się bardzo ciekawa. Szybko znaleźliśmy wspólny język z dyrektorem sportowym Łukaszem Masłowskim.

Już w 2020 roku mówiło się na Podlasiu, że może Pan objąć Jagiellonię. Wówczas jednak postawiono na trenera Iwajło Petewa.

Nie, to były tylko spekulacje. Nie dostałem wtedy żadnej propozycji. Pierwszy kontakt z Jagiellonią miałem dopiero w czerwcu i cieszę się, że zostałem trenerem tego klubu.

Pańska praca w roli selekcjonera młodzieżówki nie zakończyła się sukcesem, bo baraż wydawał się być celem minimum. Czego zabrakło? Ciężko było zrozumieć tę reprezentację – z Niemcami zagraliście dwa bardzo dobre mecze, rozbiliście faworytów na wyjeździe, a z Izraelem i Węgrami drużyna prezentowała się mizernie.

Praca w reprezentacji ma swoją specyfikę. Korzysta się z piłkarzy, którzy mają określoną dyspozycję w danym momencie, ale nie ma zbyt wiele czasu, by ją poprawić. Rywale byli bardzo różni. Na poszczególne mecze mieliśmy inne strategie. Pamiętajmy też, że z Węgrami u siebie nie graliśmy super, ale stworzyliśmy sobie cztery świetne okazje i zabrakło po prostu skuteczności. Gdybyśmy zamienili je na bramki, eliminacje potoczyłyby się inaczej. Na wyjeździe straciliśmy natomiast bramkę w ostatniej minucie…

Punktów jednak zabrakło.

Zgodzę się z tym, że mieliśmy w tych eliminacjach parę sytuacji, które nie powinny nam się przytrafić, ale nie porównywałbym rywali. W większości meczów przeciwnicy przyjęli głęboko defensywną taktykę i z tej defensywy starali się wyprowadzać kontry. Trzeba też podkreślić, że Izrael to ciekawy zespół, z dobrą organizacją gry i mocny fizycznie. W meczach z tą drużyną zabrakło nam regularności w grze, co pokazaliśmy z Niemcami czy z Łotwą u siebie. Co z tego, że mieliśmy okazje, jeśli nie zamieniliśmy ich na bramki w decydujących momentach. To pokazuje, jak bardzo w eliminacjach istotne są mecze z tymi teoretycznie słabszymi rywalami. To tam traciliśmy najwięcej punktów – dwa remisy z Węgrami przeszkodziły w awansie. Cel nie został osiągnięty, uznaję eliminacje za nieudane, ale widzę też dobre momenty w grze z Niemcami, a więc jedną z najlepszych drużyn w Europie. Potrafiliśmy kreować sytuacje i stwarzać sobie miejsce do gry.

REKLAMA

Może chodziło o motywację? Na mecz z Niemcami łatwiej się zmobilizować niż na Izrael czy Węgry?

Nie odbieram tak tego. Drużyna chciała zwyciężać w każdym meczu. Poznałem tych chłopców naprawdę dobrze i nie mogę im zarzucić odpuszczania. W każdym momencie bardzo mocno chcieli wygrywać i strzelać gole. Nie znam drużyny, która nie chciałaby wygrywać. Chęć awansu na mistrzostwa była naprawdę duża. Co powinniśmy zrobić lepiej? Może jeszcze ciężej pracować. To zawsze klucz do tego, by być lepszym. Po każdym meczu robiliśmy dogłębne analizy i nie mogę zarzucić tej grupie graczy braku chęci i determinacji. Musimy posypać głowę popiołem i iść dalej.

Trafia Pan teraz do klubu, w którym młodych piłkarzy nie brakuje. Praca z nimi będzie priorytetem?

