W Polsce brakuje prądu. Zakłady ograniczają produkcję
Ponad półtora tysiąca firm dostaje znacznie mniej prądu niż zwykle. Ograniczenia nie dotykają szpitali i odbiorców indywidualnych. Premier apeluje jednak do wszystkich o oszczędzanie energii.
2015-08-10, 21:50
Posłuchaj
Statystyczny Kowalski, przynajmniej na razie, nie musi martwić się o przerwy w dostawach prądu. Ograniczenie mocy dotyczy jednak około 1600 największych firm. Relacja Karola Tokarczyka/IAR
Dodaj do playlisty
- Chcę zapewnić, że nie ma powodu do paniki, ale chcę natomiast odwołać się do nas wszystkich o obywatelską postawę, żeby w tym trudnym dla nas wszystkich okresie, szczególnie w godzinach między 10.00 a 17.00, tam gdzie nie trzeba używać energii elektrycznej, żebyśmy wszyscy próbowali troszkę oszczędzać energię. To pomoże niewątpliwie w rozwiązaniu tej sytuacji - mówiła Ewa Kopacz na poniedziałkowej konferencji prasowej.
Premier dodała, że w związku z upałami i zwiększonym zapotrzebowaniem na energię wszystkie służby zostały zobligowane do całodobowego monitoringu sytuacji energetycznej. - Ta sprawa ma dla mnie charakter bezwzględnie priorytetowy. (...) Zobligowałam wszystkie odpowiedzialne służby do całodobowego monitoringu sytuacji energetycznej - podkreśliła.
Posłuchaj
Ewa Kopacz o ograniczeniach w dostawach prądu/IAR 0:21
Dodaj do playlisty
W poniedziałek w Warszawie rządowy zespół zarządzania kryzysowego z udziałem premier, omawiał kłopoty systemu elektroenergetycznego w Polsce w związku z utrzymującą się wysoką temperaturą.
We wtorek rząd zajmie się rozporządzeniem dotyczącym ograniczeń dostaw. Wprowadziły je Polskie Sieci Energetyczne. Jak podał operator w komunikacie, głównym powodem są "ograniczenia zdolności wytwórczych elektrowni z uwagi na utrzymujące się ekstremalne trudności w chłodzeniu elektrowni z otwartym obiegiem chłodzenia, ubytki na pracujących blokach, awaryjne odstawienia i przekwalifikowania na postoje awaryjne".
REKLAMA
Według PSE, chodzi o dużych odbiorców, którzy w umowach dystrybucyjnych mają określony poziom mocy umownej powyżej 300 kW. W praktyce oznacza to np., że operator może zwrócić się do jakiejś huty telefonicznie z prośbą o zredukowanie zapotrzebowania poboru - wyjaśnia prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.
Z kolei szef PSE Henryk Majchrzak podkreślał, że decyzja o ograniczeniach była bardzo trudna, ale głęboko przemyślana. - W planie ograniczeń mamy odbiorców, którzy są przygotowani na taki stan. Jeśli wprowadzamy ograniczenia, oni na nie reagują i nie ma zagrożenia dla ciągłości pracy ich instalacji i urządzeń. (...) Sytuacja wraca do równowagi. W związku z tym będziemy elastycznie ustalać stopnie zasilania - wyjaśnił.
Także Ewa Kopacz zapowiedziała, że ograniczenia nie powinny mieć wpływu na zdolności produkcyjne firm. W praktyce np. w hucie Arcelor Mittal w Dąbrowie Górniczej zatrzymana została część przetwórcza, czyli dwie walcownie i dwie taśmy spiekalnicze.
TVN24/x-news
REKLAMA
Nie tylko upał
Ograniczeniu w dostawach energii ma również związek z niedzielną awarią w jednym z bloków najważniejszej polskiej elektrowni w Bełchatowie - poinformował wicepremier Janusz Piechociński.
- Okazało się, że są problemy ze schładzaniem. Został wyłączony. Do czwartku będzie trwało wygaszenie produkcji, schłodzenie, a także remont stosownego podzespołu, który pozwoli przywrócić temu blokowi funkcjonowanie - tłumaczył polityk PSL. Jak powiedział, w obecnej sytuacji Polska zwiększyła import energii z zagranicy i zminimalizowała eksport.
"Mamy niewydolny system"
Według prognoz upały potrwają jeszcze ok. 10-11 dni. Eksperci wskazują, że obecny system elektroenergetyczny nie wystarcza, by poradzić sobie z takimi sytuacjami.
- Nieoficjalnie wiadomo, że do pracy przywracane są stare bloki w elektrowniach, które były utrzymywane w rezerwie i na polecenie PSE pracują teraz w tzw. wymuszeniu. Rzecz w tym, że część z nich nie była uruchamiana przez ostatnie 2-3 lata, co oznacza, że mogą być awaryjne - mówi PAP Justyna Piszczatowska z portalu WysokieNapiecie.pl.
REKLAMA
Z kolei prof. Mielczarski prognozuje, że podobna sytuacja może powtórzyć się w kolejnych latach.
- Za rok będzie to samo. Obecnie w Polsce zainstalowanych jest 4 000 MW mocy energii wiatrowej, a mamy pozwolenie na 18 000 MW. Jeśli nie będzie tego wiatru, a będzie gorąco, to będziemy mieli problem - uważa profesor. Jego zdaniem, jeszcze większy problem pojawi się, gdy będzie chłodno i wiatru będzie dużo. - Wtedy system praktycznie zacznie się rozpadać. Trzeba sobie powiedzieć, że przetrwaliśmy ten 2015 rok, ale rok 2016 może być jeszcze gorszy - alarmuje Mielczarski.
Rząd przewiduje, że ograniczenia w dostawach prądu potrwają do 30 sierpnia.
PAP/IAR/iz
REKLAMA