Mino Raiola - rekin biznesu w dżinsach i t-shircie. Ogromne pieniądze dla agenta Pogby i Zlatana
Transfer Paula Pogby miał jednego cichego bohatera, bez którego najdroższa transakcja w historii piłki nożnej nie doszłaby do skutku. To Mino Raiola, kontrowersyjny agent, mający opinę biznesowego geniusza i prawdziwego rekina w świecie futbolu.
2016-09-03, 12:36
Holender włoskiego pochodzenia od lat reprezentuje interesy wielu znakomitych piłkarzy ze Zlatanem Ibrahimoviciem na czele. Tego lata szwedzki napastnik trafił do Manchesteru United, a jego nowymi klubowymi kolegami zostali też dwaj inni klienci Raioli, Hernich Mchitarjan i Paul Pogba.
Prowizja za te transfery dała menedżerowi przychód w wysokości około 30 milionów euro i kolejny pobity rekord, bo Pogba został najdroższym zawodnikiem świata. Raiola nie dość, że zagwarantował sobie 20% od całkowitej kwoty tego transferu, to jeszcze dostał okragłą sumę za to, że pracował nad całą transakcją. Nie ujawniono jednak, o jakich pieniądzach mowa, ale można domyślać się, że nie są to drobne. Oprócz tego miał swoją prywatną zemstę na sir Alexie Fergusonie, który nie poznał się na talencie Francuza i wypuścił go z Old Trafford, by teraz przyglądać się, jak jego ukochany klub wykłada fortunę za swojego byłego piłkarza.
48-letni agent nie wygląda na uosobienie jednej z najpotężniejszych osób w świecie piłki. Częściej niż w najdroższych garniturach można zobaczyć go w dresowych spodniach i bluzie, ogólnie sprawia raczej dobrotliwe wrażenie. To jednak pozory, bo Raiola to prawdziwy rekin, który od czasu wejścia do środowiska brał udział w transferach, których koszty liczyć się w setkach milionów euro.
REKLAMA
W wieku 22 lat dostał pierwszą pracę w piłkarskim klubie, HFC Haarlem. W dość kuriozalnych okolicznościach, bo zrobił wrażenie na prezydencie tego klubu, odwiedzającym restaurację jego ojca. Od razu został dyrektorem sportowym, miał jednak dość ograniczone możliwości. Raiola szybko jednak zorientował się, gdzie tkwią największe pieniądze i w jaki sposób się do nich dostać - został agentem piłkarskim, a na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać.
W 1993 roku pilotował transfery Dennisa Bergkampa i Wima Jonka z Ajaksu Amsterdam do Interu Mediolan, trzy lata później otoczył opieką Pavela Nedveda podczas jego przejścia ze Sparty Praga do Lazio Rzym. Niedługo po 2000 roku założył swoją agencję i szybko związał się ze Zlatanem Ibrahimoviciem, co tylko pokazuje, że ma oko do zawodników, na których karierach można dużo zarobić.
Przebiegły, momentami arogancki, odważny i zdecydowany - tak można go określić w telegraficznym skrócie.
REKLAMA
Kiedy Ibrahimović szukał nowego agenta, odbył ze swoim przyjacielem, holenderskim dziennikarzem Thijsem Slegersem, dość specyficzną rozmowę. Ale ze względu na to, że mówimy tutaj o "Ibrakadabrze", więc trudno wykluczyć to, że brzmiała właśnie tak, jak opisał ją w swojej biografii.
- Jest jeden człowiek, ale...
- Ale co?
- To mafioso.
REKLAMA
- Mafiozo brzmi dobrze...
Ibrahimović wyjaśniał to następująco - "facet nie był oczywiście mafiosą, ale wyglądał i zachowywał się jak jeden z nich. Nazywał się Mino Raiola".
Wszystko miało miejsce kilkanaście lat temu, jednak Raiola sprawia wrażenie człowieka, który lubi otoczkę, która mu towarzyszy i pozwala krążyć różnym plotkom. Według jego bliskich współpracowników, jest niesłychanie lojalny i dba o swoich klientów.
Traktuje ich jak rodzinę. I dlatego jest tak dobrym negocjatorem, bo dla swojej rodziny zawsze chcesz jak najlepiej. Ma dobre poczucie humoru i lubi prowokować, ale w całkiem zabawny sposób. Można myśleć, że jest zarozumiały, jeśli się go nie zna i słyszy się tylko cytaty, można pomyśleć, że jest zwariowany. Ale zawsze stoi po stronie swoich zawodników - mówił Slegers.
Teraz potwierdza to, broniąc Mario Balotellego, kolejnego ze swoich klientów. Włoch nie ma najlepszej passy, ale jego agent rozpoczął właśnie obwinianie za to szkoleniowca Liverpoolu, Juergena Kloppa, który miał fatalnie traktować swojego podopiecznego.
REKLAMA
Uznanie Ibrahimovicia kupił sobie sposobem bycia. Raiola nie owija w bawełnę, może być wulgarny, czasem w granicach dobrego smaku, ale nie traci czasu, tylko działa. Ich pierwsze spotkanie to też historia, która obrosła legendą. Ibrahimović, ubrany w ciuchy najlepszych marek, zaparkował swoje Porsche pod jedną z restauracji z sushi w Amsterdamie.
- Nie wiedziałem, kogo się spodziewać, myślałem, że to będzie odstawiony w garnitur gość z jeszcze większym złotym zegarkiem niż mój. Okazało się, że stanął przede mną facet w dżinsach i t-shircie, z brzuchem przypominającym kogoś z "Rodziny Soprano".
Powiedział Szwedowi, żeby sprzedał samochód, zegarki i skupił się na pracy, uświadamiając mu za pomocą statystyk, jak wiele brakuje mu do najlepszych. I Ibrahimović posłuchał. Opłaciło się, bo od momentu, w którym zaczął pracować z Raiolą, rozpoczął się nieustanny marsz w górę.
Agent to mistrz motywacji i przy okazji oryginał, który przez lata dostarczył swoim klientom wiele historii. Potrafił negocjować wielomilionowe transfery w hawajskiej koszuli, ma cały asortyment zagrań na każdego z biznesowych partnerów, a oprócz tego nie przejmuje się tym, jak widzą go inni. Wzniósł zawód piłkarskiego agenta na zupełnie inny poziom i utrzymuje się na absolutnym szczycie, na którym stoi razem z Jorge Mendesem, agentem m.in. Cristiano Ronaldo czy Jamesa Rodrigueza. I na pewno nie zamierza spocząć na laurach.
REKLAMA
Źródło: x-news/Press Focus
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl, guardian.com
REKLAMA