Ekstraklasa: świetny Paixao, charakter Wisły, lider znów w stolicy [PODSUMOWANIE KOLEJKI]
W 13. kolejce Ekstraklasy przewodzący stawce pokazali, że nie zamierzają w łatwy sposób gubić punktów. Kolejny fenomenalny mecz rozegrał Flavio Paixao, który jest na dobrej drodze, by przebić osiągnięcia swojego brata z zeszłego sezonu.
2014-10-28, 14:09
Być jak Marco Paixao? Flavio mierzy wyżej
Flavio Paixao każdym kolejnym meczem potwierdza, że nie zamierza zostawać w cieniu swojego brata, który w poprzednim sezonie był najważniejszym graczem Śląska Wrocław. Trzy (czwarta została uznana jako trafienie samobójcze) bramki przeciwko Lechii Gdańsk tylko potwierdziły opinie o tym, że Portugalczyk to niezmiernie ważne ogniwo w zespole Tadeusza Pawłowskiego.
Mecz w Gdańsku miał być wyrównanym spotkaniem, gospodarze zaledwie tydzień wcześniej pokazali na stadionie warszawskiej Legii, że potrafią grać w piłkę - do wywiezienia korzystnego rezultatu zabrakło im bardzo niewiele.
Mecz szybko rozstrzygnęła czerwona kartka dla Ariela Borysiuka. Jeśli chcemy być sprawiedliwi, warto też napisać o tym, że taki sam kartonik za wyjątkowo brutalne wejście powinien zobaczyć Dudu, sędzia jednak zdecydował się w jego przypadku na żółtą kartkę. Fakt jest jednak faktem - Lechia stała się tarczą strzelniczą dla Flavio Paixao, który dzięki tym trafieniom ma w tym momencie lepszy bilans bramkowy niż jego brat na tym samym etapie poprzedniego sezonu.
Czołowe zespoły Ekstraklasy solidarnie wygrały swoje spotkania, jednak to Śląsk sprawił najlepsze wrażenie. Legia Warszawa bardzo pewnie radziła sobie z Zawiszą w pierwszej połowie meczu i nic nie wskazywało na to, by cokolwiek miało jej zagrozić w drugiej odsłonie gry. Zawisza jednak obudził się po przerwie i miał szansę na remis. Wygrała drużyna bardziej dojrzała i zgrana, ambicja gospodarzy nie wystarczyła do tego, by punkty zostały w Bydgoszczy.
Wyrachowana Jagiellonia, męczarnie Lecha
Jagiellonia znów pokazała, że ani myśli oddawać miejsca w ścisłej czołówce Ekstraklasy. Mecz z Piastem mógł wydawać się spotkaniem łatwym, jednak w Gliwicach punkty traciły już silniejsze zespoły. Jagiellonia nie była efektowna, to nie był mecz, w którym było miejsce na fajerwerki. Zespół Michała Probierza pokazał za to dużo doświadczenia i wyrachowania - wykorzystał swoje sytuacje i sprawił, że 3 punkty pojechały do Białegostoku.
Tym razem nie strzelał Piątkowski, do siatki trafili świetnie prezentujący się w ostatnich meczach Gajos i Tuszyński, który wreszcie się przełamał i być może dołączy do świetnie dysponowanego Piątkowskiego. Swoje między słupkami zrobił też Drągowski. 17-letni bramkarz po raz kolejny zachował czyste konto, pokazując że jego talent rozwija się bardzo dobrze.
Nie wszystko przebiegało zgodnie z planem w Krakowie. Wisła potrzebowała dużo czasu, by znaleźć sposób na gości z Bielska-Białej. Potrzebowała do tego także Semira Stilicia, który po raz kolejny okazał się kluczowym graczem Franciszka Smudy. Bośniak świetnie asystował przy bramce Łukasza Burligi, potem wykorzystał rzut karny po wątpliwym faulu w szesnastce, po którym drugą żółtą kartkę obejrzał piłkarz gości.
Podbeskidzie prowadziło 2:0 po dwóch trafieniach Macieja Iwańskiego, ale nie dało rady utrzymać dobrego wyniku. To Wisła była zespołem, który prowadził grę, jednak przez dłuższy czas nie przekładało się to na wynik. Drużyna Smudy pokazała jednak po raz kolejny, że jej specjalnością jest odwracanie losów spotkań i podnoszenie się z kolan.
W Poznaniu okrutnie męczył się Lech, który mierzył się z Górnikiem Łęczna. Gospodarze po meczu podkreślali, że zasługiwali na bramkę swoją cierpliwością i tym, że to oni prowadzili grę, a prowadzenie w końcu musiała stać się faktem. Rzeczywiście, stało się, ale nie za sprawą wypracowanej akcji, a cudownego uderzenia Keity z około 35 metrów. Bramka-marzenie, żal tylko Sergiusza Prusaka, który pochodzi spod Poznania i jako kibic Lecha Poznań przyznawał się do tego, że jednym z jego marzeń było zagranie przy ulicy Bułgarskiej. Spełniło się, ale na pewno trochę zabrakło do tego, jak ten występ wyglądał w wyobrażeniach.
Kocian już działa, "Waldek King" bez punktu
Trenerzy Jan Kocian i Waldemar Fornalik mają w ostatnich dniach skrajnie różne humory. Słowacki szkoleniowiec odniósł pierwsze zwycięstwo z Pogonią Szczecin, natomiast były selekcjoner reprezentacji Polski przegrał drugi kolejny mecz po powrocie do Chorzowa. Póki co "Portowcy" pozostają w grupie mistrzowskiej, Cracovia nie dała rady wywieźć ze Szczecina choćby punktu.
Waldemar Fornalik na pewno wypomina sobie, że jego powrót miał wyglądać zupełnie inaczej. Jak na razie jednak nic nie wróży, by Ruch miał rozpocząć triumfalny marsz w górę tabeli.
Wyjazdowa wygrana Korony, która przyjechała na ulicę Cichą, była pierwszym zwycięstwem tej drużyny na boisku rywala w tym sezonie. Zwycięstwem o tyle cennym, że pozwoliło kielczanom pierwszy raz w tym sezonie wydostać się ze strefy spadkowej. Teraz to Ruch musi martwić się o to, jak złapać formę, która pozwoli na wydostanie się z opresji.
Złą serię kontynuują też piłkarze Górnika Zabrze. Przegrali drugi mecz z rzędu - tym razem lepszy od nich okazał się GKS Bełchatów, choć duża w tym zasługa dobrze spisującego się w bramce Arkadiusza Malarza.
Jedenastka 13. kolejki Ekstraklasy:
Tabela po 13. kolejce Ekstraklasy:
ps, polskieradio.pl