Inwestycje: już co trzeci Polak pracuje w firmie z udziałem zagranicznego kapitału
Na koniec 1990 r. wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce wynosiła 109 mln dolarów, a dziś zbliża się do 300 mld. W Katowicach w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego podsumowano 25 lat inwestycji zagranicznych w Polsce.
2014-05-09, 23:10
Posłuchaj
Firmy z kapitałem zagranicznym mają blisko dwie trzecie udziału w polskim eksporcie. Zatrudniają jedną trzecią wszystkich pracowników i realizują 35 proc. wszystkich inwestycji związanych z produkcją. To bilans 25 lat. A jak wypadamy w porównaniu z innymi krajami naszego regionu?
Nie każda bitwa musi być wygrana
- Z wszystkich badań, jakie były prowadzone przez specjalistyczne zagraniczne ośrodki badawcze w ciągu ostatnich trzech lat, wynika, że bijemy naszych sąsiadów i partnerów na głowę. Jeszcze 10-12 lat temu mówiło się, że jesteśmy w jednej lidze ze Słowacją, Węgrami i Czechami. W tej chwili naszych sąsiadów zostawiliśmy daleko w tyle – mówi w Radiowej Jedynce Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. I to pomimo, że w ciągu tych ostatnich 25 lat, po drodze przegraliśmy jednak kilka bitew o ważne inwestycje ze Słowacją czy z Czechami.
- Raz się wygrywa raz przegrywa. Ze Słowacją przegraliśmy bitwę o wielkie montownie japońskich samochodów. Pamiętajmy, że doprowadziło to do powstania w tym kraju monokultury samochodowej – przypomina prezes PAIiIZ. A to z kolei bardzo niekorzystnie skończyło się w czasach globalnego kryzysu.
Centra usług dały pracę 150 tys. absolwentów
– Polsce z kolei dzięki zagranicznym inwestycjom udało się stworzyć kilka bardzo różnorodnych przemysłów, które stały się naszymi specjalnościami. Jesteśmy największym w Europie producentem komponentów do samochodów, tak też jest w przypadku przemysłu lotniczego – wymienia Sławomir Majman. Jesteśmy też potęgą w sektorze centrów nowoczesnych usług biznesowych, dających pracę prawie 150 tys. absolwentów wyższych uczelni.
REKLAMA
Polska gospodarka w międzynarodowym gronie
Przyspieszenie napływu inwestycji zagranicznych wiązało się z trzema ważnymi wydarzeniami we współczesnej historii Polski. Było to przystąpienie do OECD, potem do NATO i następnie do Unii Europejskiej.
- W 1994 r. OECD zapewniło w Polsce bezpieczeństwo dla inwestorów zagranicznych. Przestali się oni bać, że nie mają ochrony prawnej. Po wejściu do NATO nasz kraj zyskał dodatkowe atuty w oczach międzynarodowych instytucji finansowych. W tej chwili mówimy o stabilności ekonomicznej, finansowej i politycznej. I wreszcie przystąpienie do UE przyniosło trzykrotny przyrost inwestycji w ostatnim dziesięcioleciu – podaje prezes Sławomir Majman.
Stany Zjednoczone liderem
Największym inwestorem w Polsce są Stany Zjednoczone. – Mają ogromną przewagę, to prawie jedna trzecia wszystkich inwestycji zagranicznych. Potem są trzy kraje europejskie: Niemcy, Francja i Włochy, a następnie, w zależności od tego, który rok weźmiemy pod uwagę są to nasi partnerzy azjatyccy: Japonia i Korea Południowa. Jednak przewaga kapitału amerykańskiego jest bardzo wyraźna – podkreśla prezes Majman.
Chińscy przedsiębiorcy są zapraszani do współpracy
Prezes zwraca też uwagę, że od kilku lat zabiegamy o kapitał chiński. – To dopiero początek tej drogi – mówi.
REKLAMA
O tym, że nie jest to proste świadczy fakt, że Francuzom pozyskanie chińskiego kapitału zajęło ponad 10 lat.
- W Polsce mamy już pierwsze chińskie inwestycje, ale nie wiele osób zdaje sobie z tego sprawę – wyjaśnia i podaje przykład: - Kupując „berlinki” raczej nie wiemy, że właścicielem tego koncernu są w tej chwili już Chińczycy. Wchodząc do największej przychodni medycznej też nie wiemy, że została ona kupiona przez chiński fundusz inwestycyjny działający w Stanach Zjednoczonych.
Chińscy są zainteresowani Polską, co widać chociażby po tym, że od kilku lat są obecni na Europejskim Kongresie Gospodarczym. – Na katowickiej konferencji organizujemy już trzecie z rzędu forum polsko – chińskie z gwiazdorską obsadą ze strony azjatyckiej. Są to politycy, analitycy, finansiści, choć Chińczycy dopiero odrabiają stracone lata w Europie Środkowo- Wschodniej. Widać, że chcą coś zrobić w tej zapomnianej przez siebie części Europy – zauważa prezes PAIiIZ.
