W Kopenhadze i Sztokholmie "żywe łańcuchy" przeciwko atakom na Żydów
Tysiące ludzi różnych wyznań zebrały się w Sztokholmie i Kopenhadze, tworząc żywe łańcuchy, aby zademonstrować jedność po atakach przeciwko Żydom w Europie.
2015-02-27, 22:15
Ponad 700 osób zgromadziło się w pobliżu synagogi w Sztokholmie, aby wyrazić sprzeciw wobec ekstremizmu. Demonstracja rozpoczęła się chwilą ciszy dla uczczenia ofiar zamachów w Paryżu i Kopenhadze.
Tłum, w którym był premier Szwecji Stefan Loefven, utworzył wokół budynku łańcuch ludzki, podobny do tego sprzed tygodnia wokół synagogi w Oslo. Był to wtedy znak solidarności z Żydami zaatakowanymi 14 lutego w stolicy Danii.
Podczas demonstracji premier Szwecji Stefan Löfven powiedział: "To od nas zależy jakie będzie nasze społeczeństwo, czy będzie ono akceptowało wolność religijną i wolność słowa. Do nas też należy danie świadectwa, iż Szwecja stanowi silną bazę solidarności i że nigdy nie dopuścimy, by nienawiść kierowała naszym życiem". Premier zapowiedział wzmożenie wysiłków władz, by wspólnie z organizacjami różnych wyznań i religii zapewnić wszystkim bezpieczeństwo w Szwecji.
- Islam ma chronić naszych braci i siostry, niezależnie od ich wyznania - napisała na Facebooku organizacja o nazwie "Człowieczeństwo bez granic", której celem jest "wzmacnianie podobieństw między grupami i osobami". Występuje ona przeciwko wszelkim ekstremizmom, nienawiści religijnej, narodowej i rasowej, a głównie antysemityzmowi oraz islamofobii.
W Kopenhadze na placu przed ratuszem ludzie utworzyli "łańcuch pokoju". Burmistrz stolicy Danii Frank Jensen w wystąpieniu podkreślił, że "szalony człowiek nie może odnieść sukcesu w tworzeniu przepaści między ludźmi".
W dwóch strzelaninach w Kopenhadze w połowie lutego - przed kawiarnią, gdzie odbywało się spotkanie zorganizowane przez Larsa Vilksa, szwedzkiego autora karykatur proroka Mahometa, i w pobliżu synagogi - zginęły dwie osoby, a pięć zostało rannych. Sprawcą okazał się Duńczyk palestyńskiego pochodzenia.
REKLAMA
JU/IAR/PAP
REKLAMA