Głosowanie w ciemno, czyli separatystyczne wybory w Doniecku
W Doniecku plakaty wyborcze wyskakują niemal zza każdego rogu - chociaż obecny „premier” samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Ołeksandr Zacharczenko nawet bez nich odniósłby przytłaczające zwycięstwo w separatystycznych wyborach.
2014-11-01, 16:33
Posłuchaj
Głosowanie 2 listopada ma się odbyć zarówno na przewodniczącego tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, jak i na jej stu deputowanych.
Jeden pewniak, dwóch figurantów
Pytam jednego z mieszkańców Doniecka, którego kandydata na przywódcę separatystycznego regionu poprze. – A jest ich więcej niż jeden? – dziwi się .
Kandydatów jest trzech, lecz tylko aktywność jednego z nich sprawia wrażenie, że trwa kampania wyborcza. To premier nieuznawanej przez społeczność międzynarodową „republiki” Ołeksandr Zacharczenko. W centrum miasta i dzielnicach, w których nie toczą się walki, jego reklamy są wieszane niemal w każdym wolnym miejscu. A nietrudno jest takie znaleźć, bo niewiele firm chce się reklamować w Doniecku.
Zacharczenko występuje na plakatach w mundurze. Slogan jego ugrupowania pod nazwą Doniecka Republika obiecuje: „My podniesiemy Donbas”. Chodzi o podnoszenie „z kolan”, chociaż lider donieckich separatystów regularnie przecież podkreśla, że nikt nigdy go na kolana nie rzucił.
REKLAMA
Plakatów innych kandydatów na lidera „republiki” (szefa obecnego parlamentu tzw. Noworosji Ołeksandra Kofmana, a także deputowanego Rady Najwyższej donieckiej republiki, Jurija Sywokonenkę) do tej pory nie udało mi się znaleźć, co dobrze pokazuje, jaka jest realna konkurencja: Zacharczenko jawi się, jako murowany zwycięzca niedzielnych wyborów i zapewne zagłosuje na niego ponad pięćdziesiąt procent osób. Nie są potrzebne do tego fałszerstwa wyborcze, bo pozostali kandydaci to czysta fikcja.
Dwie partie, kandydaci anonimowi
Konkurencja jest bardziej widoczna w walce o sto miejsc w parlamencie donieckich separatystów. Rywalem ugrupowania Zacharczenki jest partia Wolny Donbas. „Nasza siła w braterstwie, nasza wolność w niepodległości” – napisano na jej plakacie. Tuż nad napisem jest zdjęcie mężczyzny w mundurze i z karabinem, wokół którego przewiązano wstążkę świętego Jerzego – symbol zwycięstwa nad hitlerowskim Niemcami w czasie II wojny światowej.
REKLAMA
Chociaż obie partie aktywnie się reklamują, to nie bardzo jednak wiadomo, kto się za nimi kryje. Na żadnym z plakatów nie ma informacji o kandydatach. Partie nie mają też stron internetowych, na których można byłoby ich poznać.
Na kogo więc zagłosują w niedzielę ci, którzy zdecydują się wziąć udział w separatystycznych wyborach? Tego dowiedzą się później.
Wystraszeni mieszkańcy
Alina biegnie z pracy po jednej z głównych ulic Doniecka. Wybory? Nie chce mieć z nimi nic wspólnego. – Chciałabym zachować swoją neutralność – odpowiada na pytanie, chociaż nawet na chwilę się nie zatrzymuje. Mówi, że polityką się nie interesuje. Nie podobają jej się metody jednej i drugiej strony. Jakie? – Boję się o tym mówić – przyznaje. Chodzi jej zapewne o wszechogarniającą przemoc – ludzi z bronią, pociski wybuchające na obrzeżach miasta, zniszczenia i śmierć.
WOJNA NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>
REKLAMA
Przy stoliku w jednej z bardziej modnych knajp w centrum Doniecka siedzi grupa młodych ludzi. Są dobrze ubrani, mają nowe smartfony. Palą fajkę wodną i przez kilkanaście minut robią selfie. Ceny w menu wykraczają poza możliwości przeciętnego mieszkańca Doniecka. Lokal cieszy się szczególną popularnością wśród separatystycznych bojowników i administracji średniego szczebla. Często można spotkać tu dziennikarzy.
To jedno z niewielu miejsc, poza konferencjami prasowymi, gdzie jeszcze siedzą blisko siebie prokremlowscy mieszkańcy Doniecka i zwolennicy Zachodu. – Oni ciągle się czepiają. Zatrzymali naszych znajomych. Nie wiem nawet dlaczego – mówi jeden z siedzących chłopaków. O swoich pretensjach do separatystów rozmawiają trochę dłużej niż robili selfie. Nie są zadowoleni z „rządów ludowych”.
Strach już dawno wypełnił serca tych, którym nie podobają się separatystyczne porządki. Postanowili więc milczeć i – na ile to możliwe – udawać, że nic się nie dzieje. Miejsce na krytykę – podobnie jak w czasach radzieckich – jest już tylko w domu, ewentualnie w kawiarni, gdzie – przyciszonym głosem - można jeszcze ponarzekać na sytuację w gronie bliskich i znajomych.
Apatyczni wyborcy
Lecz większość mieszkańców Doniecka wcale nie kontestuje separatystów. Jedni popierają nieuznawaną Doniecką Republikę Ludową, drugich zmęczyła Ukraina. Jeszcze inni po prostu samozwańczą władzę przyjmują jako fakt, któremu nie powinni się sprzeciwiać. Jeśli jakimś cudem Ukrainie uda się odzyskać kontrolę nad terytoriami zajętymi przez separatystów, to tak samo nie będą się temu sprzeciwiać.
REKLAMA
Mieszkańcy terytoriów kontrolowanych przez separatystów, którzy mają przynajmniej szesnaście lat, podczas wyborów będą mogli wybrać jednego z trzech kandydatów i jedną z dwóch partii – nikt inny nie zdołał się prześlizgnąć przez gęste sito procedury rejestracji. Nie udało się to wielu organizacjom, przeważnie z przyczyn formalnych. W wyborach nie mogli wystartować nawet ci, którzy od samego początku budowali ruch separatystyczny w Doniecku, między innymi Noworosja, Opłot i komuniści.
Nie wszędzie jednak odbędzie się głosowanie. Na terytoriach wokół lotniska, na które spadają pociski na skutek toczących się walk między separatystami i ukraińskimi siłami, wyborów nie będzie. Mieszkańcy mogą głosować w innych dzielnicach i teoretycznie zostali o tym poinformowani. – Wybory? U nas chyba ich nie będzie – mówi Ołeksandr, który mieszka w pobliżu lotniska. – Zawsze były w szkole. Wszystkie okna mają powybijane szyby i w pobliżu strzelają, więc wątpię, aby tam coś się odbywało.
Paweł Pieniążek z Doniecka, PolskieRadio.pl /JU
REKLAMA