Nowe fakty w sprawie strzelaniny w pociągu relacji Amsterdam - Paryż
Znamy więcej szczegółów na temat przebiegu wydarzeń na pokładzie pociągu Thalys jadącego z Amsterdamu do Paryża. Doszło tam do strzelaniny, w której ranne zostały trzy osoby.
2015-08-22, 21:41
Posłuchaj
Sprawca napadu w pociągu Amsterdam - Paryż był znany hiszpańskiej policji. Relacja Ewy Wysockiej (IAR)
Dodaj do playlisty
Kluczową rolę podczas całego zdarzenia odegrał Francuz i dwóch amerykańskich wojskowych, którym udało się obezwładnić terrorystę i odebrać mu broń. Według francuskiego ministra spraw wewnętrznych, jako pierwszy próbował obezwładnić napastnika młody Francuz mieszkający w Amsterdamie.
Bernard Cazeneuve powiedział, że francuski pasażer, który chciał wejść do toalety w wagonie numer 12, stanął twarzą w twarz z osobnikiem, który miał przewieszony przez ramię karabin kałasznikowa. Próbował obezwładnić go. Podczas szamotaniny napastnik oddał kilka strzałów. Dopiero odgłos strzałów zaalarmował amerykańskich wojskowych, z których dwóch odegrało decydującą rolę w walce z terrorystą. Udało im się obezwładnić go, unieruchomić na podłodze i odsunąć od niego broń. Jeden z dwóch Amerykanów został zraniony nożem. Minister spraw wewnętrznych podkreślił, że Francuz i dwaj Amerykanie wykazali się "odwagą i męstwem".
Kim był sprawca?
Sprawca napadu był już wcześniej znany hiszpańskim służbom bezpieczeństwa. 26-letni Marokańczyk Ayoub El-Kahzzani przed rokiem przebywał na południu Hiszpanii. Przez cały czas pobytu na Półwyspie Iberyjskim był śledzony jako uznany dżihadysta.
Do marca 2014 roku mężczyzna mieszkał w El Saladino - peryferyjnej dzielnicy Algeciras. Ponieważ często odwiedzał tamtejszy meczet, uważany za jeden z najbardziej radykalnych w Hiszpanii, był śledzony przez policję. Tuż przed jego przeprowadzką do Francji, w lutym ubiegłego roku hiszpańskie MSW ostrzegło przed El-Kahzzanim Paryż. Określiło wtedy Marokańczyka mianem "radykalnego i niebezpiecznego islamisty".
REKLAMA
Zdaniem hiszpańskich służb, napastnik niedawno wrócił z Syrii, gdzie miał walczyć po stronie Państwa Islamskiego. W Algeciras wciąż mieszkają jego rodzice - handlarze złomu. Odkąd wyszło na jaw, że to ich syn zaatakował pasażerów, nie wychodzą z domu. Na pokładzie pociągu z Amsterdamu do Paryża Marokańczyk zanim został obezwładniony przez pasażerów oddał kilka strzałów z kałasznikowa raniąc trzy osoby.
Wzmożone środki bezpieczeństwa
Z powodu strzelaniny premier Belgii zwołał w sobotę nadzwyczajne spotkanie Rady Bezpieczeństwa. Uznała ona, że konieczne są dodatkowe działania, by zapobiec kolejnej próbie ataku. W tym celu w pociągach linii Thalys oraz na dworcach międzynarodowych już od tego weekendu wprowadzono więcej patroli, zwiększono też kontrole bagaży.
Premier zaproponował jednocześnie zorganizowanie nadzwyczajnego spotkania ministrów transportu i spraw wewnętrznych z Belgii, Francji, Niemiec i Holandii, by wspólnie podjąć działania prewencyjne w obliczu zagrożenia terrorystycznego. Odnosząc się do zdarzenia, szef belgijskiego rządu podziękował tym, którzy wykazali się odwagą i zapobiegli tragedii, w której mogło zginąć wiele osób.
Skandaliczne zachowanie obsługi?
Tymczasem znany francuski aktor filmowy Jean-Hugues Anglade ostro skrytykował zachowanie się obsługi pociągu relacji Amsterdam - Paryż. Aktor, którego polscy widzowie widzieli między innymi w filmie "Leon zawodowiec", udzielił wywiadu tygodnikowi "Paris-Match".
REKLAMA
Jean-Hugues Anglade jechał pociągiem wraz ze swoją partnerką i dwójką dzieci. Byli w ostatnim wagonie składu. Gdy z przedostatniego wagonu dobiegł do nich odgłos strzałów, aktor zobaczył członków obsługi, którzy biegli w stronę lokomotywy znajdującej się z tyłu pociągu. Specjalnym kluczem otworzyli drzwi do pomieszczenia w lokomotywie zarezerwowanego dla personelu i zamknęli się od środka. Pasażerowie, a wśród nich Anglade i jego rodzina, znaleźli się w potrzasku między zbliżającym się terrorystą a zamkniętymi drzwiami.
- Waliliśmy w drzwi, krzyczeliśmy, by pracownicy obsługi wpuścili nas, chcieliśmy, by zareagowali, ale bez skutku - powiedział z żalem Anglade w rozmowie z tygodnikiem "Paris-Match".
Aktor dodał, że to poczucie porzucenia i samotności było "nie do zniesienia". Ulga nastąpiła dopiero wtedy, gdy podszedł do nich Amerykanin Anthony Sadler i powiedział, że napastnik został unieszkodliwiony. Anglade powiedział, że pasażerowie "znaleźli się w niewłaściwym miejscu, ale z właściwymi ludźmi" i podziękował amerykańskim wojskowym za ich "bohaterską odwagę".
Źródło: US CBS/x-news
REKLAMA
mr
REKLAMA