Każdy gracz jest inny i każdy może podnieść swoje umiejętności, niezależnie od wieku. Młodzież to jednak trochę inna grupa niż ci bardziej doświadczeni gracze. Widać, że mają potencjał, który predysponuje do bycia piłkarzem na ekstraklasowym poziomie, ale potrzebują regularności i ustabilizowania formy, a w ich wieku różnie z tym bywa. Oczywiście, że chcę ich rozwijać i wyznaczać kolejne cele, które ci chłopcy będą osiągali. Oni są do tego przygotowani i cieszy mnie, że są bardzo świadomi. Naszą rolą jest pokazanie ich potencjału i ustabilizowanie ich dyspozycji.

Jest Pan zwolennikiem przepisu o obowiązkowej grze młodzieżowca w Ekstraklasie?

Może i przepis jest kontrowersyjny, ale ja osobiście jestem na tak. Nasza liga nie jest zbyt mocna, a ten przepis daje możliwość grania młodym Polakom, co oznacza ich rozwój. Nie mam statystyki pokazującej, jak to wygląda w skali całej Ekstraklasy, ale popatrzmy choćby na Pogoń Szczecin. Sebastian Kowalczyk zaczynał jako młodzieżowiec, a stał się bardzo ważnym piłkarzem tej drużyny. Nie jesteśmy ligą, w której można podnosić poziom, dzięki kupowaniu piłkarzy za miliony euro. Mistrzowie Polski nie grają regularnie w Lidze Mistrzów, więc niełatwo ściągnąć tu zawodników z zagranicy. Najdroższe transfery z Ekstraklasy to natomiast młodzi Polacy, wychowankowie naszych klubów. Ten przepis umożliwia im pokazanie swoich możliwości. Dzięki jego wprowadzeniu, jako selekcjoner młodzieżówki w każdym ligowym meczu, mogłem oglądać kandydatów do gry w kadrze. Najważniejsze jest jednak wychowywanie własnych piłkarzy, co jest kluczowe w sytuacji, gdy nasza liga nie jest wiodącą w Europie.

REKLAMA

Wspomniał Pan o transferach. Jak to będzie w Jagiellonii? Prezes Pertkiewicz mówił nam, że kadra wydaje się być zamknięta, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, nie może wykluczyć, że nowi piłkarze trafią do klubu.

Dla rozwoju piłkarzy nie ma nic lepszego niż rywalizacja. Mamy zawodników, jak Taras Romanczuk, Jesus Imaz, Marc Gual czy Michał Pazdan, od których młodzi mogą się uczyć, ale musimy też stwarzać rywalizację na każdej pozycji, jeśli chcemy, by piłkarze się rozwijali. Znam sytuację klubu i wiem, że nie stać nas w tej chwili na wszystko, jednak chcemy też w ramach swoich możliwości wzmacniać drużynę. Będziemy mieli oczy szeroko otwarte na to, co wydarzy się na rynku.

Z drugiej strony, czy spodziewa się Pan jakichś ubytków w kadrze? Wiadomo, że o Miłosza Matysika pytają kluby z zagranicy.

Zawsze trzeba się spodziewać ewentualnych odejść piłkarzy. To w piłce naturalne, musimy być gotowi zarówno na wzmocnienia, jak i na ubytki, które trzeba będzie uzupełnić. To może się zdarzyć w każdej chwili. Do tego dochodzą kontuzje, kartki…

Z kontuzjami dużo problemów miał pański poprzednik. Piotr Nowak praktycznie przez całą wiosnę nie mógł zestawić linii obrony tak, jak chciał. Teraz na zgrupowaniu w Opalenicy był Ivan Runje. Co z jego zdrowiem?

Ivan walczy o powrót na boisko. Jest w trakcie rehabilitacji. Zobaczymy, jak to będzie przebiegało. Na jego powrót musimy jeszcze trochę poczekać.

REKLAMA

A co ze zdrowiem innych liderów?

Taras jest po zabiegu, więc jeszcze przez kilka tygodni nie będziemy go mieli do dyspozycji. Miłosz także jeszcze w okresie rehabilitacji. Zdrowy jest za to Gual i wreszcie Imaz.

Pańska Jagiellonia będzie mieszanką zawodników młodych z doświadczonymi.

Taka konstrukcja jest najbardziej rozsądną. Powoduje, że młodsi zawodnicy mają od kogo czerpać, a starsi czują presję i nacisk na swoją pozycję. Jak najbardziej takie proporcje w drużynie mają sens.

Z boiska pamiętam Pana jako zawziętego, ambitnego obrońcę. Czy tak będzie grał prowadzony przez Pana zespół? Na jakich aspektach będzie Pan się skupiał?

Takich aspektów jest sporo. Oczywiście różne zespoły mają swoje DNA, na podstawie których można charakteryzować ich grę w kilku słowach. My jednak skupiamy się na różnych aspektach gry. Bramkę można strzelić z ataku pozycyjnego, z ataku szybkiego, ze stałego fragmentu… Na zgrupowaniu przerabialiśmy sporo elementów. Przede wszystkim chciałbym, żeby to była drużyna skuteczna. W swoich szeregach nie mamy 15 reprezentantów Polski czy innych krajów, więc chciałbym też, żeby nasza gra była mądra. To pozwoli być skutecznym i zajmować miejsca w tabeli, które nas zadowolą.

REKLAMA

Od trzech lat Jagiellonia właściwie co pół roku zmienia trenera. W niemal każdej rundzie inny szkoleniowiec zasiada na ławce. Nie boi się Pan, że po kilku porażkach straci Pan pracę?

Rzeczywiście, statystyka wygląda tak, że w Jagiellonii nie łatwo utrzymać się na stanowisku trenera, ale statystycznie, gdy człowiek wychodzi na spacer z psem, to mają po trzy nogi. Tak działa statystyka, a prawda jest taka, że patrzę w przyszłość i zakładam sobie cele. Wierzę, że to się obroni i zdaję sobie sprawę, że możemy mieć różne momenty w nadchodzącym sezonie, ale chcemy myśleć pozytywnie i poprawiać swoją grę również w tych trudnych chwilach.

Stawiacie sobie jakieś konkretne cele? Ani kibice, ani zarząd nie wyobrażają sobie, by Jagiellonia znowu do końca walczyła o utrzymanie. Jeszcze kilka lat temu klub grał co sezon w europejskich pucharach…

Wszyscy do tych czasów wracają i nie ukrywam, że chciałbym, aby one wróciły, bo byłyby kołem zamachowym dla całego klubu. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że to nie będzie łatwy proces. Nic od razu nie przychodzi – nawet PSG, które stać na praktycznie każdego piłkarza, nie wygrało od razu Ligi Mistrzów. Podnoszenie poziomu to proces, który musi się odbywać systematycznie i nie ma drogi na skróty.

Wraca Pan do Ekstraklasy. Wcześniej przez blisko 1,5 roku prowadził Pan Wisłę Kraków. „Biała Gwiazda” miała wtedy różne momenty – od pięknej i skutecznej gry na początku, przez problemy finansowe aż po serię porażek na koniec. Po odejściu z Krakowa czuł Pan, że jest lepszym szkoleniowcem niż w czerwcu 2018 roku, gdy obejmował Wisłę?

Były różne momenty, ale każdy czegoś mnie uczył. Uważam pracę w Krakowie za bardzo dobre doświadczenie. Doświadczyliśmy pięknych chwil oraz tych gorszych, ale ten zespół był zawsze razem. Największą nagrodą za tę pracę jest fakt, że sporo naszych meczów do dzisiaj jest dobrze wspominanych przez kibiców Wisły. Niestety, były też słabsze chwile… W jednym z takich momentów klub podjął decyzję o rozstaniu. Praca w Krakowie to jednak ogrom doświadczeń, z których korzystałem później w reprezentacji. Zresztą również prowadząc kadrę narodową, zyskałem niezbędne doświadczenie i dowiedziałem się o wielu ważnych aspektach pracy trenerskiej.

Co czuje trener w momencie, gdy jego drużyna przegrywa osiem kolejnych meczów w lidze? Przeważa obawa o zwolnienie czy raczej chęć jak najszybszej poprawy?

Nie ma co ukrywać, ze przy takiej serii ciężko myśleć jedynie pozytywnie. Wtedy w Wiśle mieliśmy jednak sporo różnych problemów, z czego zespół też zdawał sobie sprawę. Zresztą niedługo po moim odejściu klub podczas przerwy zimowej ściągnął chyba sześciu czy siedmiu nowych graczy, co pokazywało, że zespół potrzebował wzmocnień. Mieliśmy wtedy ogrom kontuzji, jednak cały czas wierzyłem w tę drużynę. Zdawałem sobie jednak sprawę, że aby podnieść wtedy zespół, trzeba będzie mocno pracować także nad mentalem. To był czas, kiedy w moim trenerskim notesie pojawiło się najwięcej wniosków. Po pierwsze, wtedy widziałem jak na tak złe wyniki reagują zawodnicy, a po drugie, spisywałem swoje wnioski, w jaki sposób mogę pokierować drużyną, żeby wyjść z kryzysu. Nie udało się, choć wierzyłem do końca, że ta seria wreszcie się skończy i znowu będziemy zwyciężać.

REKLAMA

W Wiśle spotkał Pan Jesusa Imaza. Dzisiaj Hiszpan jest gwiazdą Jagiellonii, niedawno przedłużył kontrakt. Ma Pan zamiar oprzeć drużynę właśnie na nim?

W tym przypadku liczby nie kłamią. Nie da się podważyć, tego, ile bramek strzela Jesus. Pracowaliśmy razem i bardzo dobrze wspominam ten okres. Jesus został zresztą wytransferowany do Jagiellonii i potwierdził tutaj, jak świetnym jest graczem. Nie chcę zmieniać jego funkcjonowania w drużynie, bo to wygląda dobrze. Ważne jednak, żeby cała drużyna dostosowała się do wysokiego poziomu. Jesus jest liderem, wytycza jakąś drogę, ale nie jest tak, że będzie istniał bez zespołu, bez asyst Bojana Nasticia, Tomasa Prikryla czy pozostałych. On zresztą zdaje sobie z tego sprawę. Wie, że odpowiedzialność powinna spoczywać na wszystkich zawodnikach.

W drużynie jest też kilku piłkarzy do odbudowania, którzy w przeszłości grali dużo lepiej niż ostatnio. Mówię choćby o Martinie Pospisilu czy Bartku Bidzie. Ma Pan pomysł co zrobić, by wrócili do dawnej formy?

Dla mnie pomysłem na każdego piłkarza jest tylko i wyłącznie praca, która może dać efekty. Ci zawodnicy już pokazali swoje możliwości i poprzez pracę nad sobą mogą je znowu zaprezentować. Dla mnie to jedyna recepta – rywalizacja i ciężka praca to elementy, które im dadzą wyższy poziom, a ich kolegom gwarancję, że wzrośnie poziom całego zespołu. Dla mnie piłkarze, którzy wchodzą na boisko po przerwie są równie ważni jak podstawowi. Wszyscy muszą być przygotowani do dobrej gry.

REKLAMA

Jest Pan zadowolony ze zgrupowania w Opalenicy? Kilku zawodników wróciło z niego wcześniej…

W przypadku Juana Camary i Kacpra Tabisia mieliśmy do czynienia z urazami mechanicznymi. Niestety, Tabiś ma z głowy najbliższy sezon, ale Camara powinien niebawem wrócić do treningów. Piłka nożna to sport urazowy, więc nie ma tu drugiego dna. Z przygotowań będę zadowolony, jeśli w listopadzie nasze miejsce w tabeli będzie satysfakcjonujące, a my będziemy punktowali. To jest kluczowe, bo mogę opowiadać niestworzone rzeczy o naszych przygotowaniach, ale dla mnie najważniejsze jest to, jak zespół będzie prezentował się na murawie, a nie w wywiadach.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl 

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej