Dlaczego Polska spada w międzynarodowych rankingach szkół wyższych?
W tym roku nasze jedyne uczelnie klasyfikowane w tzw. rankingu szanghajskim: Uniwersytety Jagielloński i Warszawski spadły do piątej setki tego zestawienia. W poprzednich latach były w czwartej setce.
2016-08-22, 19:47
Posłuchaj
Lista Szanghajska, czyli zestawienie najlepszych 500 szkół wyższych na świecie jest publikowana od 2003 roku. Zestawienie przygotowuje Uniwersytet Jiao Tong w Szanghaju, i najbardziej liczą się tutaj międzynarodowe sukcesy naukowe szkół wyższych. Pod uwagę bierze się liczbę absolwentów i pracowników, którzy otrzymali Nagrodę Nobla lub Medal Fieldsa. Ponadto liczbę najczęściej cytowanych naukowców, liczbę publikacji w czasopismach „Nature” czy „Science”, liczbę publikacji wymienionych w wybranych tzw. indeksach cytowania. Bardzo istotna jest też skala osiągnięć w stosunku do wielkości uczelni. Ocenianych jest ponad 1000 uczelni, spośród których na liście pojawia się 500.
Polskie uczelnie coraz dalej
Od 2003 roku, czyli od początku prowadzenia tzw. zestawienia szanghajskiego polskie dwa Uniwersytety, z Warszawy i z Krakowa, były w czwartej setce.
– To, że teraz nasze uczelnie osunęły się do piątej setki, może znaczyć bardzo wiele. Ale na pewno oznacza, że inne uczelnie z całego świata, także z tych dotąd mniej aktywnych rejonów, jak np. Azja, starają się bardzo i idą do przodu – wyjaśnia gość Jedynki dr Bianka Siwińska, dyrektor w Fundacji Edukacyjnej Perspektywy.
Czyli inni są coraz lepsi, a my stoimy w miejscu? – To jest najbardziej optymistyczna wersja, że stoimy w miejscu – ocenia ekspertka.
REKLAMA
Ranking źródłem informacji
Wysoka pozycja w rankingu to bardzo ważna informacja dla tych, którzy np. chcą z zagranicy przyjechać do Polski, i tutaj studiować. Jeśli jesteśmy w tym rankingu na dalekich miejscach, to Polska nie jest dla nich atrakcyjnym miejscem.
– Rankingiem szanghajskim, który głównie ocenia uczelnie pod kątem jakości prowadzonych badań, kierują się głównie ci najlepsi z całego świata. Dla zwykłego studenta, dla którego ważne jest zdobycie dobrego zawodu, a potem dobrej pracy, i szans na karierę, to zestawienie nie musi być wyznacznikiem. Polecam zestawienia bardziej szczegółowe, nie takie globalne, których jest na świecie kilka. Raczej te regionalne, w których oceniane są poszczególne dyscypliny. To są bardziej porównywalne zestawienia. Czy też rankingi narodowe, gdzie są porównywane uczelnie z danego kraju – tłumaczy gość radiowej Jedynki.
Polski poziom średni
Polskie uczelnie są klasyfikowane w tych bardziej szczegółowych rankingach, na tle innych krajów np. w Unii Europejskiej, bardzo różnie.
– Ale w tych zestawieniach bardziej są widoczne te miejsca, w których jesteśmy mocni. Są to konkretne dyscypliny, na konkretnych uczelniach, i widać które wydziały są dobre. A mamy takich kilka, jak choćby fizyka na Uniwersytecie Warszawskim. Są takie dobre punkty i na tym można budować. Natomiast tak średnio – to wypadamy słabo – zauważa dr Bianka Siwińska.
REKLAMA
A przecież ocena poziomu kształcenia ma fundamentalne znaczenie dla przyszłości studentów. Dla tych, którzy kończą uczelnię, która jest wysoko notowana w rankingach światowych, jest ważny dyplom, bo szczególnie jest to ważne dla pracodawców. Ponieważ mogą oni wtedy zapewne przebierać w ofertach i wybierać tych absolwentów, którzy ukończyli lepsze uczelnie.
– Zależy to też od dziedziny, od branży. W rankingu Perspektyw badamy np. co o absolwentach danej uczelni myślą pracodawcy. Jest to często ważny wyznacznik, choćby w Stanach Zjednoczonych, gdzie bardzo istotne jest to, kto jaką kończył uczelnię. To wręcz w 90 proc. determinuje całą jego przyszłość zawodową. W Polsce nie jest to aż tak zdecydowanie przekładalne. Jeszcze – ocenia gość Jedynki.
Konkurencja i demografia
Rosnąca konkurencja ze strony szkół wyższych z krajów rozwijających się to nie jedyny problem polskich uczelni. Część z nich, przede wszystkim szkoły niepubliczne zniknie z rynku z powodu niżu demograficznego, gdyż liczba studentów systematycznie spada. I szczególnie dotyka to prywatnych uczelni. Pewnym ratunkiem są studenci z Ukrainy, którzy stanowią już więcej niż połowę wszystkich zagranicznych studentów w Polsce.
– Liczba studentów ukraińskich od kilku lat bardzo dynamicznie rośnie na polskich uczelniach. Ale i tak połowa uczelni niepublicznych praktycznie już nie istnieje. Czyli z tych ok. 300 uczelni, które formalnie istnieją, zajęcia prowadzi ok. 150. To jeszcze nie ma odzwierciedla się w dokumentach Ministerstwa Nauki, ale to było już widać podczas zbierania informacji do kolejnego rankingu Perspektyw. I np. zestawienia niepublicznych szkół licencjackich nie da się już zrobić – komentuje dr Bianka Siwińska.
REKLAMA
Kryzys w sektorze uczelni niepublicznych
To oznacza, że właściwie tych prywatnych, niepublicznych uczelni nie ma już na rynku, że przestają one funkcjonować.
– Jest ich coraz mniej. Część z nich się konsoliduje, łączą się, są przejmowane przez większe, bardziej uznane marki. I takich uczelni niepublicznych, które można polecić wybierającym teraz studia, jest ok. 20. W tym głównie są to te szkoły, które mają uprawnienia do nadawania stopnia doktora – wyjaśnia ekspertka.
Może wracamy więc do normalniejszej sytuacji, bo zdaniem ekspertów tych uczelni było procentowo w Polsce bardzo dużo. Porównywalnie ze Stanami Zjednoczonymi.
– To była sytuacja hossy, wyżu, i te uczelnie spełniły swoją rolę, ponieważ wielu Polaków chciało zdobyć wyższe wykształcenie. Dlatego to był taki moment, kiedy dobrze, że te uczelnie były. Bo rynek zawsze odzwierciedla zapotrzebowanie i wykształcenie wyższe to jest zawsze atut na rynku pracy. Natomiast teraz sytuacja stabilizuje się. W ten sposób, że musimy dostosować liczbę uczelni, liczbę oferowanych miejsc do realnej liczby studentów. I teraz ta transformacja następuje – podkreśla dr Siwińska.
REKLAMA
Ponadto jakość wykształcenia studentów, którzy kończyli niepubliczne uczelnie, szczególnie te, które teraz już nawet nie działają, była bardzo różna Pracodawcy często narzekali na poziom tego wykształcenia.
– Część uczelni niepublicznych to były tzw. szkoły wyższe lansu i bansu, czy tzw. sklepiki z dyplomami. I było to dość rozpowszechnione. Ale nie należy skreślać tych 350 uczelni niepublicznych, które powstały od lat ’90, i z których bardzo duża część to były odważne i potrzebne inwestycje – dodaje gość radiowej Jedynki.
Szkoła wyższa to też źródło dochodu
Uczelnia wyższa oczywiście może być też dobrym biznesem. To są bowiem miejsca pracy dla nauczycieli, to jest też np. wynajem mieszkań dla studentów czyli korzyść dla wynajmujących i dla miasta, i jest też rynek usług związanych z uczelnią, ze studiowaniem. Warto więc coś zrobić, by te polskie uczelnie przetrwały obecny kryzys demograficzny. Może trzeba się bardziej otwierać na obcokrajowców? Czy może konsolidować szkoły, i w ten sposób podwyższać ich poziom, co przyciągnie nowych studentów?
– Prosta konsolidacja to myślenie krótkowzroczne, które nigdzie na świecie nie przynosi pozytywnego efektu. Np. przez połączenie dwóch uczelni w Szczecinie nie uzyskaliśmy najlepszej uczelni technicznej w kraju. Konsolidacja musi być przemyślana, musi być na poziomie współpracy naukowej. Nie może natomiast być dodaniem sumy potencjałów oddzielnych zupełnie instytucji. Nie można myśleć o tym w sposób schematyczny i prymitywny. Trzeba myśleć o mądrej, strategicznej, naukowej konsolidacji. Łączyć zespoły badawcze, włączać w pracę tych zespołów np. jednostki PAN. Czyli osiągać efekt synergii, a nie prostego dodawania wartości – tłumaczy ekspertka.
REKLAMA
Słowo-klucz: umiędzynarodowienie
Natomiast jeśli chodzi o studentów zagranicznych, to oczywiście bardzo ważne jest, by oni przyjeżdżali do Polski, by studiowali. Nie tylko dlatego, by nasze uczelnie przetrwały, ale też aby budować nową jakość na tych uczelniach. Ponieważ umiędzynarodowienie jest jednym z warunków rozwoju polskiego szkolnictwa wyższego. I bez uczestniczenia w światowym obiegu myśli, bez nieustannego kontaktu ze studentami, z kadrą z całego świata nie będziemy się rozwijać. A nie możemy być poza obiegiem.
– Dlatego ta obecność studentów zagranicznych, nie tylko z Ukrainy, ale w ogóle zdolnych, mądrych studentów chcących poznawać świat, odważnych, z różnych zakątków świata jest dla nas bardzo kluczowa w tym momencie. Bo na całym świecie, jeśli chce się budować jakość szkolnictwa wyższego, to trzeba przede wszystkim tworzyć nie konsolidację, ale mądre programy wspierania najlepszych uczelni. I to jest teraz dla nas wyzwanie – uważa dr Bianka Siwińska, dyrektor w Fundacji Edukacyjnej Perspektywy.
Obecnie trwają prace nad nową ustawą o uczelniach wyższych i niebawem przekonamy się, już w styczniu 2017 roku, w którym kierunku potoczą się losy szkolnictwa wyższego, i co się zmieni w całym systemie.
Robert Lidke, mb
REKLAMA