Samobójstwo 16-latka w Suwałkach. Rzecznik Praw Dziecka: zawiedli ludzie, nie przepisy

Przedmiotowe traktowanie, nieuwzględnienie stanowisk dzieci, niezapewnienie im pomocy psychologicznej - to główne zarzuty RPD wobec sądów podejmujących decyzje w sprawie 16-latka, który popełnił samobójstwo w Centrum Interwencji Kryzysowej.

2014-04-17, 13:00

Samobójstwo 16-latka w Suwałkach. Rzecznik Praw Dziecka: zawiedli ludzie, nie przepisy

Posłuchaj

Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka ocenia sytuację samobójstwa 16 letniego Sebastiana, w styczniu, w Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach/IAR
+
Dodaj do playlisty

Sebastian powiesił się w styczniu w Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach. Nastolatek trafił tam razem z matką i rodzeństwem po tym, jak rodzina została wyeksmitowana z mieszkania w Płocicznie k. Suwałk. Powodem tragedii prawdopodobnie było to, że sąd zdecydował o umieszczeniu trójki dzieci, w tym Sebastiana, w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym. Czwarte, niespełna 2-letnie dziecko, umieszczono w rodzinie zastępczej.

Z wyników kontroli Rzecznika Praw Dziecka, Marka Michalaka, wynika, że sądy potraktowały 16-latka i jego bliskich w sposób "przedmiotowy". Chodzi m.in. o pominięcie przez Sąd Rejonowy w Suwałkach stanowiska dzieci oraz brak refleksji o tym, co przeżywały w związku z decyzją o rozdzieleniu ich z matką (z którą - jak podkreślono w opracowaniu - łączyła ich silna więź) i umieszczenia w ośrodku i rodzinie zastępczej.

Brak profesjonalizmu i empatii

Michalak powiedział, że służby socjalne wykazały się brakiem profesjonalizmu i empatii ws. rodziny 16-latka. - Zawiedli ludzie, nie przepisy - dodał. - Żadna instytucja zajmująca się rodziną nie udzieliła jej wsparcia. Pierwszy psycholog, który się z nimi spotkał, przyjechał już po tragedii. W tej sprawie zawiodły nie przepisy, a ludzie - mówił Rzecznik Praw Dziecka, przedstawiając wyniki kontroli. Jak dodał, gdyby była dobra komunikacja pomiędzy sądem a innymi instytucjami, dzieci mogłyby zostać z matką.

Kontrolerzy zarzucili służbom socjalnym m.in., że niezgodnie z dobrem dziecka i przepisami prawa odebrały z rodziny 2-letnią dziewczynkę, która decyzją sądu trafiła następnie do rodziny zastępczej. Szlochające dziecko - jak zaznaczono w raporcie - wyniósł z domu pracownik socjalny i przekazał nieznanej "matce zastępczej" czekającej w samochodzie.

REKLAMA

Jedna z dziewczynek została oszukana

- Emocjonalne skutki tego zdarzenia były u dziecka widoczne jeszcze dwa tygodnie później, podczas kontroli przeprowadzanej przez Rzecznika. Dziewczynka przejawiała symptomy zerwania więzi emocjonalnej z matką, co w przyszłości może skutkować nawet regresem w jej rozwoju. Objawiało się to silnym lękiem i agresywnymi zachowaniami podczas zabawy lalkami - urywała lalkom główki - zaznaczono w wynikach kontroli.

Według RPD niezgodna z dobrem dzieci i przepisami prawa była też procedura umieszczenia w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Suwałkach pozostałych dzieci. Dwójka z nich poinformowana o decyzji sądu przez dyrektora tej placówki pod nieobecność matki, a jedna z córek "została zaproszona do placówki "tylko na obiad".

Chłopcu nie udzielono pierwszej pomocy

Z kontroli wynika też, że sądy nie zapewniły rodzeństwu "przyjaznych warunków dla wyrażenia ich stanowiska". Dwójka z nich była przesłuchiwana w sali sądowej w obecności ławników i protokolanta, ale bez wsparcia psychologa. Opieki psychologicznej nie przyznano, mimo że podjęto decyzję o rozdzieleniu rodziny, a dzieci sygnalizowały "negatywne emocje związane z tą sytuacją".

Kontrolerzy zwrócili też uwagę m.in. na fakt, że Sąd Rejonowy w Suwałkach umieścił najmłodsze z dzieci pod opieką osoby 60-letniej, samotnej, która sama - jak zaznaczono w opracowaniu - wymagała opieki. RPD zarzucił też sądowi, że zlekceważył starania dzieci i ich matki, podejmowane w 2013 r. i zmierzające do zmiany sytuacji rodziny oraz ocenę sytuacji kuratora i asystenta rodziny. Nie było również nadzoru sędziów nad wydanymi orzeczeniami - np. dzieci trafiły do ośrodka, w którym w zimie brakowało wody, nie było też ogrzewania.

REKLAMA

Kontrolerzy zarzucają też kierownikowi Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej i dyrektorowi placówki opiekuńczo-wychowawczej, gdzie trafiły dzieci, że pozostawili 16-letniego Sebastiana samego w pokoju, "mimo zauważalnej u chłopca traumy i wzburzenia spowodowanego informacją o decyzji dot. rozdzielenia rodziny". Nie udzielono mu też pierwszej pomocy bezpośrednio po jego znalezieniu, bo "żaden z pracowników Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej nie miał ukończonego kursu pierwszej pomocy przedmedycznej" - wynika z raportu.

Będzie postępowanie dyscyplinarne?

- W sprawie samobójstwa 16-latka powinny być przeprowadzone postępowania dyscyplinarne - ocenił Marek Michalak. Poinformował również, że przekazał wyniki kontroli w tej sprawie prokuratorowi generalnemu. "Liczę, że jeśli uzna, że są podstawy do postawienia zarzutów, to będą one postawione" - powiedział Michalak, przedstawiając opracowanie z kontroli.

Jak dodał, jedyną osobą, która starała się pomóc i walczyła o rodzinę, była asystentka rodziny. Niestety nie miała żadnego wsparcia przełożonych. - Dzięki niej dzieci mieszkały z matką tak długo - dodał Michalak.

Liczący 42 strony protokół z kontroli przesłano do m.in.: ministra sprawiedliwości, ministra pracy i polityki społecznej, wojewody podlaskiego, prezesów sądów, które zajmowały się sprawą, prezydenta Suwałk i kierownictwa tamtejszych służb socjalnych.

REKLAMA

PAP,kh

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej