Z Tczewa na Kaszuby, przez Mississippi. Puhovsky wraca do folkowych korzeni

- Pandemia sprawiła, że miałem czas na zrealizowanie pomysłów, na które wcześniej czasu nie było - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Romek Puchowski. W połowie roku ukazała się jego płyta "Żywioły lasu". To unikalne połączenie szeroko pojętej muzyki alternatywnej z ludową muzyką Kaszub.

2022-12-20, 06:00

Z Tczewa na Kaszuby, przez Mississippi. Puhovsky wraca do folkowych korzeni
Puhovsky, a właściwie Romek Puchowski, nagrał płytę ˝Żywioły lasu" wspólnie z Kaszubskim Zespołem Pieśni i Tańca "Przodkowianie". Foto: Olga Deptuła/ Facebook.com/PUHOVSKY

W "Żywiołach lasu", obok współczesnej gitary Dobro, słychać także ludowe "diabelskie skrzypce" i rzępiel, pojawia się tam też akordeonowe trio i lira korbowa. Za projektem stoi Puhovsky, a właściwie Romek Puchowski, Kociewiak i niespokojny duch artystyczny, którego muzyczne ścieżki prowadzą z rodzinnego Tczewa, raz do rodzinnego gospodarstwa jego dziadków, raz na południe Stanów Zjednoczonych.

O tym, jak powstała jego najnowsza płyta, na której współczesność przeplata się z naturą, i którą nagrywało ponad 40 osób, a także o udziale w "Żywiołach lasu" córki artysty - Poli, Romek Puchowski opowiedział w specjalnej, około-świątecznej rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Michał Błaszczyk: W opisie Twojej strony na Bandcampie jest napisane, że grasz folk. Czy Romek Puchowski porzucił bluesa?

Romek Puchowski: absolutnie nie. Ja przede wszystkim jestem punkowcem. Bluesem wciąż zauroczonym. Blues, który mnie interesuje, to przede wszystkim blues z Delty Mississippi - to, co było na początku, dzikie, drapieżne, źródło. A blues z Delty jest folklorystyczny.

Od debiutu fonograficznego w 2003 roku, mam na myśli płytę zespołu Von Zeit, mam świadomość, że w mojej twórczości jest, o czym też wielokrotnie mówiono, dużo elementów folkowych. Z perspektywy nowej płyty, "Żywioły lasu", jest to nowy kierunek, ale nie jest to totalny skok w bok. Z folkiem miałem do czynienia, on w mojej muzyce był obecny.

REKLAMA

Po płytach Von Zeit był album "Simply", zawierający Twoje interpretacje klasyków bluesowych, właśnie z delty Mississippi, potem świetna, polska płyta - "Free". Czy wobec tego Twoje najnowsze oblicze, płyta "Żywioły lasu", nagrywana wspólnie z Kaszubskim Zespołem Pieśni i Tańca "Przodkowianie", to naturalna ewolucja?

Tak. To powrót do korzeni. Wspominałem o płycie "Von Zeit", którą otwiera "Niedopasowani”. Warstwa liryczna tego utworu w całości jest przeze mnie melorecytowana w gwarze kociewskiej. Na tej płycie pojawiały się jeszcze inne folkowe elementy. Płyta "Żywioły lasu" jest więc w pewnym sensie powrotem do moich wcześniejszych działań i fascynacji.

Jesteś Kaszubem?

Jestem rodowitym Kociewiakiem, z korzeniami kaszubskimi - moja mama jest Kaszubką. Wychowałem się na Kociewiu, w wakacje odwiedzaliśmy dziadków, rodzinę. W latach 70-tych, 80-tych na Kaszubach spędzałem dużo czasu. 

Potrafisz mówić po kaszubsku?

Nie, choć jestem z nim osłuchany i rozumiem nawet Kaszubów starszych generacji, którzy szybko rozmawiają. Wszystko zależy od tego, kto mówi i jakim dialektem kaszubskiego, bo odmian tego języka, jego kolorów, jest wiele.

Okładka Twojej najnowszej płyty, "Żywioły lasu", nagranej wspólnie z kaszubskim zespołem "Przodkowianie" także jest bardzo kolorowa: czerwony, niebieski, żółty, w różnych kształtach i odcieniach. To oddaje w pewnym sensie kolory Kaszub?

Te kolory nawiązują do tradycyjnych kolorów kaszubskich, którą pamiętam ze stołów i ścian domu mojej babci. Autorką projektu okładki jest Olga Deptuła.

REKLAMA

Jak doszło do Twojej współpracy z zespołem Przodkowianie?

To długa historia, ale postaram się streścić: tym, co przywiodło mnie do poszukiwań w obrębie kultury kaszubskiej, były Pieśni pustych nocy - kaszubski rytuał towarzyszący śmierci.

Kiedy ktoś umiera, jej bliscy, rodzina, sąsiedzi zbierają się wokół zmarłego. Pamiętam, że ten zbór bliskich i ludzi życzliwych śpiewał pieśni mające pomóc duszy przejść tam, gdzie ona przejść powinna. Wtedy nie do końca byłem świadomy tego, co się dzieje, bo byłem młodzieniaszkiem, ale pamiętam moc tego śpiewu, powagę tego rytuału, a jednocześnie atmosferę miłości, przyjaźni i... życia. To utkwiło we mnie, szczególnie ten śpiew, silna wibracja kilkudziesięciu głosów śpiewających pieśni.

Zacząłem się tym interesować, pozbierałem trochę nagrań, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że miejsce tych pieśni jest przy zmarłych i przestałem się tym zajmować, tym samym otwierając przestrzeń na nowe rzeczy.

Rok czy dwa później, Krzysztof Melder zaproponował mi przygotowanie koncertu z zespołem pieśni i tańca Przodkowianie. Przygotowałem koncert, zagraliśmy dwa, czy trzy utwory z bluesowej klasyki i moje kompozycje - oczywiście zespół zagrał też swój materiał kaszubski. Od takiego wspólnego występu się zaczęło.

REKLAMA

Romek Puchowski i Kaszubski Zespół Pieśni i Tańca "Przodkowianie" Romek Puchowski i Kaszubski Zespół Pieśni i Tańca "Przodkowianie"(fot. Olga Deptuła)

Wtedy powstały utwory na płytę?

Ja już na ten pierwszy koncert napisałem jeden utwór, "Balladę o smutnym wędkarzu”. Fragment tego utworu zawarty jest w pierwszej części utworu "Kaszubskie syreny", tej o świstaniu z bicza i o wędkarzu, który, siedząc na łodzi, rozpamiętuje swoje niepowodzenia miłosne. Potem powstały pozostałe pieśni mojego autorstwa, które na tej płycie się znalazły, czyli "Żywioły lasu" i "Klon".

Do "Klonu" za chwilę wrócimy. Jak nagrywana była płyta "Żywioły lasu"?

W trakcie pandemii zastanawiałem się, jak to zrobić, ponieważ nie było możliwości wejścia do studia z taką ilością osób, ze względu na ograniczenia covidowe. Pomyślałem więc, że skoro sytuacja jest taka, jaka jest, to trzeba sprawić, by zadziałała ona swoją siłą i budowała, dołożyła energii do tej płyty. W ten sposób pojawił się mój pomysł nagrania tej płyty na otwartym powietrzu, w lesie.

I tak rzeczywiście tę płytę nagrywaliśmy - po prostu w lesie, pod zadaszeniem z drewna, które brzmieniowo robiło świetną robotę. Szum lasu i śpiew ptaków, które pojawiają się w tle utworów - choć są też ścieżki, które zostawiliśmy tylko dla lasu i zwierząt - te dźwięki, to jest to, co otaczało nas podczas pracy nad tą płytą.

W takiej urokliwej scenerii powstawała płyta "Żywioły lasu" (fot. Puhovsky, z archiwum autora) W takiej urokliwej scenerii powstawała płyta "Żywioły lasu" (fot. Puhovsky, z archiwum autora)

Na albumie są trzy Twoje piosenki: "Żywioły lasu”, "Kaszubskie Syreny” oraz "Klon”. Cała reszta to utwory tradycyjne?

To są utwory kaszubskie. Część z nich wykonana jest wspólnie, przeze mnie, zespół Przodkowianie oraz gości - tam m.in. Janek Gałach dołożył mandoliny, na skrzypcach przepięknie zagrał, ja dołożyłem gitarę Dobro. W niektórych utworach nic nie dodawaliśmy, ponieważ nie było takiej potrzeby i nie chcieliśmy psuć tego, jak zabrzmieli Przodkowianie, bo energia, z jaką zaśpiewali, jest niebywała. Stąd też różnorodność utworów - postanowiliśmy część z utworów kaszubskich przedstawić w takiej formie, w jakiej zespół je prezentuje.

REKLAMA

Płyta zawiera trzy warstwy: utwory, które wspólnie wykonaliśmy, czyli mojego autorstwa, utwory kaszubskie, gdzie dominują wykonawcy Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Przodkowianie", i jest natura, która również otrzymała swoje miejsce na płycie.

Kaszubską naturę słychać na płycie "Żywioły lasu" (fot. Puhovsky/ arch. autora) Kaszubską naturę słychać na płycie "Żywioły lasu" (fot. Puhovsky/ arch. autora)

Nie mogę nie zapytać o odniesienie do "Kaszebe" Ola Walickiego. Mam wrażenie, że Twoja płyta przyjmuje inne założenie, bo Olo Walicki, mam wrażenie, wykorzystał motywy ludowe Kaszubów jako punkt wyjścia do tego, by jakoś je uwspółcześnić, przystosować je do XXI wieku. W całości płyty te odniesienia wydaj się ginąć. U Ciebie jest odwrotnie, wydaje się, że podkreślasz tę ludowość.

Każdy z artystów odbiera to na swój sposób. Olo jest zafascynowany Kaszubami, o czym wiem. Miałem przyjemność kiedyś z nim grać. To wspaniały człowiek, wspaniały instrumentalista. Każdy z nas kroczy własną drogą. W moich autorskich utworach, artyści Przodkowian wyrazili chęć wejścia w moją przestrzeń muzyczną. Dałem im dużo wolnej ręki, nagrałem partie demo, i choć oczywiście, miałem pewne sugestie, to oni mieli swobodę w przygotowywaniu swoich partii. Ja to postrzegam jako bardzo kreatywną robotę. Wydaje mi się, że to przenikanie się najróżniejszych warstw muzycznych i struktur jest najbardziej widoczne w moich utworach autorskich.

REKLAMA

W utworze "Kaszubskie syreny" jest nawiązanie do motywu rybaka i boginek wodnych pojawiającego się w baśniach pomorskich, jest trochę przenikających się elementów muzycznych. Jest to połączenie muzyki kaszubskiej folklorystycznej z szeroko pojętą muzyką alternatywną. Oczywiście, moja fascynacja bluesem z Delty nie pozostanie niezauważona.

Moim ulubionym utworem jest "Klon" - piosenka opowiadająca, mam wrażenie, o tęsknocie, rozstaniu dwojga kochanków, a do tego gdzieś w tle mówisz o "okrutnej sieczy", co w kontekście wojny na Ukrainie nabiera szczególnego kontekstu.

Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, poczułem potrzebę odniesienia się do tej tragedii która dzieje się za naszą granicą. Postanowiłem za wszelką cenę dokończyć tę pieśń, której pierwotnie na płycie miało nie być.

Tekst "Klonu" zacząłem pisać w gospodarstwie moich dziadków, stojąc w miejscu, gdzie babcia nas zawsze żegnała i witała. Jest to utwór trochę  autobiograficzny, o tęsknotach, nawiązuję w nim do historii mojej rodziny, ale też pojawia się to zdanie o "okrutnej sieczy", które dopisałem już po tym, co wydarzyło się za naszą wschodnią granicą. Utwór udało mi się skończyć tuż przed terminem wysłania nagrań do masteringu do Hamburga. Zdążyliśmy.

REKLAMA

Całe szczęście!

Ten utwór powstał w kontekście płyty, jest związany z Kaszubami, ale jedyną osobą z zespołu Przodkowianie, która bierze w nim udział, jest wokalistka - Aleksandra Kalkowska. Pojawia się tam też gościnnie, na lirze korbowej, Aleksandra Gronowska. Jerzy Soliwoda, szef artystyczny Przodkowian, posłuchał tego utworu i przyznał, że ma ciarki na plecach, gdy tego słucha, bo dźwięki liry przypominały mu wycie syren alarmu przeciwlotniczego. Cieszę się, że udało się tą pieśń umieścić na płycie. Niech niesie siłę i nadzieję tym, którzy jej potrzebują.

Współpracowałeś także ze swoją córką, Polą.

Tak, również w "Klonie". Tam pojawia się taki beat, który nazwałem sercem lasu - instrument wyznaczający jakby trochę zakłócony rytm serca, będący mglistą strukturą rytmiczną utworu. Te dźwięki wygenerowała moja córka Pola, nad morzem, również za pomocą darów natury kamienia oszlifowanego przez fale, którym uderzała w kawałek drewna, również wypłukany i wygładzony przez morze. Ja te dźwięki posamplowałem i umieściłem w "Klonie”.

Planujesz trasę koncertową promującą tę płytę? Może z całym zespołem ludowym?

W czerwcu zagraliśmy koncert premierowy. To było na Kaszubach, na festiwalu Blues w leśniczówce w Mirachowie. Tam zagraliśmy w składzie prawie 40-osobowym. W tyle osób podróżować może być ciężko. W czasie wakacji przyjęliśmy zaproszenia na dwa koncerty, zbudowaliśmy skład "mobilny", 12-osobowy i z nim planujemy koncerty w przyszłym roku.

REKLAMA

Pandemia sprawiła, że miałem czas na zrealizowanie pomysłów, na które wcześniej czasu nie było. Przygotowałem trzy płyty: z Kaszubskim Zespołem Pieśni i Tańca "Przodkowianie", kolejna, która już jest w trakcie realizacji, to album, którego warstwy liryczne prawie w całości oparte będą o dialekty pomorskie, w tym kociewski i liczne jego uliczne odmiany, trzecia zaś płyta to album, który skomponowałem w delcie Mississippi, a w trakcie pandemii podciągnąłem produkcyjnie i jest on już właściwie gotowy do tego, by przystąpić do jej realizacji. Zatem dwa kolejne albumy są w drodze.

Skoro rozmawiamy przy okazji magazynu świątecznego - jakie są najbardziej popularne ludowe zwyczaje kaszubskie, kociewskie, których nie ma nigdzie indziej w Polsce

Na Kaszubach bywałem zazwyczaj latem, święta spędziłem tam, zdaje się, tylko raz. Pamiętam, że u nas w domu mama wkładała pod obrus sianko. Wiem, że jest to zwyczaj, który funkcjonuje na Kaszubach. Jeśli chodzi o ilość potraw, to powinno być ich więcej niż 10. Chodziło o wróżby, to bardzo zamierzchłe zwyczaje.

Jeśli zaś chodzi kolędowanie, to na Kaszubach w okresie świąt chodzą gwiżdże. To odpowiednik kolędników - przebierają się za różne zwierzęta, stary i nowy rok, chłopa, babę, kominiarza, w zależności o tego, ilu tych gwiżdży jest. Na profilach w social mediach artystów muzyków i wokalistów z Przodkowian widziałem zdjęcia z gwiżdżowania.

Dziękuję bardzo za rozmowę!

***

Puhovsky, znany także jako Romek Puchowski, to wokalista, kompozytor, autor tekstów, producent. Gra na gitarze dobro, slide, akustycznej, basowej. Wielki miłośnik bluesa z Delty, muzyk alternatywny, artysta niepokorny, podążający swoimi ścieżkami i ciekawy świata.

PolskieRadio24.pl/ mbl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej