Liga Mistrzów: Rooney nadzieją "Czerwonych Diabłów", Robben ostrożny

Tylko błysk geniuszu Wayne'a Rooneya może sprawić, że Manchester United będzie w stanie nawiązać walkę z Bayernem Monachium w 1/8 finału - uważa angielska prasa.

2014-03-31, 17:42

Liga Mistrzów: Rooney nadzieją "Czerwonych Diabłów", Robben ostrożny
Wayne Rooney. Foto: Wikipedia/Gordon Flood

Wyłącznie zdobycie trofeum sprawi, że "Czerwone Diabły" zagrają w następnej edycji Ligi Mistrzów.
W realizacji tego celu, przynajmniej w ćwierćfinale, nie pomoże mistrzom Anglii najlepszy strzelec Holender Robin van Persie, który jest kontuzjowany.
Wobec tego nadzieja gospodarzy na dobry rezultat opiera się na Rooneyu, który ostatnio odzyskał skuteczność. W sobotniej potyczce ligowej z Aston Villą dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, podobnie jak tydzień wcześniej w starciu z West Ham United.
To jedyny piłkarz, który pod wodzą Davida Moyesa nie zawodzi, przynajmniej w statystykach. W 27 występach w Premier League zdobył 15 goli i zanotował 12 asyst.
- Odzyskał głód futbolu i zdobywania bramek - ocenił trener Moyes, a hiszpański pomocnik Juan Mata dodał: "Jeśli Wayne w każdym meczu będzie zdobywał po dwa gole, to możemy jeszcze sporo namieszać".
Do końca poprzedniego sezonu Rooney był ulubieńcem sympatyków "Czerwonych Diabłów", ale później zaczęto spekulować, że chciałby zmienić otoczenie. Saga zakończyła się w dopiero w lutym, kiedy reprezentant Anglii przedłużył umowę z klubem do 2019 roku.
Nowy kontrakt zapewnił mu zarobki na poziomie największych gwiazd futbolu, jak Lionel Messi czy Cristiano Ronaldo. Rocznie na jego konto ma wpływać 18,9 mln euro, czyli... 2170 na godzinę.
- Prezydent USA Barack Obama mniej zarabia rocznie niż Rooney w tydzień - wyliczyła prasa.
Według brytyjskich mediów, Rooney zgodził się złożyć podpis pod nową umową także dlatego, że właściciele klubu obiecali wyłożyć latem na transfery 200 mln funtów, by pomóc Moyesowi odbudować potęgę.
- W doskonałej formie jest jednak od początku sezonu - zaznaczył szkocki szkoleniowiec.
28-letni piłkarz z 214 golami zdobytymi dla United już uchodzi za legendę klubu. 36 goli brakuje mu do poprawienia strzeleckiego rekordu Bobby'ego Charltona, który uzyskał dla "Czerwonych Diabłów" 249 bramek.
- Każdy, kto go znał, gdy zaczynał karierę, widzi teraz w jego poczynaniach tamtą energię, tamtego ducha i serce. Bo do jego umiejętności nigdy nie było zastrzeżeń - dodał Moyes.
W klasyfikacji najlepszych strzelców wszech czasów rodzimej ekstraklasy gwiazdor "ManU" z dorobkiem 171 trafień jest czwarty. 89 brakuje mu do prowadzącego Alana Shearera.
Sam Rooney jest smutny z powodu słabych wyników drużyny, której po raz pierwszy od ponad 20 lat może w następnym sezonie zabraknąć w europejskich pucharach.
- Za dużo punktów straciliśmy na własnym stadionie. Musimy sprawić, że Old Trafford znowu będzie twierdzą. I to już od najbliższego spotkania z Bayernem - powiedział Rooney.
Celem klubu z Monachium jest natomiast powtórzenie sukcesu z poprzedniego sezonu, kiedy sięgnął po potrójną koronę. Mistrzostwo Niemiec już sobie zapewnił, a we wtorek chce zrobić kolejny krok, by zostać pierwszym zespołem, który wygrał dwie kolejne edycje LM.
W sobotę piłkarze trenera Josepa Guardioli zremisowali w Bundeslidze z Hoffenheim 3:3. Choć przedłużyli rekordową serię meczów bez porażki do 53, to stracili pierwsze punkty po 19 kolejnych zwycięstwach.
Hiszpański trener, który w sobotę pozwolił odpocząć kilku podstawowym zawodnikom, m.in. Philippowi Lahmowi, Thomasowi Muellerowi czy Holendrowi Arjenowi Robbenowi, nie był zadowolony z postawy zmienników.
- Jeśli we wtorek mielibyśmy zagrać tak, jak w drugiej połowie spotkania z Hoffenheim, to nie odważyłbym się nazywać nas faworytem rywalizacji z Manchesterem United - przyznał Guardiola po meczu, w którym Bawarczycy po raz pierwszy od trzech lat stracili w lidze trzy gole.
Robben zauważył, że nie podoba mu się ton mediów, z którego wynika, iż monachijczycy już mogą szykować się do kolejnej rundy.
- Nie zwracam uwagi na obecną pozycję United w tabeli angielskiej ligi. To uznana firma i, niezależnie od chwilowych kłopotów, zawsze groźny rywal. Musimy być czujni i podjąć walkę od pierwszego gwizdka sędziego - przyznał Holender.

 

man

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej