Premier League: Leicester City nie zwalnia tempa. "Lisy" zaskakują całą Anglię
Mieli bić się o utrzymanie, z menedżerem, którego notowania w ostatnim czasie mocno spadły, bez wielkich gwiazd i bez wielkich pieniędzy. Piłkarze Leicester zdecydowali się jednak rozegrać początek sezonu po swojemu. Po 13. kolejkach prowadzą w tabeli Premier League, a piękny sen trwa. Jak długo?
2015-11-24, 12:51
W obecnym sezonie 8 drużyn straciło w Premier League co najmniej 20 bramek. Zajmują one dwudzieste, dziewiętnaste, osiemnaste, siedemnaste, szesnaste, piętnaste, szóste i... pierwsze miejsce w tabeli. O ile jeszcze pozycja West Hamu tuż za czołową piątką nie jest wielką sensacją, tak lider obecnych rozgrywek wprawia wszystkich w osłupienie.
Równo przed rokiem byli na dnie angielskiej ekstraklasy, teraz są na szczycie i mogą spoglądać z góry na resztę stawki. Ile to potrwa? Nie sposób przewidzieć, bo skoro Leicester zaprzecza wszelkim przedsezonowym zapowiedziom i w żywe oczy śmieją się ekspertom, może spróbować postawić się faworytom jeszcze przez jakiś czas.
Sensacyjny snajper
Wydawało się, że z taką defensywą "Lisy" powinny tkwić gdzieś w dole stawki, tymczasem w pełni nadrabiają swoje braki kapitalną postawą ofensywy, która zdobyła więcej bramek niż Manchester City, Arsenal czy Tottenham. Tu jednak zdecydowanie wyróżnia się jedno nazwisko - Jamie Vardy.
Oczywiście nie można mówić, że zespół zawdzięcza mu cały swój dorobek, jednak Anglik prezentuje się wyśmienicie - w weekend wyrównał rekord Ruuda van Nistelrooya, który w barwach Manchesteru United zdobywał gole w kolejnych 10 spotkaniach Premier League. W 13 meczach strzelił 13 bramek i wywalczył powołanie do reprezentacji Anglii.
REKLAMA
Piłkarz, który od zawsze imponował pewnością siebie, tak bardzo wierzy w wyjazd na Euro 2016, że... zdecydował się zmienić datę własnego ślubu, który zaplanowany był na początek mistrzostw.
Źródło: Press Focus/x-news
Ma 28 lat, nie grał w reprezentacjach młodzieżowych, na najwyższym poziomie zaczął występować właśnie w Leicester, ale nawet w tym klubie przebył drogę na szczyt od League One, trzeciej klasy rozgrywkowej. Wcześniej był piłkarzem Fleetwood Town, zarabiał 850 funtów tygodniowo. Do zespołu dołączył z Halifax Town za 35 tysięcy, Leicester wyłożyło za niego już nieco ponad milion funtów.
REKLAMA
W ciągu roku przeszedł niesamowitą przemianę:
Rewelacją otwarcia sezonu był Riyad Mahrez, który jak na razie w 12 meczach zdobył 7 bramek i miał 5 asyst, momentami w pojedynkę ośmieszając defensywę rywali. On i Vardy nie kosztowali razem nawet 1,5 miliona funtów, co tylko pokazuje, jak dużą różnicę mogą zrobić piłkarze dostępni za tak niewielkie pieniądze. Wystarczy porównać to z tymi, którzy decydują o obliczu angielskich gigantów, za których wykłada się kosmiczne pieniądze.
Wyborne wejście do angielskiej piłki miał także Shinji Okazaki, w środku pomocy tytaniczną pracę wykonuje N'Golo Kante - kolejne dwa trafione transfery. Tu nie chodzi jednak o indywidualności, największym bohaterem jest zespół i trener, któremu chyba mało kto dawał jakiekolwiek szanse na sukces.
REKLAMA
Lepsze wrogiem dobrego
Po fatalnej przygodzie z reprezentacją Grecji w wykonaniu Claudio Ranieriego trudno było spodziewać się powrotu do wielkiej piłki. Jego zwolnienie przypieczętowała kompromitująca porażka z Wyspami Owczymi, a notowania gwałtownie poleciały w dół.
Trudno jednak powiedzieć, że Włoch odmienił drużynę Leicester - on po prostu wyszedł z założenia, że jeśli coś działa dobrze, to nie trzeba zbyt wiele w nim zmieniać. "Lisy" są najlepszym zespołem ligi nie tylko tego sezonu. Gdyby zrobić klasyfikację od początku kwietnia, Leicester pozostaje czołową drużyną Premier League. Personalnej rewolucji nie było - aż 7 piłkarzy, którzy zaczynali 12 z 13 meczów tego sezonu od pierwszej minuty, stoczyło zwycięską bitwę o utrzymanie jeszcze kilka miesięcy temu.
Ranieri nie przesadza z hurraoptymizmem, zaznacza, że jest zadowolony z tego, że do zakładanego przed sezonem minimum, tj. 40 punktów, zabrakło już niewiele. O mistrzostwie nikt nie mówi jeszcze głośno, ale to zrozumiałe. Sezon tak naprawdę dopiero się zaczyna, a Leicester wchodzi właśnie w potwornie trudny okres. Czas szykować się na twarde lądowanie?
REKLAMA
Morderczy kalendarz "Lisów"
Patrząc na to, jak wygląda kalendarz Leicester, trudno pozostawać optymistą i wierzyć, że na koniec roku dalej będą utrzymywać się w czołówce. W ośmiu kolejnych meczach zagrają z Manchesterem United, Swansea, Chelsea, Evertonem, Liverpoolem, Manchesterem City, Bournemouth i Tottenhamem. Nawet stracie z drużyną Artura Boruca nie musi być łatwe, zespół ten będzie rozpaczliwie potrzebował punktów, jeśli nie chce wrócić do Championship.
Trudno wyobrazić sobie trudniejszy rozkład gier, z drugiej strony będzie to jednak prawdziwy test dla drużyny Ranieriego. Jeśli po takim maratonie "Lisy" dalej będą prowadzić, będziemy świadkami największej sensacji ostatnich lat w Anglii. Leicester musi uniknąć kontuzji, musi utrzymać formę Vardy'ego i Mahreza, a także poprawić swoją grę obronną.
Zapowiada się piekielnie trudne zadanie, a poprzednie lata pokazywały, że walka o miejsce w czołowej czwórce jest mordercza nawet dla zespołów o znacznie większym budżecie. Leicester nie pokazuje kompleksów, gra atrakcyjną dla oka piłkę, nastawioną na ofensywę. "Lisy" perfekcyjnie wykorzystują swój moment, a kibice chcą, by trwał on jak najdłużej.
REKLAMA
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA