Pierwsza rocznica Euromajdanu
Ukraińcy obchodzą pierwszą rocznicę Euromajdanu - masowych protestów, które spowodowały odsunięcie od władzy Wiktora Janukowycza, ale wciągnęły Ukrainę w wojnę z Rosją. Obecni w Polskim Radiu 24 Nadim Usejnov i Jewgen Worobiow nie mieli jednak wątpliwości: było warto.
2014-11-20, 19:16
Posłuchaj
Sytuacja na Ukrainie wciąż pozostaje napięta i nie widać końca wojny na wschodzie kraju. Nie przeszkodziło to jednak Ukraińcom w uczczeniu pierwszej rocznicy zrywu, który zapoczątkował wszystkie obecne wypadki – Euromajdanu. Co dokładnie świętują mieszkańcy Ukrainy przybliżył w Polskim Radiu 24 Nadim Usejnov, krymski Tatar mieszkający w Polsce.
– Ukraińcy świętują narodziny społeczeństwa obywatelskiego, które wybrało i obroniło swój wybór. Święto Euromajdanu ma jednak dla mnie charakter ambiwalentny. Jest to na pewno sukces, ale z drugiej strony to czas wytężonej pracy i mimo upływu roku wciąż nie mamy wymiernych rezultatów – wyjaśniał politolog.
– Dla wielu osób Euromajdan to nie rewolucja, a początek walki o niepodległość Ukrainy. Moim zdaniem niewiele jest osób, które mają poczucie utraty czegoś. Ludzie mówią przede wszystkim o tym, że reformy przebiegają powoli, aktywiści Euromajdanu nie weszli do polityki, ale nie pada stwierdzenie, że Ukraina coś straciła – dodał Jewgen Worobiow, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Dziedzictwo Euromajdanu
Euromajdan postrzega się jako początek zmian na Ukrainie w wielu aspektach społecznych i politycznych. Jednak podobne komentarze pojawiały się także po „pomarańczowej rewolucji”. Nadim Usejnov jest zdania, że radość Ukraińców jest przedwczesna.
– Mówienie o tym, że wszystko już załatwione i żyjemy w zupełnie innym kraju jest dużym ryzykiem, ponieważ możemy poczuć się rozczarowani. Krótkofalowym efektem Euromajdanu, który możemy już zaobserwować, to zjawisko zwracania uwagi polityków na nastroje opinii publicznej. Społeczeństwo potrafi się teraz zorganizować i wywrzeć wpływ na rządzących, co przyczyniło się do zmiany retoryki polityków – wyjaśniał Gość PR24.
PR24/GM