Emerytury minimalne. Rząd ma nowy pomysł
Rząd szykuje kolejne zmiany w emeryturach. Chodzi m.in. o ograniczenie skali głodowych emerytur.
2016-08-04, 13:10
Posłuchaj
By otrzymać minimalne świadczenie trzeba by zgromadzić składki w wysokości 180 tys. zł dla mężczyzn i 145 tys. zł dla kobiet. Dziś wystarczy spełnić kryterium stażowe: kobieta musi mieć 22, a mężczyzna 25 lat okresów składkowych. Sprawę komentowali goście "Pulsu Gospodarki" w Polskim Radiu 24.
Potrzebne są dodatkowe kryteria
Według Macieja Grelowskiego z Business Center Club, wprowadzenie dodatkowych kryteriów jest niezbędne.
- Jest świadomość rządu w kwestii stanu finansów państwa. Niewprowadzenie jakiegokolwiek kryterium weryfikującego stworzy emerytury fikcyjne, obciążające budżet. Przywoływanie różnych przykładów, choćby Kanady i emerytury obywatelskiej jest na tyle bałamutne, że w Kanadzie funkcjonuje wiele programów emerytalnych branżowych, firmowych, prywatnych, które w sposób efektywny wzmacniają emeryturę obywatelską – podkreśla gość.
Posłuchaj
Najbogatsi zapłacą więcej
Rząd przygotowuje także zmiany dla najbogatszych. Obecnie przestają oni odprowadzać składki emerytalne po przekroczeniu w danym roku zarobków w wysokości ok. 120 tys. zł brutto. Później nie muszą płacić, bo i tak ich emerytura będzie liczyć się od 30-krotności średniej pensji. Zmiany mogą negatywnie odbić się na całej gospodarce - mówi Aleksander Łaszek z Forum Obywatelskiego Rozwoju
REKLAMA
- Jeżeli oderwiemy to od zmian w PIT-cie to będzie oznaczało, że najbogatsi zobaczą na swojej pensji brutto ponad 40 proc. narzutu. To oznacza, że pracodawca ponad 50 proc. kosztów pracy będzie przeznaczał na podatki. To bardzo się kłóci z zapowiedzią innowacyjnej gospodarki. Możemy mówić, że będziemy wypychać informatyków na samozatrudnienie. Wolimy, żeby w Polsce byli wysokiej klasy eksperci, czy wolimy ich wypychać na samozatrudnienie, lub za granicę – pyta ekonomista.
Posłuchaj
Jest problem i to się nie zmieni
Z kolei Marcin Roszkowski z Instytutu Jagiellońskiego dodaje, że wszystkie te zapowiadane działania i tak będą miały charakter doraźny i długookresowo nic nie zmienią.
- Państwo nie ma innych pieniędzy, niż te, które nam zabierze, a ZUS nie ma innych pieniędzy niż te, które dostanie od państwa. Dla nas nic się tam nie odkłada. Te zmiany to ratowanie bieżącej sytuacji. Druga sprawa to fakt, że w Polsce jest za duży klin podatkowy. Najwięcej płacą Ci, którzy są na umowach o pracę – tłumaczy rozmówca.
Posłuchaj
Zmiany w emeryturach dla najbogatszych miałby przynieść budżetowi państwa około 3 mld złotych.
REKLAMA
Błażej Prośniewski, abo
REKLAMA