Polska żywność musi mieć alternatywne rynki zbytu
- Nasza sytuacja jest jasna. Myślimy teraz o znalezieniu alternatywnych rynków dla naszej żywności – mówi wprost Sławomir Majman. W pierwszym kwartale tego roku eksport Polski do Chin wzrósł o 55 proc., głównie dzięki branży mięsnej. – Nie marzymy o tym, że uda nam się zrównoważyć bilans handlowy z Chinami, ale też pamiętajmy, że sposobem na wyrównanie przepływu towarów i usług nie jest ograniczanie importu chińskiego, ale zwiększenie naszego eksportu - zastrzega Sławomir Majman. A w tym wypadku największe szanse stwarza przemysł spożywczy i dlatego minister rolnictwa Marek Sawicki udaje się do Chin.
REKLAMA
Zagrożenia dla ekspansji polskich firm
Eksperci wskazują też zagrożenia. – Polskie firmy mają już za sobą kilka podejść w tym zakresie. Nie zawsze te podejścia kończyły się szczęśliwie. Różne czynniki wpływające na niestabilność sytuacji w niektórych krajach ościennych powodowały, że firmy musiały potem rewidować swoje decyzje i wycofywać się, czego przykładem jest rynek ukraiński i rosyjski – wyjaśnia Michał Bolesławski, wiceprezes ING Banku Śląskiego. I dodaje: - Jeżeli definiujemy ekspansje poza Unię Europejską to byłbym ostrożny, jeśli chodzi o powodzenie takiego planu. Natomiast polskie firmy będą budowały swoją renomę na terenie Unii Europejskiej. W szczególności będzie to dotyczyło przemysłu spożywczego i naszych produktów rolnych.
Wskazuje też na intensyfikację relacji z Azją. - Ale w tym wypadku polskie firmy są droższe – wyjaśnia. – Jeżeli więc postawią na jakość i rozpoznawalność marek, to będą miały szansę - mówi.
Nie tylko w Azji, ale i w Afryce
Coraz więcej polskich firm szuka swojej szansy na dalekich rynkach zbytu, w tym także w Afryce.
- Polski rząd, ministerstwo gospodarki, a także PAIiIZ chcą pomóc polskim firmom w wyjściu z europejskiego kokonu. Zbyt dużo krajowej produkcji idzie na rynki Unii Europejskiej – mówi prezes Sławomir Majman.
REKLAMA
I wskazuje, że polscy przedsiębiorcy byli już z premierem Donaldem Tuskiem w Nigerii i w Republice Południowej Afryki czy w Zambii. Ostatnio odbyła się współorganizowana przez PAIiIZ misja do Senegalu i Ghany. W tym roku czeka ich jeszcze wyprawa razem z premierem do Etiopii i Tanzanii.
– Do tej pory cały handel z Afryką to jest 1 proc. obrotów polskiego handlu zagranicznego - śmiesznie mało – podaje prezes PAIiIZ.
REKLAMA
Jak postrzegają nasz kraj zagraniczni inwestorzy?
Z raportu firmy E&Y wynika, że inwestorzy zagraniczni właśnie nasz kraj postrzegają jako najlepsze miejsce do inwestowania. – Polska zdystansowała inne kraje z regionu Europy Środkowej i Wschodnie. Mamy się więc czym pochwalić – mówił w PR 24 Paweł Tynel, ekspert firmy doradczej E&Y.
Czym najbardziej przyciągamy? – Najważniejsze są kadry. Większość firm mówi, że dla nich najważniejsi są ludzie. Oczywiście znaczenie ma relacja kosztu do jakości i my jesteśmy efektywni kosztowo. Zarabiamy co prawda coraz więcej i już to nie jest nasza główna przewaga, to jednak w analizach inwestorów zagranicznych jest to element bardzo istotny – dodaje ekspert.
Wielu pracowników ma już doświadczenie w zagranicznych firmach
- Dzięki temu, że mamy bardzo dużą bazę międzynarodowych firm, które funkcjonują w Polsce na rynku pracy jest wielu pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami. To z nich w dużej mierze korzystają nowi inwestorzy, bo daje to im możliwość zatrudnienia osób z doświadczeniem. To procentuje. – podkreśla Ekspert E&Y. Podaje przykład szybkiego znajdowania w Polsce menedżerów najwyższego szczebla. - Jeden z inwestorów przyjechał do Polski na dwa, trzy dni, odbył dwa spotkania z potencjalnymi kandydatami na szefów zakładów i ich znalazł. – mówi Paweł Tynel. W tej sytuacji decyzja o realizacji inwestycji zapadanie bardzo szybko.
– Gdyby takiej osoby nie znalazł, to na pewno sam proces wyboru lokalizacji i oczywiście rozpoczęcia inwestycji, trwałby znacznie dłużej – podkreśla.
REKLAMA
Jedna trzecia inwestycji dotyczy centrów usług wspólnych
Inwestycja, o której wspominał ekspert E&Y dotyczy sektora przemysłowego, jednak trzeba pamiętać, że jedna trzecia zagranicznego kapitału ulokowana jest w centra usług wspólnych.
- Te inwestycje, które nie są związane z tym, że powstaje fabryka, ale że wypełnia się przestrzeń w biurach, to olbrzymia wartość. Daje to nam miejsca pracy dla osób, które mają wyższe wykształcenie, ale mogłyby mieć problem ze znalezieniem zatrudnienia – mówi Paweł Tynel. – To sprawia, że nasi absolwenci są w lepszej sytuacji niż w wielu innych krajach – zauważa.
Centra usług wspólnych to coraz częściej atrakcyjne miejsca pracy. Najpierw prowadzone tam były mniej skomplikowanie usługi finansowo – księgowe, takie jak rozliczanie faktur i zlecenia płatności, czy też usługi call center.
- Od czegoś trzeba było zacząć – mówi Paweł Tynel. I wyjaśnia: - Teraz w Polsce realizowane są procesy dotyczące utrzymania płatności, rozliczeń finansowych, obsługi prawnej firm, obsługi marketingowej przedsiębiorstw, procesy związane z zarządzaniem zasobami ludzkimi, procesy windykacji - jest więc cały szereg funkcji, które ściągamy do Polski. Łącznie z funkcjami badawczo – rozwojowymi – wylicza.
REKLAMA
Każdy kraj na własną rękę zabiega o atrakcyjnych inwestorów
Walka o inwestycje nie zna granic i zdaniem ekspertów to proces, który będzie trwał zawsze.
– Każdy kraj, bez względu na stopień integracji, będzie chciał mieć u siebie inwestorów, którzy tworzą miejsca pracy. Dlatego nie ma się co dziwić, że np. inwestorzy brytyjscy chcą z nami konkurować o miejsca pracy. – My powinniśmy cieszyć się z tego, że nam to dobrze wychodzi. Ale też bardzo krytycznie patrzeć na to, co jesteśmy w stanie szybko poprawiać.
Co trzeba zmieniać, by inwestorów przybywało?
- Inwestorzy, tak jak i kapitał bardzo cenią spokój i stabilność. To rzecz, która jest u nas bardzo doceniania – podkreśla Paweł Tynel.
Jednym z najważniejszych kryteriów doboru pracowników jest ich wiarygodność. Pracodawcy chcieliby wiedzieć, czy mają do czynienia z wiarygodnymi pracownikami i czy na przykład w przeszłości nie byli oni karani za udostępnianie poufnych informacji. Dostęp do takiej wiedzy na pewno pomógłby jeszcze w przyciąganiu atrakcyjnych zagranicznych inwestorów. Przydałyby się więc pewne regulacje prawne, które pomogłyby zmienić tę sytuację.
REKLAMA
- Pamiętajmy o tym, iż to, że jesteśmy liderem w regionie na pewno się nie podoba Czechom, Węgrom i wielu innym krajom, które chcą z nami konkurować i będą robić wszystko, by wygrać rywalizację.
Nie możemy więc stać w miejscu, bo możemy zostać wyprzedzeni przez innych. – Trzeba stale myśleć o tym, czego potrzebują inwestorzy, słuchać tego, co nam mówią. Przy projektach doradczych dla naszych klientów widzę, że oni niezwykle cenią sobie kontakt z przedstawicielami rządu, możliwość przedyskutowania swoich planów i ubiegania się o wsparcie oraz dostęp do infrastruktury technicznej. Bardzo im zależy na wysokiej jakości biur, a dla osób, które fizycznie przenoszą się do Polski, to gdzie będą mieszkać, czyli jakość życia w konkretnym mieście. Jest więc sporo różnych elementów, które mają wpływ na wybór lokalizacji, a my jako kraj musimy pamiętać, że mamy konkurentów i wsłuchiwać się w potrzeby inwestorów.
Dobre prognozy – czy się spełnią?
Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości prognozuje na ten rok wzrost wartości inwestycji, które w sumie mają przynieść ok. 20 tys. nowych miejsc pracy. – To wysoka liczba. W zeszłym roku było to 13 tys.. Jest to więc ambitny cel, ale możliwy do zrealizowania.
Co się może zmienić po 25 latach ?
- W dalszym ciągu będziemy mieli inwestycje przemysłowe. Sektor motoryzacyjny nie złożył broni. Widzimy też dużo inwestycji w branży chemicznej, są też inwestycje w sektorze produkcji mebli oraz niesłabnące zainteresowanie w rozwój zaawansowanych centrów usług wspólnych. Dominują Amerykanie i Europa Zachodnia, ale cieszymy się, że też Azjaci cały czas mają nas na uwadze.
REKLAMA
Sylwia Zadrożna, Justyna Golonko, Grażyna Raszkowska
REKLAMA