Napastnik z Monachium czytał manifest Breivika, wiadomo skąd miał broń

Sprawca piątkowej strzelaniny w Monachium miał na swoim komputerze manifest Andersa Breivika - zamachowca, który pięć lat temu dokonał masakry na wyspie Utoya w Norwegii.

2016-07-24, 14:54

Napastnik z Monachium czytał manifest Breivika, wiadomo skąd miał broń

Posłuchaj

Sprawca strzelaniny w Monachium miał na swoim komputerze manifest Andersa Breivika. Relacja Wojciecha Szymańskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Wiadomo już także skąd mężczyzna wziął broń. Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" podaje na swoich stronach internetowych, że 18-latek kupił pistolet w tak zwanym darknecie - czyli ukrytym internecie, którego praktycznie nie da się kontrolować. Broń pochodziła prawdopodobnie ze Słowacji i była wcześniej egzemplarzem teatralnym, z którego nie dało się strzelać. Pistolet został jednak ponownie przerobiony na broń ostrą.

Dziennikarze "Sueddeutsche Zeitung" ustalili też, sprawca ataku w ubiegłym roku przez dwa miesiące przebywał w zakładzie dla psychicznie chorych. Ostatnio leczony był ambulatoryjnie, przyjmował też leki. Sprawca niedawno miał też pojechać do miasteczka Winnenden niedaleko Stuttgartu, gdzie w 2009 roku niezrównoważony psychicznie nastolatek zastrzelił piętnaście osób. W piątkowej strzelaninie w Monachium zginęło 9 osób. Sprawca popełnił samobójstwo.

Prasa krytykuje Merkel

Niemieccy komentatorzy zajmują się w niedzielę skutkami strzelaniny w Monachium wywołanej przez szaleńca, który nie miał związków z Państwem Islamskim (IS). Krytykują kanclerz Angelę Merkel za długie milczenie i ostrzegają przed wykorzystywaniem zamachu w kampanii wyborczej.

Ukazujący się w Berlinie "Tagesspiegel" zwraca uwagę, że terroryzm nie jest w Monachium zjawiskiem całkiem nieznanym, i przypomina atak radykalnych Palestyńczyków na izraelskich sportowców na Olimpiadzie w 1972 roku oraz zamach dokonany przez neonazistę podczas święta piwa Oktoberfest w 1980 roku.

REKLAMA

"Jednak to, co wydarzyło się obecnie, wydaje się być jeszcze głębszą cezurą" - pisze Frank Jansen i wyjaśnia: "+Monachium+ pokazuje w sposób bardziej drastyczny niż dotychczas, co terror z nami robi, w kraju, który był dotąd dotknięty tym zjawiskiem mniej (niż inne kraje)".

Policja: strzelanina w Monachium czynem szaleńca. Wzorował się na Breiviku?

RELACJA ZE STRZELANINY W MONACHIUM >>>

"W Monachium wybuchła panika, chaos. Pojedynczy zamachowiec napędził stracha trzeciej co do wielkości niemieckiej metropolii i ją sparaliżował. Nie jeździły autobusy, tramwaje, metro i szybka kolejka miejska (S-Bahn), a dworzec główny został ewakuowany" - wylicza Jansen zauważając, że media społecznościowe działały tej nocy jak "przyśpieszacze paniki".

REKLAMA

FILM: Ze zdjęciem syna w jednej dłoni i bukietem kwiatów w drugiej Naim Zabergja przyszedł oddać hołd wszystkim ofiarom ataku. Powiedział dziennikarzom, że w strzelaninie zginął jego syn, Dijamant:

RUPTLY/x-news

Komentator zastrzega, że dzięki Twitterowi czy Facebookowi miały miejsce tej feralnej nocy także wzruszające momenty. "Otwierały drzwi ludziom, którzy nie zdołali dotrzeć do swoich domów, umożliwiały dotarcie obcym samochodem w pożądane miejsce" - pisze Jansen. Widoczna była empatia ze strony wielu "normalnych obywateli", do której szybko przyłączyli się Barack Obama, Francois Hollande czy nawet Władimir Putin. "Monachium i świat byli sobie w tych chwilach bliscy" - konkluduje optymistycznie Frank Jansen w "Tagesspieglu".

W drugim zamieszczonym w tej samej gazecie komentarzu jej redaktor naczelny Stephan-Andreas Casdorff krytykuje kanclerz Angelę Merkel za jego zdaniem zbyt późne zabranie głosu w sprawie zamachu. Zwraca uwagę na szybkie reakcje Obamy i innych mężów stanu i podkreśla, że do południa dnia następnego Merkel milczała. Oświadczenie Merkel miało miejsce 17 godzin po wystąpieniu Obamy - zauważa komentator.

DE RTL TV/x-news

"Milczenie nie jest wyrazem empatii, milczenie nie zapewnia bezpieczeństwa" - zauważa Casdorff. W Monachium ludzie okazywali ogromną solidarność - tym bardziej rzucał się w oczy brak oświadczenia Merkel - podkreśla szef "Tagesspiegla".

REKLAMA

"Suedeutsche Zeitung" zajmuje się implikacjami strzelaniny w Monachium dla kampanii przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech 2017 roku. Zwraca uwagę na wypowiedzi polityków prawicowej antyislamskiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), którzy skłonni są tłumaczyć zamach polityką migracyjną rządu, chociaż brak jest jakichkolwiek związków zamachowca z islamistami. To "wstrętne" - pisze Christoph Hickmann dodając, że nie tylko politycy AfD prezentują takie poglądy. "Kultura powitania (imigrantów) jest zabójcza" - napisał na Twitterze jeden z polityków CDU - zaznacza Hickmann.

FILM: Okoliczni mieszkańcy na miejscu zamachu w Monachium.

DE RTL TV/X-NEWS

"Bezpieczeństwo stanie się w kampanii wyborczej mega-tematem" - przepowiada "SZ". Wszyscy, którzy "pletli głupstwa" na temat zamachu w Monachium, powinni teraz przeprosić, jeżeli mają jeszcze poczucie wstydu - pisze Hickmann. Jeżeli jednak w Niemczech rzeczywiście dojdzie do zamachu islamistów, może dojść do "przerwania tamy" nawet u tych, którzy do tej pory zachowują przyzwoitość - ostrzega Hickmann w "Sueddeutsche Zeitung".

REKLAMA

"Szaleństwo morderców jest zaraźliwe, lecz wolne społeczeństwa nie mogą pozwolić na to, by ten zarazek je zniszczył" - pisze Friederike Haupt w niedzielnym wydaniu "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Powiązany Artykuł

monachium1200.jpg
Dr Monika Bartoszewicz: idea radykalnego islamizmu trafia do młodzieży

Ten, kto mordując sugeruje związek z polityką, ma zapewnioną większą uwagę (niż zwykły samobójca), ponieważ stwarza wrażenie, że "w tym szaleństwie jest metoda" - wyjaśnia Haupt. "Kto nie zabija dla siebie, lecz dla większej sprawy, sugeruje, że ta sprawa jest naprawdę wielka i że znajdą się też inni, którzy poświęcą życie dla tej sprawy" - pisze komentatorka. "Ten strach jest największym sukcesem islamskich terrorystów w minionych latach" - ocenia Haupt.

"Większość ludzi próbuje mimo wszystko prowadzić normalne życie i nie patrzeć podejrzliwie na każdego, kto w miejscu publicznym nosi plecak. Niewielka mniejszość ludzi daje się inspirować poprzez straszne wiadomości. IS robi wszystko, co w jego mocy, by zwiększyć ten efekt. Jego bronią jest interpretacja. Triumfuje wtedy, gdy w przypadku mordu zaczyna się od razu krzyczeć, że to znów było IS. Nie można i nie wolno milczeć, ale powinno się powstrzymać z komentarzami tak długo, dopóki nie dowiemy się, jak było naprawdę" - czytamy w "FAZ".

FILM: Barack Obama o strzelaninie w Monachium

REKLAMA

źródło: STORYFUL/x-news

pp/PAP/IAR

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej