O godne życie dla niepełnosprawnych dzieci
Mają dość słuchania obietnic, chcą natychmiastowych działań – rodzice niepełnosprawnych dzieci protestowali przed kancelarią premiera Donalda Tuska.
2014-03-19, 18:42
Posłuchaj
Obecnie zasiłek na niepełnosprawne dziecko wynosi 153 złote. Ta kwota nie wzrosła od ośmiu lat. Ponadto ci rodzice, którzy zrezygnowali z pracy zawodowej, aby opiekować się swoim dzieckiem, otrzymują 620 złotych. Donald Tusk obiecywał wprowadzenie od 1 stycznia tego roku ustawy, która systematycznie prowadziłaby do podwyższenia świadczeń aż do poziomu najniższej krajowej, ale nie weszła ona w życie.
Krzyczą za swoje dzieci
– Od wielu lat protestujemy, prosimy, a właściwie w tej chwili to już żądamy podniesienia świadczenia i zasiłku pielęgnacyjnego. To jest jak rzucanie grochem o ścianę. Cały zeszły rok jeździliśmy do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. „Niby” pracowaliśmy nad nową ustawą o świadczeniach rodzinnych, która miała wejść od stycznia tego roku. Pod koniec roku zostaliśmy zaproszeni na przedstawienie projektu i okazało się, że jest to zupełna inna ustawa od tej nad którą pracowaliśmy cały rok. Nie mogliśmy się m.in. zgodzić z tym, aby nasze dzieci były oceniane według skali Barthel – wyjaśnił Gość PR24 Barbara Habas, mama niepełnosprawnego Antka, uczestniczka protestu.
Skala Barthel to międzynarodowa skala stosowana w ocenie sprawności chorego. Syn pani Barbary skończył 11 lat, ale w pewnych dziedzinach zatrzymał się na etapie 2-3 latka, w innych - 6-letniego dziecka.
REKLAMA
– W jednej dziedzinie zachowuje się jako 11-latek – chodzi. Poza tym nawet nie sygnalizuje, że chce jeść, pić czy iść do toalety. Moim zdaniem jest on upośledzony w stopniu umiarkowanym/znacznym. Jak można według skali Barthela określić zachowanie takiego dziecka? Tego się nie da. Ta skala nie obejmuje tego typu zachowań. Według tej klasyfikacji moje dziecko zostało określone jako upośledzone w stopniu lekkim. A to nie jest prawda – stwierdził Gość PR24.
– Nasze dzieci nigdy nie będą paraolimpijczykami. To nie są dzieci, które wsiądą za kierownicę i będą prowadzić auto. Nie rozumiem dlaczego nikt nie stara się nam pomóc – podkreśliła Iwona Hartwich, mama niepełnosprawnego Kuby z Torunia.
Walczą, choć nie mają już sił
W Sejmie protestują rodzice dzieci niepełnosprawnych. Chcą, aby opieka nad takim dzieckiem uznana została za pracę i była wynagradzana jak praca. Czekają aż dostaną na piśmie konkretne obietnice.
– Będziemy siedzieć tu do oporu, nie wiem czy nas rozstrzelają, czy zamkną. Nawet jak nas zamkną w więzieniu, to pewnie będziemy tam mieli lepiej niż teraz mamy na wolności – powiedział Henryk Szczepański ze Stowarzyszenie Mam Przyszłość.
REKLAMA
PR24/Anna Krzesińska
REKLAMA