Jemen: sprzeczne informacje o miejscu pobytu prezydenta. Sto tysięcy dolarów za schwytanie Hadiego?

Oddziały szyickich rebeliantów z ruchu Huti zbliżyły się w środę do miasta Aden, w którym - według jemeńskich sił bezpieczeństwa - przebywa prezydent kraju Abd ar-Rab Mansur al-Hadi. Wcześniej źródła rządowe informowały, że szef państwa uciekł z miasta.

2015-03-25, 13:15

Jemen: sprzeczne informacje o miejscu pobytu prezydenta. Sto tysięcy dolarów za schwytanie Hadiego?

Agencja Reutera przekazała dementi powołując się na dwa jemeńskie źródła, w tym szefa sił bezpieczeństwa generała Alego al-Ahmadiego. Według generała Hadi pozostaje w swoim pałacu w Adenie. Inny rozmówca Reutersa zapewnił, że szef państwa cały czas śledzi rozwój sytuacji i apeluje do obywateli o "zwarcie szeregów" w walce z rebeliantami.

Wcześniej agencja Associated Press podała, że w obliczu zbliżających się oddziałów szyickich rebeliantów z ruchu Huti prezydent Hadi opuścił Aden i udał się w nieznanym kierunku. Szef państwa miał opuścić schronienie w kilka godzin po tym jak telewizja informacyjna Al-Masira poinformowała, że Huti zajęli bazę lotniczą al-Annad, znajdującą się ok. 60 km od Adenu. Świadkowie, na których powołuje się AP, relacjonowali, że z kompleksu pałacowego wyjechał konwój pojazdów.

100 tys. dolarów za schwytanie prezydenta Hadiego?

Reuters podkreśla, że oddziały rebeliantów znajdują się około 40 km od Adenu. W mieście panuje paraliż komunikacyjny, a pracownicy sektora publicznego zostali poproszeni o udanie się do domów. "- ędą (oddziały rebeliantów) w Adenie w ciągu kilku godzin - zapowiedział rzecznik ruchu Huti Abdel Salam na antenie telewizji Al-Masira.

Kontrolowana przez rebeliantów publiczna telewizja jemeńska podała w środę, że Huti wyznaczyli nagrodę wysokości 100 tys. dolarów za schwytanie prezydenta Hadiego. Jednocześnie poinformowano, że minister obrony Mahmud as-Subajhi i kilku jego współpracowników zostało zatrzymanych na południu kraju, gdzie dochodzi do walk sił rządowych z bojownikami Huti.

REKLAMA

Kilka godzin przed pojawieniem się sprzecznych informacji o miejscu pobytu prezydenta Hadiego rebelianci zdobyli bazę lotniczą al-Annad, w przeszłości wykorzystywaną przez zachodnich doradców, którzy szkoliły jemeńskie oddziały do walki z Al-Kaidą Półwyspu Arabskiego (AQAP).

Walka o władzę

W Jemenie trwa walka o władzę między prezydentem Abdem Rabbuhem Mansurem Hadim a szyickim ugrupowaniem Huti, które jest sprzymierzone z byłym przywódcą Alim Abdem Allahem Salihem. Salih rządził Jemenem przez 22 lata. Stanowisko stracił w 2012 roku w wyniku rewolty społecznej. Nowym szefem państwa został Hadi. W styczniu 2015 roku doszło do ofensywy Huti na Sanę. Rebelianci wymusili na Hadim deklarację zrzeczenia się prezydentury. W efekcie prezydent uciekł ze stolicy do Adenu.

Rząd Jemenu poinformował w poniedziałek, że domaga się interwencji krajów Zatoki Perskiej i ustanowienia przez ONZ zakazu lotów nad ich krajem. Sąsiadująca z Jemenem Arabia Saudyjska oświadczyła, że będzie to możliwe tylko, gdy zawiodą pokojowe sposoby rozwiązania konfliktu.

Od czwartku pałac prezydencki w Adenie jest ostrzeliwany przez niezidentyfikowane samoloty. Jak podała w niedzielę agencja EFE, w kierunku miasta jedzie konwój składający się z czołgów i wojskowych ciężarówek. Do obrony Adenu przygotowują się żołnierze wierni szefowi państwa a także członkowie lokalnych plemion - przekazały źródła w siłach bezpieczeństwa i wojsku. Na południu i zachodzie miasta rozmieszczono żołnierzy i około 40 czołgów.

REKLAMA

Zagrożono podjęciem "dalszych środków"

W niedzielę, na wniosek Jordanii, odbyło się specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych poświęcone zaostrzającemu się kryzysowi w Jemenie. W wydanym po spotkaniu oświadczeniu RB ONZ wezwała strony konfliktu do podjęcia rozmów pokojowych. Rada potwierdziła swe poparcie dla prezydenta Hadiego i potępiła rebeliantów z ugrupowania Huti.

Zagrożono podjęciem "dalszych środków" przeciwko tym, którzy będą stwarzać przeszkody na drodze do pokoju. W listopadzie zeszłego roku Rada Bezpieczeństwa nałożyła sankcje na dwóch przywódców ugrupowania Huti i na poprzedniego prezydenta Jemenu Saleha.
Specjalny wysłannik ONZ Dżamal Benomar ostrzegł, że wydarzenia w Jemenie prowadzą to państwo "na skraj wojny domowej". Jego zdaniem Jemenowi może grozić "scenariusz iracko-libijsko-syryjski". Podkreślił, że "jedyną opcją jest pokojowy dialog".

Amerykanie wycofują się z Jemenu

W związku z pogarszającą się sytuacją w dziedzinie bezpieczeństwa USA wycofują z bazy lotniczej Al-Anad w Jemenie ostatnich stu żołnierzy amerykańskich sił specjalnych, uczestniczących w operacjach przeciw Al-Kaidzie i sprzymierzonym z nią ugrupowaniom terrorystycznym - poinformowała w sobotę telewizja CNN. W lutym, gdy Huti przejęli kontrolę nad stolicą, Amerykanie zamknęły swoją ambasadę w Sanie.

REKLAMA

Jemen boryka się też z dżihadystami, którzy często atakują siły bezpieczeństwa oraz szyitów. W piątek w trzech samobójczych zamachach bombowych na dwa meczety w Sanie zginęły co najmniej 154 osoby, a kilkaset zostało rannych. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie w Jemenie, które zagroziło kolejnymi atakami na Huti.

CNN Newsource/x-news

IAR,PAP,kh

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej