Rady nadzorcze czeka kobieca rewolucja

Zgodnie z unijną dyrektywą, w 2020 roku w radach nadzorczych spółek giełdowych zatrudniających powyżej 250 osób, 40 procent członków będą musiały stanowić kobiety. Jeśli tak nie będzie, firmom grożą kary finansowe i unieważnienie uchwał, które powoływałyby mężczyzn.

2014-09-24, 19:34

Rady nadzorcze czeka kobieca rewolucja
W radach nadzorczych polskich spółek jest raptem 12 procent kobiet. Średnia unijna jest niewiele wyższa - 18 procent.Foto: Glow Images/East News

Posłuchaj

Dlaczego wypełnienie "kobiecego parytetu" w radach nadzorczych spółek oznacza spora rewolucję, tłumaczy Katarzyna Twarowska, Dyrektor w dziale Audytu EY oraz prezeska Fundacji Liderek Biznesu./Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia./.
+
Dodaj do playlisty

Do zrobienia jest wiele, bo obecnie w radach nadzorczych polskich spółek jest raptem 12 procent kobiet. Średnia unijna jest niewiele wyższa - 18 procent.

– Wprowadzenie parytetów na pewno doda wartości radom nadzorczym - uważa Katarzyna Twarowska, Dyrektor w dziale Audytu EY oraz prezeska Fundacji Liderek Biznesu.  – Każda różnorodność wprowadza poszerzenie perspektywy, przez co na daną samą sprawę patrzy się zupełnie inaczej – mówi ekspertka.

Pytana czy znajdzie się wystarczająca liczba kobiet, które mogłyby zasiadać w radach,  Katarzyna Twarowska jest o to spokojna. – W firmach pracuje bardzo dużo utalentowanych pań. Jeśli mówimy o średnim szczeblu managerskim, to tam są właściwie prawie same kobiety, które ciężko pracują, a ponadto są świetnymi ekspertkami – podkreśla.

Większa liczba kobiet w radach nadzorczych oznacza zmianę nie tylko ilościową, ale także jakościową. – Kobiety są mniej skłonne do ryzyka niż mężczyźni i w długim terminie może mieć to większe przełożenie na zwrot inwestycji. Kiedy zderzymy to ze spojrzeniem męskim, dostajemy idealny model do funkcjonowania – mówi Twarowska.

Parytety zostały już wprowadzone przez m.in. Belgię, Francję, Hiszpanię i Holandię. W Polsce,  na początku 2013 r. posłowie PO, PSL i PiS uznali, że dyrektywa PE jest niezgodna z zasadą pomocniczości, która mówi, że Unia może działać tylko wtedy,  gdy dany kraj nie jest w stanie samodzielnie zrealizować postawionego zadania.

Błażej Prośniewski

Polecane

Wróć do strony głównej