Energa: każdy, kto chce być przyłączony do sieci, powinien płacić abonament

- Każdy kto chce być przyłączony do sieci, powinien płacić abonament, bez względu na to, czy będzie korzystał z energii sieciowej, czy też nie. Podobnie jak w przypadku telewizji kablowej: Płaci się za możliwość oglądania telewizji, a nie za jej oglądanie. - uważa Mirosław Bieliński, prezes zarządu Energi.

2014-03-26, 14:40

Energa: każdy, kto chce być przyłączony do sieci, powinien płacić abonament
Mirosław Bieliński, prezes zarządu spółki Energa. Foto: materiały prasowe, Energa

-  W przeciwnym razie najubożsi odbiorcy energii znajdą się za jakiś czas w bardzo trudnej sytuacji. Zapobiec temu może jedynie socjalizacja kosztów utrzymania sieci - dodakeMirosław Bieliński.

Sprawa wystąpienia w Polsce deficytu mocy szczytowych w najbliższych latach ciągle jest przedmiotem dyskusji. Pana zdaniem mamy ten problem do rozwiązania, czy może nie?

- Jeżeli szukamy dobrego rozwiązania na tanie zbilansowanie popytu i podaży mocy, nie możemy zapominać o tym, że popyt kształtuje się średnio na poziomie nieco ponad 20 GW, a ryzyko braku odpowiednio dużej rezerwy mocy dotyczy nie więcej niż 100 godzin w roku. Gdy przyjrzymy się sprawie jeszcze uważniej, to okazuje się, że ostatnie 1000 MW pokrywające zapotrzebowanie szczytowe musiałoby zabezpieczyć nie więcej niż 15 godzin w roku. Oznacza to, że szukamy rozwiązania dla zbilansowania mocy przez bardzo małą liczbę godzin w roku.

W jakim okresie? Przez rok, dwa, czy dłużej?

- Co najmniej przez dziesięć lat, ponieważ popyt na energię nie rośnie, w przeciwieństwie do wielkości dostępnych mocy. Oczywiście można narzekać, że poziom mocy wzrasta głównie w energetyce odnawialnej, czyli źródłach o zmiennej generacji, ale od pewnego pułapu tych mocy zawsze jakieś źródła pracują. W naszej sieci bardzo często energetyka odnawialna pokrywa 40 proc. ogólnego zapotrzebowania na moc , a już parokrotnie zdarzyło się, że sieć dystrybucyjna odbierała więcej energii niż była w stanie przekazać odbiorcom na naszym terenie.

Jesteście w nietypowej sytuacji ze względu na warunki naturalne wybitnie sprzyjające w Polsce energetyce wiatrowej.

- Północ Polski jest w typowej sytuacji dla większości krajów w Europie i tylko kwestią pytania pozostaje, czy system energetyczny w Polsce będzie się rozwijał podobnie, czy inaczej niż w sąsiednich krajach.

REKLAMA

Chodzi o udział OZE w miksie energetycznym?

- Chodzi raczej o sposób patrzenia na to, jaką podażą zaspokoić popyt na moc. I to pierwsza kwestia. Drugą, o której w ogóle nie mówimy, i media też tego tematu nie widzą , jest brak zarządzania popytem na moc. Oczywiście nie twierdzę, że przez zarządzanie popytem rozwiążemy wszystkie problemy, ale w pierwszej kolejności należy skorzystać z tańszych narzędzi , a dopiero potem sięgać po droższe, czyli budowę kolejnych elektrowni. Z punktu widzenia operatora przesyłowego idealny stan jest zapewne taki, że - używając przenośni - na każdym skrzyżowaniu stoi elektrownia. Z punktu widzenia ekonomii czy interesów gospodarki trudno sobie wyobrazić większe marnotrawstwo.

Jak zatem pana zdaniem należałoby odpowiedzieć na wyzwania związane z potencjalnym deficytem mocy szczytowych?

- Uruchomione budowy elektrowni przyniosą dodatkową podaż mocy za kilka lat, tymczasem problem deficytu mocy szczytowych wystąpić ma nieco wcześniej, bo już za dwa, trzy lata. Stąd wniosek, iż inwestycje te nie rozwiążą problemu deficytu mocy szczytowych w tym okresie. Rozwiązanie w jakiejś mierze leży w zarządzaniu popytem oraz w redefinicji wielkości rezerwy operacyjnej w stosunku do mocy szczytowej. Nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, dlaczego ma ona wynosić co najmniej 18 procent. Spłaszczenie popytu byłoby na pewno korzystne dla właścicieli elektrowni, gdyż wzrósłby stopień ich wykorzystania. Czas rozpocząć dyskusję na temat ekonomicznego kosztu bezpieczeństwa energetycznego. Dobra regulacja powinna obniżyć ryzyko biznesowe, wyeliminować niepotrzebne inwestycje , czego skutkiem powinny być niższe koszty do pokrycia.

A co z odbudową mocy w dłuższej perspektywie czasowej? Rynek mocy jest potrzebny?

- Nasza wiedza na temat rynku mocy w Polsce jest prawie żadna. Hasło funkcjonuje, definicje się pojawiają i tyle. W każdym razie nie traktuję rezerwy zimnej i operacyjnej jako rynku mocy, bo ten powinien być raczej narzędziem stymulującym odpowiedni poziom inwestycji w nowe moce. Odpowiedni w sensie takim, że mieszczący się w zdefiniowanych widełkach. Gdy mówimy o bezpieczeństwie energetycznym, to patrzmy na koszty i na to, czy pomysły realizowane pod hasłem bezpieczeństwa są optymalne. Z punktu widzenia kosztowego wielu grzechów nie popełniamy.

REKLAMA

Energetyka odnawialna to jest przyszłość energetyki?

- Bez wątpienia, ale jeszcze przez kilka dziesięcioleci energetyka konwencjonalna będzie bardzo ważna. Przy czym jej znaczenie i rola będą się zmieniać. Znaczenie będzie malało, a rola będzie się przesuwała z pozycji podstawowego dostawcy energii na pozycję dostawcy zapasowego.

Duże bloki energetyczne już budowane lub planowane mogą się znaleźć w takiej sytuacji za dekadę, że będzie problem z pełnym wykorzystaniem ich mocy i obecne oceny ich opłacalności wezmą w łeb?

- Nie chciałbym spekulować, bo tempo zmian zależy w dużej mierze od tempa zmian regulacyjnych. Nawet jeśli zdecydujemy, żeby przedłużyć czas trwania, nazwijmy go starego systemu, to świat i tak pójdzie do przodu. Nikt się nie będzie oglądał na rozwiązania polskie. Gdy GDF Suez stworzył warte miliardy euro rezerwy na aktywa konwencjonalne, to kurs akcji spółki momentalnie wzrósł.

Prosument wejdzie w końcu na polski rynek energii na tyle, że będzie zauważalny?

- To się wydarzy. Może nie szybko, bo obecne regulacje hamują rozwój rynku prosumenta, ale się wydarzy. Mikroinstalacje są coraz tańsze i w pewnym momencie odbiorcy energii obliczą sobie, że bardziej opłaca im się być także jej producentem.

REKLAMA

Jak to wpłynie na energetykę zawodową?

- Przykład płynie z rynku niemieckiego - fatalnie. Tam nikt nie przewidział tempa i skali rozwoju rynku drobnych wytwórców energii elektrycznej. Efektem są pracujące znacznie poniżej biznes planów, niemal symbolicznie wykorzystywane nowo wybudowane elektrownie. Rozwój energetyki prosumenckiej oznacza także wręcz śmiertelną pętlę dla dystrybucji. Zjawisko to wyraźnie już widać w Niemczech. Prosumenci rzadziej korzystają z energii sieciowej.

W efekcie spadają przepływy energii i przychody operatorów dystrybucyjnych. To powoduje reakcję - operatorzy występują o podwyżki taryf. W następstwie tego ceny dystrybucji jednak rosną, a instalacja mikroinstalacji na potrzeby własnej konsumpcji staje się jeszcze bardziej opłacalna. Jeżeli tego się nie wyhamuje przez wprowadzenie powszechnej opłaty abonamentowej za przyłączenie do sieci, to w końcu rosnące koszty jej utrzymania spadną na najuboższych odbiorców energii.

Powinniśmy o tym pamiętać rozwijając energetykę prosumencką w Polsce. Każdy kto chce być przyłączony do sieci, powinien płacić abonament, bez względu na to, czy będzie korzystał z energii sieciowej, czy też nie. Podobnie jak w przypadku telewizji kablowej: płaci się za możliwość oglądania telewizji, a nie za jej oglądanie. W przeciwnym razie najubożsi odbiorcy energii znajdą się za jakiś czas w bardzo trudnej sytuacji. Zapobiec temu może jedynie socjalizacja kosztów utrzymania sieci.

Rozmawiał: Ireneusz Chojnacki

REKLAMA

/

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej