Tomasz Raczek: "Ida" jest lepiej rozumiana za granicą niż w Polsce

- "Ida" posługuje się językiem poezji, nie publicystyki, dzięki czemu jest zrozumiała dla widzów na Zachodzie, którzy docenili ją bardziej niż Polacy. To zasługa reżysera Pawła Pawlikowskiego, który studiował i pracuje w Wielkiej Brytanii - uważa Tomasz Raczek.

2015-02-23, 12:23

Tomasz Raczek: "Ida" jest lepiej rozumiana za granicą niż w Polsce
"Ida" w reżyserii Pawła Pawlikowskiego została uhonorowana Oscarem w kategorii najlepszy obraz nieanglojęzyczny. Foto: PAP/EPA/MICHAEL YADA

OSCARY 2015 - zobacz serwis specjalny >>>

- "Ida" to pierwszy od lat film polski, który jest zrozumiały dla ludzi mieszkających poza Polską, z inną mentalnością i świadomością historii. Powodem jest - jak sądzę - osoba reżysera, Pawła Pawlikowskiego, który po pierwsze ma usposobienie outsidera, a po drugie "serce Polaka", ale "umysł Europejczyka" - powiedział krytyk filmowy Tomasz Raczek.

Jak wskazywał Raczek, Pawlikowski wyjechał z kraju mając 14 lat, a szkoły kończył w Wielkiej Brytanii. Nad Tamizą realizował też do tej pory filmy dokumentalne i fabularne, w związku tym zawodowo jest "człowiekiem Zachodu".

"Dla nas ta estetyka jest trochę obca"

- Pawlikowski znalazł klucz, jak o naszych sprawach opowiedzieć w sposób zrozumiały. Myślę nawet, że ten film jest lepiej rozumiany za granicą niż w Polsce i tym sobie tłumaczę stosunkowo mniejszy sukces "Idy" w polskich kinach, niż sukces, jaki ten film odnotowuje w kinach francuskich, brytyjskich czy amerykańskich. Dla nas ta estetyka jest trochę obca - ocenił krytyk.

REKLAMA

- Mówiąc najkrócej, Pawlikowski opowiada historię dziewczyny poszukującej swoich korzeni, dowiadującej się, że jest Żydówką, a także, że jej rodzice nie żyją, a przyczynili się do tego Polacy, a więc dotyka bardzo bolesnego problemu polsko-żydowskiego. Ale opowiedział to nie w sposób publicystyczny, tak jak to mamy w zwyczaju, ale jak poeta - mówił Raczek.

Jego zdaniem, różnica polega na tym, że "publicystyka antagonizuje ludzi, wywołuje skrajne emocje", ma zawsze wymiar lokalny i "na tę lokalność skazuje", poezja jest natomiast "znacznie bardziej uniwersalna, pozwala na szersze zrozumienie opowiadanej historii".

- Paweł Pawlikowski zrobił z tej historii wyrafinowaną przypowieść, jeśli chodzi o formę filmową. I dzięki temu, że jest to zuniwersalizowane, widziane z góry, z pewnego oddalenia, poetyckie w formie, artystycznie wysmakowane, to mniej boli. Dla ludzi na Zachodzie zrozumiałe, a dla Polaków podane z pewnym znieczuleniem. To jest bardzo dobra mieszanka: i dla polskiego kina, które dzięki temu znowu zostało zauważone na świecie, i dla Polaków - podkreślił. Jak powiedział, bardzo by sobie życzył, by Pawlikowski nie poprzestał na tym jednym filmie - pierwszym zrobionym w Polsce - ale realizował w naszym kraju także następne produkcje.

"Reżyser nie musiał iść na kompromisy"

- Bardzo brakuje nam właśnie takiego sposobu myślenia i takiego języka filmowego, zwłaszcza że od strony warsztatowej, "Ida" to film wysmakowany i wyrafinowany. Posługuje się obrazami zakomponowanymi jak piękne czarno-białe fotografie, będące dziełami sztuki - powiedział, przypominając, że zdjęcia do filmu też były nominowane do nagrody. Jako niewątpliwą zaletę filmu Raczek wskazał także grę aktorską, którą określił jako stonowaną i unikającą przerysowań.

REKLAMA

Jak mówił, "Ida" to film, w którym reżyser nie musiał iść na kompromisy, "będące przekleństwem dzisiejszego kina". - Pawlikowski narzucił sobie formalne samoograniczenie: zrobił film za małe pieniądze, zamierzył go jako film autorski, nieomal niszowy, co dało mu pełną kontrolę nad wszystkim, nie musiał czynić żadnych ustępstw, by "kupić sobie widzów" poprzez stosowanie tanich chwytów - podkreślił Raczek, którego zdaniem jest to kolejną przyczyną stosunkowo niewielkich sukcesów tego filmu w Polsce.

Według Raczka formalnym przeciwieństwem "Idy" - choć także wspaniałym filmem - jest zdobywca statuetki w kategorii najlepszy film fabularny - "Birdman". - Byłem wielkim zwolennikiem filmu "Birdman", bardzo się cieszę, że on wygrał tegoroczne Oscary, bo dostał cztery statuetki w najważniejszych kategoriach. To jest film będący po przeciwnej stronie niż "Ida", bo "Ida" jest powściągliwa, a "Birdman" jest "bebechowy", bardzo emocjonalny, rozedrgany. Czuć w nim kino latynoskie, bo choć formalnie to film amerykański, ale zrobił go Meksykanin. Tam jest bardzo dużo temperamentu i wizjonerstwa latynoskiego, co bardzo dobrze razem zadziałało - ocenił Raczek.

W jego opinii, film ten przemawia jednak najlepiej do osób starszych, z pewnym doświadczeniem życiowym niż do młodych widzów. - Stosunkowo słabiej reagują na niego bardzo młodzi ludzie. To film, który pokazuje problemy mężczyzny przechodzącego kryzys wieku średniego. Ktoś, kto zna to tylko od strony teoretycznej, nie do końca zrozumie, o co chodzi. To, że członkowie Akademii to nie są ludzie najmłodsi, tylko w większości w wieku co najmniej średnim, przyczynił się do sukcesu tego filmu - podsumował.

PAP,kh

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej