Prokuratura kończy śledztwo w sprawie katastrofy pod Szczekocinami

Częstochowska prokuratura nie zamierza występować o kolejne przedłużenie śledztwa w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Zamknięcie postępowania jest planowane na koniec września.

2014-09-16, 12:37

Prokuratura kończy śledztwo w sprawie katastrofy pod Szczekocinami

Zarzuty usłyszało dwoje dyżurnych ruchu z posterunków kolejowych Starzyny i Sprowa - Andrzej N. i Jolanta S. Są oni podejrzani o nieumyślne spowodowanie katastrofy, za co grozi osiem lat więzienia.
Prokuratura zarzuca dodatkowo obojgu podejrzanym poświadczenie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej ruchu pociągów. Po wypadku mieli oni uzgodnić i wpisać fałszywą godzinę zamknięcia toru. Andrzej N., który pełnił służbę na posterunku w Starzynach, miał też napisać w dokumentacji, że jeden z pociągów „rozpruł zwrotnicę”.
Według prokuratury dyżurny ruchu ze Starzyn doprowadził do skierowania pociągu relacji Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. Dyżurna ruchu z miejscowości Sprowa wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl-Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy do Krakowa. Zdaniem prokuratury kobieta nie sprawdziła, jaka była przyczyna zajętości toru, którą sygnalizował system kontroli ruchu.
Z kompleksowej opinii specjalistów z zakresu kolejnictwa wynika, że zawinili nie tylko dyżurni ruchu, lecz także maszyniści obu pociągów, którzy zginęli w katastrofie. Z opinii biegłych wiadomo, że pociąg relacji Warszawa-Kraków na krótko przed katastrofą jechał 100 km/h i 400 metrów przed zderzeniem rozpoczął manewr hamowania. W chwili zderzenia jego prędkość wynosiła 40 km/h. Skład relacji Przemyśl-Warszawa jechał 98 km/h i w ogóle nie zaczął hamować. Biegłym nie udało się ustalić, dlaczego tak się stało.

Prokuratorzy chcieli zakończyć śledztwo jeszcze przed wakacjami, lecz w związku z problemami zdrowotnymi Andrzeja N. okazało się to niemożliwe. Dyżurny ruchu już po katastrofie spędził kilka miesięcy w szpitalu psychiatrycznym. Według zespołu biegłych psychiatrów i psychologa w chwili katastrofy był on poczytalny, co oznacza, że może odpowiadać karnie.
W marcu 2012 roku w wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów we wsi Chałupki niedaleko Szczekocin zginęło 16 osób, a około 100 odniosło obrażenia.
PAP/iwo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej