Po przesłuchaniach kandydatów do Rady Polityki Pieniężnej. Wszystkie oceny pozytywne

We wtorek posłowie i senatorowie przesłuchali kandydatów do RPP zgłoszonych przez kluby sejmowe i senackie. Zarówno sejmowa komisja finansów oraz senacka komisja budżetu i finansów pozytywnie oceniły kandydatury zgłoszonych kandydatów.

2016-01-12, 18:20

Po przesłuchaniach kandydatów do Rady Polityki Pieniężnej. Wszystkie oceny pozytywne
Jedynym członkiem RPP, który w najbliższym czasie nie będzie wymieniony, jest powołany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Jerzy Osiatyński. Foto: Pixabay

Posłuchaj

Andrzej Jaworski, przewodniczący komisji finansów publicznych z Prawa i Sprawiedliwości podkreślił w rozmowie z IAR, że o poparciu wszystkich kandydatów zdecydowały ich wysokie kwalifikacje zawodowe.
+
Dodaj do playlisty

Sejmowa komisja finansów publicznych przesłuchała we wtorek czterech kandydatów do Rady Polityki Pieniężnej. 20 stycznia 2016 r. wygasają bowiem kadencje dwóch z trzech członków RPP powołanych przez Sejm; Andrzeja Bratkowskiego oraz Elżbiety Chojny-Duch. Na ich miejsce zostaną zapewne wybrani zgłoszeni w Sejmie przez klub PiS prof. Grażyna Ancyparowicz z Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej i Eryk Łon z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Posłowie PO zgłosili natomiast prof.

Powołanie i zaprzysiężenie nowych, wybranych przez Senat członków RPP ma mieć miejsce podczas najbliższego, zaczynającego się w środę posiedzenia Senatu.

Sejmowa komisja finansów pozytywnie o wszystkich kandydatach do RPP

Sejmowa komisja finansów publicznych pozytywnie zaopiniowała we wtorek wszystkich czterech kandydatów na członków Rady Polityki Pieniężnej zgłoszonych przez kluby PiS, PO, Nowoczesnej i PSL.

Pozytywne opinie komisji uzyskali wszyscy kandydaci: zgłoszeni przez PiS prof. Grażyna Ancyparowicz z Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej i Eryk Łon z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu; wskazany przez PO prof. Cezary Wójcik z SGH; zgłoszony przez Nowoczesną i PSL prof. Stanisław Gomułka.

Posłowie pytali m.in. o poglądy na temat przystąpienia Polski do strefy euro, a wcześniej do systemu ERM II, kiedy waluta jest sztywno związana z euro; o politykę pieniężną; niezależność banku centralnego; wyzwania stojące przed RPP; rezerwy walutowe banku centralnego; wprowadzenie nowego podatku bankowego; czy poziom inflacji.

REKLAMA

Kandydaci byli zgodni, że w obecnej chwili temat przyjęcia przez Polskę wspólnej waluty nie istnieje

Według Wójcika polityka pieniężna nie może być zamknięta w doktrynie ekonomicznej, powinna być elastyczna. - Ostatecznie celem działania RPP jest nie tylko niska inflacja, ale dobrobyt Polaków - zaznaczył. Dodał, że RPP ma skupiać się na zapewnieniu stabilności cen oraz wspieraniu polityki rządu, jeżeli nie koliduje to z tym pierwszym celem.

Wójcik uważa, że przyjęte przez rząd założenie, iż w tym roku inflacja wyniesie 1,7 proc. jest optymistyczne. "Wydaje mi się, że inflacja w Polsce będzie znacznie niższa i istnieje w Polsce przestrzeń do niewielkiej obniżki stóp procentowych, zwłaszcza na początku roku" - powiedział.

Powiązany Artykuł

puls gospodarki.jpg
Co przed nową Radą Polityki Pieniężnej: czy zmieni stopy procentowe?

Kandydat ocenił, że rezerwy walutowe NBP są dość duże, Polska jest więc bezpieczna, jeśli chodzi o podatność na kryzys. Zwrócił uwagę, że utrzymywanie wysokich rezerw walutowych jest kosztowne. Są one bowiem "inwestowane" w papiery Stanów Zjednoczonych, czy strefy euro, które są bardzo nisko oprocentowane.

- Z drugiej strony ich celem jest to, żeby zabezpieczać wymienialność polskiej waluty, żeby chronić polskiego złotego przed potencjalnymi atakami spekulacyjnymi. W tym sensie dobrze, że są utrzymywane, powinny być utrzymywane - mówił. Według niego dyskusja na temat wykorzystania rezerw w inny sposób mogłaby mieć miejsce, kiedy Polska weszłaby do strefy euro, co nie jest w tej chwili realną opcją.

REKLAMA

To nie czas na euro w Polsce

Natomiast Eryk Łon mówił, że od samego początku był sceptyczny wobec pomysłu wejścia Polski do strefy euro. Za wzór Łon wskazał politykę banków centralnych Czech i Węgier, które bronią swojej niezależności oraz swoich walut. Według niego można pomyśleć o wprowadzeniu klauzuli wyłączenia Polski ze strefy euro, z której korzystają np. Wielka Brytania i Dania.

Według niego obecnie nie ma warunków, aby Polska weszła do mechanizmu ERM II, a system płynnego kursu walutowego - z elementami interwencji - sprawdza się w przypadku Polski. Łon zaznaczył, że interwencje należy przeprowadzać "w obie strony" w celu zabezpieczenia nie tylko przed nadmiernym osłabieniem waluty, ale także przed nadmiernym umocnieniem.

Zdaniem kandydata model bardzo dużej niezależności banku centralnego bardziej pasuje do gospodarek bogatych krajów, jak Niemcy, ale może się nie sprawdzić w przypadku słabszych, jak Polska. - Bank centralny (NBP - PAP) oczywiście ma tę niezależność w konstytucji wpisaną i w ustawie o NBP. Uważam, że ten model jest dobry jak na razie, on dobrze funkcjonuje i nie przeszkadza, żeby móc prowadzić dobrą współpracę między NBP, a naszym rządem. Myślę, że jest bardzo duża szansa, że ta współpraca będzie się układała bardzo dobrze - mówił Łon.

Zaznaczył, że niezależność NBP nie może przeszkadzać w rozmowach z rządem. - Uważam, że to konieczne dla dobra polskiej gospodarki, bo długofalowym celem polityki pieniężnej, polityki fiskalnej jest cel wspólny - dobro polskiej gospodarki - mówił.

REKLAMA

Łon ocenił, że prognozy budżetowe resortu finansów są ostrożne, natomiast poziom inflacji będzie w dużej mierze zależał od sytuacji na rynku surowców. Według niego jeżeli nie da się zahamować dalszego spadku cen, to z deflacji ciężko będzie wyjść. - Uważam, że jest szansa, że ten scenariusz zobrazowany w prognozach budżetowych rządu da się zrealizować - powiedział.

Mówił także o konieczności posiadania przez bank centralny wysokich rezerw walutowych

Także według Stanisława Gomułki utrzymanie zapisanej konstytucyjnie niezależności banku centralnego jest potrzebne. - To zdało egzamin - zaznaczył. Wskazał także na konieczność współpracy z rządem, jeżeli nie kłóci się to z podstawowym celem NBP, czyli utrzymaniem stabilności cen. - Wszystkim nam zależy, wszystkim obywatelom na tym, żeby mieć stabilny pieniądz, aby polska polityka pieniężna była wiarygodna, żeby nie dochodziło do kryzysów w sektorze bankowym, żeby obywatele nie tracili swoich oszczędności - mówił.

Wskazał, że chodzi o utrzymanie wysokiego stopnia zaufania do złotego i instytucji monetarnych w Polsce. Według niego zastosowanie niekonwencjonalnych metod polityki pieniężnej mogłoby doprowadzić do zmniejszenia zaufania do złotego. Gomułka uważam, że RPP powinna cechować elastyczność i pragmatyzm.

Zdaniem profesora, jeżeli złoty będzie się nadal osłabiał, to inflacja może być nawet wyższa niż rząd prognozuje na ten rok. - Dlatego trzeba być otwartym, a nie dogmatycznym, jeżeli chodzi o politykę stóp procentowych. Wydaje się, że w tej chwili te stopy, które są, są zadowalające, nie ma potrzeby podnoszenia stóp, ale też nie ma jakiegoś wyraźnego powodu do ich obniżania - mówił.

REKLAMA

Gomułka podkreślił, że Polska nie spełnia warunków przystąpienia do strefy euro i nie będzie spełniać w najbliższych latach, więc o przyjęciu wspólnej waluty nie ma co dyskutować. - Wejście do strefy euro? Ten problem nie istnieje - powiedział.

Grażyna Ancyparowicz mówiła natomiast o gigantycznym długu publicznym Polski, który w znacznej części jest w rękach inwestorów zagranicznych. Oznacza to, że nasza gospodarka jest narażona na ruchy spekulacyjne. - Rezerwy muszą być niestety wysokie, dopóki nie uporamy się z kwestią skutków polityki, która doprowadziła do takiego ogromnego długu publicznego - mówiła. Jej zdaniem konieczna jest też zmiana struktury polskiego zadłużenia.

Kandydatka zauważyła, że planowany przez rząd program 500+ wygeneruje popyt, do tego dojdą instrumenty wsparcia polskich przedsiębiorstw. "Otóż my nie wiemy w tej chwili, pomijając wszystkie zagrożenia zewnętrzne, jak zareaguje nasz rynek na nowy strumień pieniądza" - mówiła. Zastrzegła, że resort finansów będzie pilnował budżetu, ale RPP będzie bacznie obserwować sytuację, w związku z tym nie powinniśmy mieć do czynienia z silnym impulsem inflacyjnym.

- Tym niemniej uważam, że sama realizacja programu 500+, plus inne zamierzenia rządowe oraz dość wysoki deficyt budżetowy, już same w sobie stwarzają presję inflacyjną. A wobec tego, jeżeli jest presja inflacyjna, to polityka pieniężna powinna być raczej w tym okresie bardzo stabilna i konserwatywna. Uważam, że nie należy dzisiaj eksperymentować, nie mając jasnej sytuacji, jak zachowa się sfera realna. W mojej ocenie nie mamy żadnych podstaw, żeby teraz zmieniać kształt polityki pieniężnej, jaka jest realizowana. Wydaje mi się, że możemy zmienić to zdanie po pół roku - oceniła.

Zdaniem kandydatki polityka pieniężna może mieć duży wpływ na koniunkturę w gospodarce

Jednak głównie jeśli chodzi o jej destrukcję, z czym mieliśmy do czynienia podczas realizacji planu Balcerowicza. - Odwrotnie to niestety nie działa. Tu potrzebna jest inna polityka społeczna, inna polityka przede wszystkim przemysłowa i inna polityka fiskalna. Oczywiście bank powinien wspierać te polityki na tyle, na ile może, nie tracąc jednak z oczu swojej misji. Nie może ulegać presji rządowej - powiedziała.

REKLAMA

Według niej bank centralny musi w sposób przyjazny współpracować z rządem, ale "w żadnym wypadku nie może realizować poleceń rządu". Ancyparowicz nie zgodziła się z opinią, że Polska może iść drogą węgierską, bowiem nasze gospodarki są zupełnie różne. - Absolutnie nie powinniśmy iść tą drogą, bo polskie społeczeństwo nie zgodzi się na to, żeby przeciętny poziom życia dalej się obniżał - powiedziała. Zaznaczyła, że reformy węgierskie spowodowały obniżenie przeciętnego poziomu życia.

Kandydatka sprzeciwiła się także, by w jakiś specjalny sposób traktować "frankowiczów" - jedną grupę kredytobiorców, jej zdaniem "nie najbiedniejszych". Krytykowała także wprowadzenie nowego podatku bankowego, w którym opodatkowane są aktywa. Według niej sprowadza się to bowiem do opodatkowania kredytu, co stoi w sprzeczności z koncepcją pobudzenia akcji kredytowej i zwiększenia zainteresowania banków finansowaniem gospodarki. Według niej zabezpieczenie środków na realizację programu 500+ nie jest wystarczającym powodem do wprowadzenie tego podatku.

20 stycznia 2016 r. wygasają kadencje dwóch z trzech członków RPP powołanych przez Sejm; Andrzeja Bratkowskiego oraz Elżbiety Chojny-Duch.

Senacka komisja budżetu i finansów pozytywnie o kandydatach do RPP

Senacka komisja budżetu i finansów pozytywnie zaopiniowała we wtorek kandydatów tej izby do Rady Polityki Pieniężnej. Są nimi Eugeniusz Gatnar, Jerzy Kropiwnicki, Marek Chrzanowski i Marek A. Dąbrowski.

REKLAMA

Decyzja komisji zapadła jednogłośnie po wtorkowym przesłuchaniu kandydatów. Wniosek o pozytywne zaopiniowanie wszystkich czterech osób zgłosił szef komisji Grzegorz Bierecki (PiS). Dopiero cały Senat, jak dodał, w tajnym głosowaniu wskaże trzech kandydatów izby do RPP.

Jest raczej przesądzone, że podczas zaplanowanego na środę głosowania do Rady zostaną powołani kandydaci zgłoszeni przez PiS, który ma większość w Senacie.

Senatorowie PiS zaproponowali kandydatury członka zarządu NBP Eugeniusza Gatnara, byłego ministra i byłego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego oraz dr Marka Chrzanowskiego z SGH. Natomiast senatorowie PO zgłosili kandydaturę Marka A. Dąbrowskiego z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

3 godzinne przesłuchania

Przed podjęciem decyzji przez trzy godziny senatorowie oraz zaproszeni goście zadawali kandydatom pytania. Najczęściej powtarzały się pytania o strefę euro - czy Polska powinna do niej przystępować, a nawet, czy zdaniem kandydatów w ogóle strefa euro przetrwa.

REKLAMA

Marek Chrzanowski przekonywał, że w tej chwili Polska jeszcze nie jest gotowa na przystąpienie do strefy euro, a powinniśmy do tej strefy przystąpić dopiero wtedy, gdy będziemy z nią tworzyć "optymalny obszar walutowy". Gdybyśmy dziś przystąpili, dodał, byłoby to niekorzystne dla polskiej gospodarki.

Marek A. Dąbrowski argumentował, że niezależnie od tego kiedy będziemy wstępować do strefy euro, już teraz powinniśmy dążyć do tego, by spełniać wymagane kryteria.

Do Unii? Na razie nie

Eugeniusz Gatnar, który poinformował, że w związku z kandydowaniem do RPP zrzekł się stanowiska członka zarządu NBP (powołany został w 2010 roku na wniosek ówczesnego prezesa NBP Sławomira Skrzypka), zaznaczył że jest przeciwnikiem szybkiego wstępowania Polski do strefy euro, która przeżywa obecnie ogromne kłopoty. - W czasie naszej kadencji raczej nie będzie takiej potrzeby - podkreślił. Dodał, że jego zdaniem przed podjęciem takiej decyzji "trzeba zapytać Polaków, czy chcieliby się pozbyć tak ważnego atrybutu suwerenności".

Jerzy Kropiwnicki, który obecnie jest doradcą prezesa NBP przyznał, że "prawdopodobnie kiedyś tę decyzję trzeba będzie podjąć". Jego zdaniem wchodząc do strefy euro nie powinniśmy jednak przeprowadzać etapu pośredniego, jakim jest wejście do ERM II, z czym wiąże się sztywne powiązanie złotówki z euro. Ponieważ, jak dodał, Polska ma duże rezerwy walutowe, sięgające 100 mld dolarów, taka sytuacja mogłaby "kusić różne fundusze spekulacyjne".

REKLAMA

Przypomniał, że dotąd raz, pod koniec lat 90, polskie rezerwy mogły paść ofiarą spekulantów finansowych, ale wtedy uratowała nas postawa NBP, który po prostu nie zareagował.

Wszyscy pytani odpowiedzieli pozytywnie na pytanie, czy strefa euro przetrwa

Kropiwnicki opowiedział, że podczas apogeum kryzysu strefy euro powstał projekt, by stworzyć "strefę euro-bis", tylko w oparciu o Niemcy i "solidne kraje północy". Ten pomysł, dodał, żył jakiś czas, aż przedstawiono raport jednej z niemieckich instytucji. Z raportu wynikało, że strefa euro jest niezwykle opłacalna dla gospodarki niemieckiej "ze względu na to, że w momencie wchodzenia do euro Niemcy zadbali o to, żeby ich marka zamieniana na euro tworzyła efekt podwartościowości".

- Wskutek tego towary niemieckie po dzień dzisiejszy są konkurencyjne na całym rynku euro - mówił Kropiwnicki. "Autorzy tego raportu stwierdzili, że Niemcom opłaca się wykupić Grecję, wspomóc Włochy i Hiszpanię, dosypać coś Portugalii, i nadal wychodzą na swoje" - dodał. Jak zaznaczył, dziś określa to stosunek Niemiec do strefy euro, a zarazem szanse jej przetrwania.

Szef komisji Grzegorz Bierecki pytał m.in., czy możliwa jest trwała stymulacja wzrostu gospodarczego przez politykę pieniężną, a także w jakim stopniu NBP jest autonomiczny wobec Europejskiego Banku Centralnego.

REKLAMA

Zdaniem Marka Chrzanowskiego wpływanie za pomocą polityki pieniężnej na wzrost gospodarczy jest możliwe, przy zastrzeżeniu, że w pierwszej kolejności RPP powinna dbać o stabilność pieniężną.

Z kolei Marek A. Dąbrowski zgodził się z tym, co mówił na ten temat prezes NBP Marek Belka - że trwałe wpływanie na wzrost gospodarczy nie jest możliwe, a głównym celem NBP i RPP powinna być dbałość o wartość polskiego pieniądza.

Kropiwnicki opowiedział anegdotę, że oddziaływanie za pomocą polityki monetarnej na wzrost gospodarczy można porównać do kierowania zaprzęgiem konnym za pomocą sznurka przywiązanego do ogona konia - hamować można, ale możliwości pobudzania są ograniczone.

Kandydatów pytano też o obowiązujące obecnie unijne kryteria wysokości deficytu (do 3 proc. PKB) i długu publicznego (do 60 proc. PKB), a także o możliwości zakupu przez NBP obligacji na rynku wtórnym.

REKLAMA

Kryteria długu i deficytu nie są przestrzegane

Marek Chrzanowski zaznaczył, że kryteria długu i deficytu są to "ustalenia arbitralne", pochodzące z traktatu z Maastricht. A zagrożenia wynikającego z zadłużenia nie powinno się wiązać z wysokością długu, ale raczej z jego strukturą - np. czy dotyczy podmiotów krajowych czy zagranicznych i w jakiej jest walucie.

Także Eugeniusz Gatner podkreślał, że kryteriów 3-procentowego deficytu i długu 60 proc. PKB mało kto obecnie przestrzega, nawet wśród krajów Unii Europejskiej. Przekonywał też, że NBP jest autonomiczny wobec EBC, prowadząc zarazem z europejskim bankiem "życzliwą współpracę".

Kropiwnicki przypominał, że metodyka badań, w oparciu o które powstała doktryna głosząca, że dług przekraczający 100 proc. jest bardzo szkodliwy dla gospodarki, została jakiś czas temu podważona. Jego zdaniem przy ocenianiu deficytu samorządów (czego też dotyczyły niektóre pytania) nie powinno się uwzględniać środków na współfinansowanie programów realizowanych z funduszy unijnych - bo fundusze te trzeba wykorzystać maksymalnie, póki to jeszcze jest możliwe. Uznał też, że zakup obligacji na rynku wtórnym przez NBP powinien być możliwy, jeśli chodziłoby o zabezpieczenie interesów ekonomicznych państwa.

Były prezydent Łodzi, odpowiadając na inne z pytań podkreślił też, że "najważniejsze jest to, by RPP składała się z ludzi uczciwych i odpowiedzialnych". Podejmują oni bowiem decyzje nieodwracalne.

REKLAMA

Rada Polityki Pieniężnej składa się z 9 członków, wybieranych po trzech przez Sejm, Senat i prezydenta. W tym roku upływa kadencja prawie całej obecnej Rady, wybranej w 2010 roku. W RPP pozostanie jedynie Jerzy Osiatyński, który w 2013 roku zastąpił Zytę Gilowską i którego kadencja kończy się w 2019 roku.

PAP, abo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej