- To przykre, że znalazł się w tak patowej sytuacji. Mimo to mam nadzieję, że odzyska co stracił i wróci do bramki Arsenalu w przyszłym sezonie. Jeśli natomiast rzeczywiście nie ma nadziei na grę, spokojnie może poszukać szczęścia w równie silnym zespole powiedział.
REKLAMA
Oprócz tych słów skrytykował też menedżera Arsene'a Wengera.
Powiązany Artykuł
Zbliża się czas, w którym Polak będzie musiał podjąć decyzję dotyczącą swojej przyszłości. Nie powinien narzekać na brak zainteresowania, można jednak zastanawiać się, czy będzie chciał go sprowadzić do siebie klub, który pod względem marki może równać się z Arsenalem.
Szczęsny może pójść drogą Łukasza Fabiańskiego. Historia rywalizacji dwóch polskich bramkarzy była przewrotna - starszy golkiper w ubiegłym sezonie uznał, że nie chce grać regularnie, od dłuższego czasu przegrywał rywalizację ze Szczęsnym i zdecydował się na transfer do Swansea. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę - wrócił do wielkiej formy, był bardzo blisko zdobycia Złotych Rękawic dla golkipera, który najwięcej razy zachował czyste konto w Premier League. To mógł być najlepszy sezon w jego karierze. Jego były rywal, który pozostał w ekipie "Kanonierów" jako pierwszy bramkarz, spektakularnie poszybował w dół, od stycznia mogąc liczyć jedynie na sporadyczne występy w krajowych pucharach.
Fabiański przed rokiem żegnał się z kibicami Arsenalu w chwale - przyczynił się do tego, że jego zespół zgarnął 11. Puchar Anglii i zdobył pierwsze trofeum od lat. Mógł odchodzić z podniesioną głową. Wcześniej zarzucano mu, że nie ma wystarczająco charyzmy, by wejść na najwyższy poziom, przylgnęła do niego łatka golkipera, który popełnia proste błędy. Świetnym sezonem w Swansea odkleił ją raz na zawsze. Szczęsny z kolei sprawia wrażenie pewnego siebie, momentami nawet zbyt pewnego, co mogło być jednym z powodów odstawienia go od składu. Brakowało mu pokory, nie wiedział, kiedy należy odpuścić i przyznać się do błędu.
REKLAMA
Od początku roku trwa jego fatalny okres, jednak wydaje się, że wkrótce może on dobiec końca. Jeśli wystąpi w finale z Aston Villą, na pewno zrobi wszystko, by pozytywnie zapisać się w pamięci kibiców, nawet jeśli po tym sezonie będzie bronił barw innego klubu. Droga, którą zdecydował się obrać Łukasz Fabiański, wydaje się być optymalną opcją dla Szczęsnego, receptą na regularną grę i powrót do bramki reprezentacji Polski.
Źródło: Foto Olimpik/x-news
"Kanonierzy", którzy triumfowali w Pucharze Anglii w poprzednim sezonie, są faworytem starcia z ekipą z Birmingham. Aston Villa święciła największe triumfy pół wieku temu - w 1957 roku pokonała w finale Manchester United 2:1, zdobywając trofeum po raz siódmy, co było wówczas rekordem. Od tego czasu nie powiększyła dorobku, a miała na to tylko jedną okazję - w roku 2000, gdy uległa Chelsea Londyn.
Arsenal zagra w finale po raz 19., co jest rekordem rozgrywek. 12. zwycięstwo także będzie najlepszym wynikiem wszech czasów. Trener Arsene Wenger ma już w dorobku pięć triumfów w FA Cup w ciągu 19 lat pracy. Jego rywal Tim Sherwood prowadzi Aston Villę od... dwóch miesięcy.
REKLAMA
- Sherwood spisuje się naprawdę dobrze. Dzięki niemu drużyna ma dużo pewności siebie i częściej atakuje. To silny rywal - ocenił francuski szkoleniowiec, cytowany na oficjalnej stronie internetowej klubu.