Trzy zarzuty za napad na biuro PO
Mężczyzna usłyszał trzy zarzuty. - Jeden z nich dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu, dwa pozostałe - kierowania gróźb karalnych - informuje warszawska prokuratura.
2014-09-17, 18:40
Posłuchaj
W czwartek sąd zdecyduje, czy mężczyzna trafi do aresztu. Prokuratorzy wnioskują o taki środek zapobiegawczy.
Do incydentu doszło we wtorek rano. 32-latek wszedł do biura partyjnego PO w Warszawie z ręcznym miotaczem gazu. Rozpylił gaz w kierunku twarzy recepcjonistki i po czym zaczął uciekać. Już na ulicy zatrzymała go ochrona i przekazała policji. Kobiecie udzielono pomocy medycznej na miejscu, a później przewieziono ją na obserwację do szpitala.
- 32-latek przyznał się tylko do rozpylenia gazu; nie do gróźb. Swoje postępowanie tłumaczył ogólnie niechęcią do partii rządzącej i faktem, że nie podoba mu się sytuacja w kraju - powiedział rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Przemysław Nowak.
Piotrowi S. grozi do trzech lat więzienia. Nie wiadomo, co było motywem jego działania. Policjantom mówił, że jest niezadowolony z sytuacji w kraju. Twierdził również, że zaatakował, bo "chciał zaistnieć".
REKLAMA
Według "Rzeczpospolitej" napastnik, który zaatakował biuro PO, przyznał, że to rok temu oblał żrącą substancją Kubę Wojewódzkiego.
Do ataku na celebrytę doszło w październiku ubiegłego roku roku na warszawskiej Pradze Południe, przed siedzibą radia Eska Rock przy ul. Jubilerskiej. W rozgłośni tej Wojewódzki prowadził poranne audycje. Przed wejściem został oblany żrącą substancją przez nieznanego mężczyznę. Po ataku dziennikarz obmył twarz i ręce, następnie pojechał do lekarza. Ten stwierdził u niego oparzenia policzka i dłoni.
Potem badania wykazały na ubraniu Kuby Wojewódzkiego kapsaicynę - substancje wykorzystywaną przy produkcji gazu pieprzowego i występuje w papryce chili.
IAR/PAP/asop
REKLAMA
REKLAMA